- Nigdzie z tobą nie idę - krzyczę i gwałtownie siadam.
Mokre od potu kosmyki włosów opadają na moją twarz.
- Gregor, ale to tylko gra - prycha Thomas, wyciągając w moim kierunku dłoń.
Tym razem jednak jej nie ściskam, nie ujmuję jego palców w swoje. Na jego lśniącej skórze nie składam pocałunku.
- Nie uważasz, że w naszym życiu trochę za dużo gier było? - pytam i odgarniam włosy.
- Pokonasz ich wszystkim doświadczeniem - wydyma usta, ale jest zbyt zmęczony, aby posłać mi buziaka - będzie zabawnie.
- Mnie to nie śmieszy, wiesz, że nie lubię zabaw grupowych - sięgam po butelkę niegazowanej wody.
- Michaelowi zależy - uśmiecha się delikatnie.
- Jestem zbyt trzeźwy, aby ci cokolwiek wygadać - prycham i upijam parę łyków.
- Czyli się zgadzasz? - Thomas zamyka oczy, a jego głos coraz bardziej przypomina mamrotanie - ja tam w każdym razie idę.
- Czyli pójdę tam tylko po to, aby pokazać ci że jest idiotyczny pomysł a Michi wprawi Stefana w jeszcze większe kompleksy - odpowiadam, bo nie chcę, aby mężczyzna poszedł tam sam.
- Przesadzasz, popijemy, pokręcimy butelką i pójdziemy lulu. Pocałujemy się z ładniejszymi i młodszymi i... Schlirenzauer, gdzie się wybierasz? - pyta, kiedy wstaję z łóżka.
Nie mogę tego słuchać. Nie podoba mi się sposób, w jaki Thomas mówi o tym wszystkim. Nie rozumiem jego pociągu do tych wszystkich idiotycznych gier, które wszystkie kończą się czyimś płaczem czy upokorzeniem. Morgenstern ciągle szuka wrażeń, w przeciwieństwie do mnie. Ostatnie lata dostarczyły mi ich zbyt wiele, najwidoczniej jemu nie.
- Schlirenzauer, wracaj! - mruczy.
Kręcę głową i nie obchodzi mnie czy mężczyzna to widzi. Biorę dużą czarną bluzę z podłogi i narzucam ją na siebie. Zaczynam wsuwać buty, kiedy słyszę skrzypnięcie łózka. Spoglądam w stronę drzwi. Muszę wyjść ochłonąć za nim powiem w stronę mężczyznę o parę słów za dużo.
Wyciągam rękę w kierunku drzwi, kiedy czuję jego dłonie na swoich biodrach, a oddech na szyi.
- Nigdzie nie wyjdziesz - mówi, a ciepłe powietrze łaskocze moją skórę.
- Pieprz się - prycham, starając mu się wyrwać, jego dotyk nigdy mnie nie uspokajał.
Co najwyżej wprowadzał mnie z jednego skrajnego stanu w drugi.
- Z przyjemnością - chichocze i przygryza moją skórę.
Z trudem powstrzymuję jęk przyjemności.
- Dla twojej wiadomości przewracam oczami - informuję go i staram się pozbyć jego dłoni z mojego ciała.
- Zapomniałem, że jesteś księżniczką i czekasz na przeprosiny - szepcze i jego prawa dłoń zaczyna się zsuwać po moim udzie.
- Po prostu mnie puść - warczę.
- Proszę bardzo - mężczyzna nagle mnie puszcza.
Zaskoczony odwracam się w jego stronę. Thomas uśmiecha się tylko i znów jest przy mnie. Porywa mnie na ręce. Przerzuca mnie przez prawe ramię. Zaczynam uderzać pięściami w plecy.
- Daruj sobie, nie zachowuj się jak dziecko - śmieje się - wiesz, że wygrałem.
- Jesteś infantylny, nieznośny, grubiański i prostacki - syczę mu do ucha.
![](https://img.wattpad.com/cover/215363161-288-k817786.jpg)
YOU ARE READING
Pokusa ~ skijumping one shots
FanfictionMiłość nie jest grzechem. Miłość nie jest złem. Miłość jest siłą, która niszczy lub buduje. Miłość jest drogą, prowadzącą do raju lub zgubienia. Ty jesteś grzechem. Ty jesteś złem. Ty jesteś siłą, która mnie niszczy. Ty jesteś siłą, która mnie buduj...