Lubię przychodzić do parku, gdzie zobaczyliśmy się po raz pierwszy. Opierać się starą, kamienną balustradę, która na długo przed nami była już obrośnięta mchem. Zamykam oczy, biorę głęboki wdech i tak po prostu cieszę się samotnością.
Jednak tego dnia nie było dane mi było cieszyć się tym ostatnim.
– Czekałem na ciebie – mówisz, opierając się balustradę w bardzo pociągającej pozie.
Mam ochotę przyciągnąć cię do siebie. Ustami przejechać po twojej szyi. Poczuć idealne połączenie zapachu papierosów i męskich perfum z najwyższej półki.
– Muszę z kimś porozmawiać – kontynuujesz niski, zmysłowym tonem, chociaż ten ostatni przymiotnik może był jedynie moim wyobrażeniem, wpisującym się w wyidealizowany obraz ciebie – ale zrozumiem, jeżeli powiesz, że nie chcesz.
Patrzę na ciebie. Przytomnieję. Zauważam na odsłoniętym fragmencie twojej szyi malinkę. Przygryzam wargę. Wkładam ręce do kieszeni spodni. Uśmiecham się smutno.
– To ty nie byłeś gotowy na przyjaźń – przypominam.
– Z troski o ciebie – odpowiadasz i podchodzisz.
Obejmuję cię i kładę brodę na czubku twojej głowy.
– Rozkleję się dopiero w domu – szepczesz konspiracyjnie, a ja zaciskam palce na twoim ramieniu.
***
Siadamy w salonie. Zapalam lampkę. Nalewam nam po kieliszku czerwonego wina.
– I co ten dupek ci zrobił? – pytam.
Parskasz śmiechem i rozglądasz się po dobrze znanym ci pomieszczeniu. Pięć wspólnych lat. Mogło być więcej...
– Pytanie godne prawdziwego przyjaciela – przyznajesz – ale to jeszcze nie ten etap, aby mówić o nim dupek.
Kiwam głową. Doskonale to rozumiem. Sam nadal nie potrafię tak o tobie powiedzieć. A minął rok, nawet trochę więcej.
– Znam go? – pytam.
– Daniel – spuszczasz wzrok – ale...
– Jednak dupek – przerywam ci, marszcząc brwi.
Mam wrażenie, że chcesz zaprzeczyć, ale zamiast tego przywołujesz na twarz sztuczny uśmiech.
– Mogę podejść i się przytulić? – pytasz, tak modulując głosem, że mam wrażenie, że z trudem panujesz nad łzami.
– Zawsze – odpowiadam i odstawiam wino.
Wyciągam ręce w twoim kierunku. Już po paru chwilach wtulasz się we mnie. Znów przeszywa mnie twój zapach.
– Zawsze mogłeś i zawsze będziesz mógł – dodaję po chwili.
– Jesteś dla mnie za dobry – odpowiadasz na tę deklarację.
Uśmiecham się smutno, chociaż ty tego nie widzisz.
***
– Nie denerwuj mnie. Ja swoją część zrobiłem – warczysz do słuchawki – nie będę pracował za was wszystkich... nawet nie próbuj... a ... cię obchodzi, co zamierzam robić wieczorem.
Podchodzę do ciebie. Przytulam się od tyłu. Kiedyś tak najszybciej się uspokajałeś.
Ale te czasy już minęły, bo oswobadzasz się z moich objęć i odsuwasz się ode mnie. Bolało, ale nie po raz pierwszy...
***
– Może usiądziemy jednak? – pytam.
Kiwasz głową. Prowadzisz mnie na kanapę. Siadamy. W czysto nie romantycznej relacji. Opierasz głowę o moją klatkę piersiową. Mam ochotę ci dogryźć. Tak delikatnie, bo nagle masz ochotę na jakikolwiek kontakt fizyczny. Ale widzę w jakim jesteś stanie. Nie zrobię ci tego. Nie powiem na głos tego, co chodzi mi po głowie.
YOU ARE READING
Pokusa ~ skijumping one shots
FanfictionMiłość nie jest grzechem. Miłość nie jest złem. Miłość jest siłą, która niszczy lub buduje. Miłość jest drogą, prowadzącą do raju lub zgubienia. Ty jesteś grzechem. Ty jesteś złem. Ty jesteś siłą, która mnie niszczy. Ty jesteś siłą, która mnie buduj...