60. Damil - Wszystko na raz

238 23 16
                                    

michael_is_a_hotdog

Wschodzące słońce oświetla twoją sylwetkę. Twoja jasna skóra błyszczy, kąpie się w tych pierwszych promieniach. Wyciągasz do mnie ręce, uśmiechasz się delikatnie.

– Nie uciekaj ode mnie – prosisz cicho – nie odtrącaj mnie teraz.

– Teraz już na to za późno – obaj myślimy o tym samym, ale boimy się wypowiedzieć to na głos.

Podchodzę do ciebie. Kładę dłoń na twoim policzku, nie wtulasz się w nią. Twoje przenikliwe spojrzenie uświadamia mi, że nie jesteś tym chłopcem, za którego cię wziąłem, gdy złączyliśmy się tamtego pierwszego razu.

– Nie pozwolę ci odejść – deklarujesz i ujmujesz moją dłoń, splatając nasze palce.

Przede mną wybór. Odtrącić cię lub pozwolić na więcej. Ty myślisz, że dokonałem go wcześniej, ale tak nie jest, dopiero do mnie dochodzi do mnie to wszystko, co działo się na przestrzeni ostatnich tygodni.

Twoje ręce układają się na moim ciele. Palce zaczepiają o cienki materiał koszuli. Zjeżdżają nieco niżej. Pomiędzy nimi pojawia się czarny dżins. Delikatnie wzmacniasz uścisk na moich biodrach, nie spuszczając ze mnie wzroku. Masz wyjątkowe spojrzenie, nie hipnotyzujące, nie takie, w którym można się zanurzyć. Ostre, może trochę tajemnicze, w tym momencie ciepłe, nie rozumiem, dlaczego.

– Ostrzegałem, że się przyzwyczajam – ubiegasz moje słowa.

Nie chcesz odpowiedzi. Całujesz mnie. Sięgam do twojej bluzy. Nic pod nią nie masz. Spieszyłeś się.

– Po seksie w samochodzie czasami trudno znaleźć niektóre elementy garderoby – tłumaczysz się a twoją szyję zdobi blady rumieniec.

Unoszę kącik ust do góry. Kładę dłonie na twoim brzuchu. Przejeżdżam po nim palcami. Stoisz nieruchomo. Wiatr rozwiewa twoje jaśniejące w słońcu włosy.

– Chcę z tobą spróbować czegoś nowego – wyznajesz.

Bierzesz mnie na ręce. Palce zaciskasz na moich udach. Po chwili czuję smak twoich szorstkich, męskich ust. Otula mnie zapach twoich perfum. Jestem zaskoczony kierunkiem, który obierasz.

– Gotowy? – pytasz po pewnym czasie.

Kiwam głową. Zsuwam się na ziemię. I patrzę w tym kierunku co ty. Na piękne jezioro.

– Kąpiel o wschodzie słońca – mówisz.

– W jego blasku – dodaję w myślach.

Ubrania spadają po cichu, zsuwają się z naszych ciał i opadają na ziemię. Pod bosymi stopami czuję poranną rosę. Podchodzę do ciebie. Wyciągam ręce. Po chwili znów błyszczysz w słońcu, rozgrzewa mnie twój dotyk. Wchodzimy do jeziora razem. Powoli, w milczeniu, wzmacnia się jedynie uścisk twojej dłoni. Woda sięga ci już do bioder. Zanurzasz się. Po chwili robię to samo. Pływamy, w pierwszych słonecznych promieniach.

Cieszę się twoją bliskością. Tak po prostu i zwyczajnie. Rozkoszuję się ciszą, cichym pluskiem wody i szumem wiatru. Nie odczuwam zimna. Nie ma wątpliwości.

***

– I na co by było nieszczęście dwóch bliskich nam osób? – pytasz, gdy suszymy się na piaszczystym brzegu.

Nie wiem. Znów mam mętlik w głowie. Może dlatego się boję.

– Myślałem, że... – zaczynasz, ale nie kończysz.

Patrzysz mi w oczy i uśmiechasz się, ale tak smutno.

– Jestem uczuciowym marzycielem, więc nie oceniaj mojej naiwnej natury – prosisz i rumienisz się delikatnie – tęsknię za tobą. Przechodzę teraz ten moment zauroczenia, gdzie nie dostrzegam twoich wad, jesteś idealny... Jak bardzo przynudzam?

