47. Przepraszam, że tęsknię - Morgenzauer

349 25 6
                                    

- Nigdzie z tobą nie idę - krzyczę i gwałtownie siadam.

    Mokre od potu kosmyki włosów opadają na moją twarz. 

- Gregor, ale to tylko gra - prycha Thomas, wyciągając w moim kierunku dłoń.

    Tym razem jednak jej nie ściskam, nie ujmuję jego palców w swoje. Na jego lśniącej skórze nie składam pocałunku.

- Nie uważasz,  że w naszym życiu trochę za dużo gier było? - pytam i odgarniam włosy.

- Pokonasz ich wszystkim doświadczeniem - wydyma usta, ale jest zbyt zmęczony, aby posłać mi buziaka - będzie zabawnie.

- Mnie to nie śmieszy, wiesz, że nie lubię zabaw grupowych - sięgam po butelkę niegazowanej wody.

- Michaelowi zależy - uśmiecha się delikatnie.

- Jestem zbyt trzeźwy, aby ci cokolwiek wygadać - prycham i upijam parę łyków.

- Czyli się zgadzasz? - Thomas zamyka oczy, a jego głos coraz bardziej przypomina mamrotanie - ja tam w każdym razie idę.

- Czyli pójdę tam tylko po to, aby pokazać ci że jest idiotyczny pomysł a Michi wprawi Stefana w jeszcze większe kompleksy - odpowiadam, bo nie chcę, aby mężczyzna poszedł tam sam.

- Przesadzasz, popijemy, pokręcimy butelką i pójdziemy lulu. Pocałujemy się z ładniejszymi i młodszymi i... Schlirenzauer, gdzie się wybierasz? - pyta, kiedy wstaję z łóżka.

     Nie mogę tego słuchać. Nie podoba mi się sposób, w jaki Thomas mówi o tym wszystkim. Nie rozumiem jego pociągu do tych wszystkich idiotycznych gier, które wszystkie kończą się czyimś płaczem czy upokorzeniem. Morgenstern ciągle szuka wrażeń, w przeciwieństwie do mnie. Ostatnie lata dostarczyły mi ich zbyt wiele, najwidoczniej jemu nie.

- Schlirenzauer, wracaj! - mruczy.

    Kręcę głową i nie obchodzi mnie czy mężczyzna to widzi. Biorę dużą czarną bluzę z podłogi i narzucam ją na siebie. Zaczynam wsuwać buty, kiedy słyszę skrzypnięcie łózka. Spoglądam w stronę drzwi. Muszę wyjść ochłonąć za nim powiem w stronę mężczyznę o parę słów za dużo.

      Wyciągam rękę w kierunku drzwi, kiedy czuję jego dłonie na swoich biodrach, a oddech na szyi.

- Nigdzie nie wyjdziesz - mówi, a ciepłe powietrze łaskocze moją skórę.

- Pieprz się - prycham, starając mu się wyrwać, jego dotyk nigdy mnie nie uspokajał. 

      Co najwyżej wprowadzał mnie z jednego skrajnego stanu w drugi.

- Z przyjemnością - chichocze i przygryza moją skórę.

    Z trudem powstrzymuję jęk przyjemności.

- Dla twojej wiadomości przewracam oczami - informuję go i staram się pozbyć jego dłoni z mojego ciała.

- Zapomniałem, że jesteś księżniczką i czekasz na przeprosiny - szepcze i jego prawa dłoń zaczyna się zsuwać po moim udzie.

- Po prostu mnie puść - warczę.

- Proszę bardzo - mężczyzna nagle mnie puszcza.

    Zaskoczony odwracam się w jego stronę. Thomas uśmiecha się tylko i znów jest przy mnie. Porywa mnie na ręce. Przerzuca mnie przez prawe ramię. Zaczynam uderzać pięściami w plecy.

- Daruj sobie, nie zachowuj się jak dziecko - śmieje się - wiesz, że wygrałem.

- Jesteś infantylny, nieznośny, grubiański i prostacki - syczę mu do ucha.

Pokusa ~ skijumping one shotsWhere stories live. Discover now