Kręcę głową. Słucham uważnie, zastanawiam się, czemu wcześniej tego nie zauważałem, tej emocjonalności. Tego, jak prędko budujesz więzi.

Nie szukałem bezuczuciowego kochanka, w ogóle nie szukałem.

Chciałem ciepła, dlatego padło na ciebie.

Ale nie pragnąłem nikogo na stałe, nie prosiłem o uczucie trwałe i obezwładniające. Po prostu potrzebowałem drugiego człowieka. I o to jesteś. Leżysz ze mną. Dotykają mnie opuszki twoich palców i promienie słońca. Jest mi dobrze, przyjemnie i lekko. No właśnie... Czy tego nie utracę, gdy dopuszczę ci zbyt blisko?

Nie chcę powielać błędów z przeszłości. Nie chcę trwać w związku, planując przyszłość. Chcę być tu i teraz. Dlatego powinienem znowu uciec. I nie poszły by na marne dwa złamane serca. W ogóle źle na to patrzysz, może one też zostały uwolnione...

***

Mam wrażenie, że czytasz mi w myślach. Nie pozwalasz mi oddalić się od siebie.

– Chcę walczyć – deklarujesz.

Rozumiem i całuję cię policzek, to znaczy próbuję, bo uciekasz i znów moje wargi lądują na twoich ustach. To się robi monotematyczne...

Powinienem teraz stać za plecami Dawida i Karla. Dodawać otuchy. Ale nie jestem. Jako tykająca bomba niepewności nie mam odwagi stanąć przy nich. Nie chcę psuć tego dnia swoją osobą, chociaż wiem, że Dawid tego nie zrozumie, prowadziłem go przez całą drogę ku miłości, zostawiam go na ostatniej prostej. Podobno tak się nie robi...

Oznajmiam Dawidowi, że jestem daleko. Nieprawda. Zaledwie parę uliczek dalej. Ale boję się. A ty nawet nie udajesz, że rozumiesz, ale też nie komentujesz, po prostu podążasz za mną.

– Naprawdę nie zamierzać być z nim teraz? – pytasz, w końcu, w nocy, gdy układam się na twoim ciele – w najważniejszym momencie.

I to zdanie wystarcza bym rano wstał i poszedł do kwiaciarni. Kupił bukiet białych róż. I poszedł do hotelu, gdzie wczoraj odbywało się wesele przyjaciela.

Staję przed drzwiami ich pokoju. Na szczęście to on otwiera, gdyby to był Karl... Wyznaję Dawidowi, że się pogubiłem. Obiecuję, że kiedyś mu wszystko opowiem.

A potem po prostu do ciebie wracam.

Niech to trwa. Nie musimy skończyć jak Dawid i Karl, ale nie chcę też skończyć jak Simon. Sam.

Kochani i to chyba koniec tej serii, różnorodnej, na pewno nie idealnej, ale dla mnie ważnej. Była to dla mnie przyjemna odskocznia od maturalnych spraw. 

Mam nadzieję, że bohaterowie wzbudzali w Was jakieś uczucia. U mnie chyba dominowała irytacja, przy niektórych z nich. Ale to może fakt, że sama nie znoszę nielogicznych zachowań, ale przecież te też są dla ludzi charakterystyczne. 

Chcę jeszcze ostrzec, że do 18 maja może nic się nie ukazać. Ale to nic pewnego. Dla mnie to sposób rozładowywania stresu, przelania na klawiaturę wypełniających mną niepewności, bo czym bliżej dokonywana życiowych wyborów, tym bardziej nie wiem co chcę w życiu robić. Ostatnio w pamięci coraz częściej pojawia mi wypowiedź Anety Jadowskiej, która chciała wykonywać w życiu wiele zawodów i aby wykonywać je po trochu została pisarką. Marzenie...

W każdym razie życzę Wam wszystkim powodzenia na maturach i innych egzaminach dla Was ważnych, pamiętajmy, że to tylko kolejne testy z trójkątów, zgadywanki, co autor tekstu pseudonaukowego miał na myśli. 

A tu jeszcze screenshot spod pierwszej mojej pracy o skokach ,,Następca". To był 2017 rok. Nawet o gimnazjalnych wtedy nie myślałam...

 Nawet o gimnazjalnych wtedy nie myślałam

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Pokusa ~ skijumping one shotsWhere stories live. Discover now