121. H.E.Granerud x M.Lindvik x D.A.Tande Part.IV

121 13 4
                                    


 Halvor

Daniel zapytał mnie, czemu nie ma mnie przy tobie. Nie umiem powiedzieć, że już nie ma tam dla mnie miejsca. Moja zdrada poszłaby na marne. Cierpienie, które mu zadałem by pozostało tylko niczym nieuzasadnionym ciosem. A przecież on niczym nie zawinił. Tak mi się przynajmniej wydaje.

Więc dlaczego na moim wyświetlaczu pojawia się numer twojego telefonu. W momencie, kiedy jedynie pragnę o tobie zapomnieć. To znaczy... chciałbym tego pragnąć.

***

– Chciałbym cię poinformować, że idę właśnie powiedzieć Danielowi, że zrywam zaręczyny, pokryje wszystkie koszty i... – zacząłem niby całkowicie neutralnym głosem.

Marius spojrzał na mnie zlęknionym spojrzeniem, myślałem, że to strach wynikający z racji tak poważnej i jednoznacznej decyzji.

– Mamy jedno życie i... – kontynuowałem, siadając na jego biurku.

– Nie rób tego – wykrztusił chłopak.

Zapanowało milczenie. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć, a on ze sobą walczył. Ujął moją dłoń. Myślałem, że przyłoży ją do swoich warg. Nie zrobił tego. Ścisnął ją jedynie mocno. Jak mały chłopiec, dziecko, łaknące miłości i wsparcia.

– Ten ślub to szansa dla ciebie i twojej rodziny. Za słabo się znamy, abyś miał dla mnie tyle ryzykować – powiedział cichym, niemal niesłyszalnym szeptem – małżeństwo z Danielem to drzwi do lepszego życia.

– Pełnego kłamstw i zdrad – sprecyzowałem – wcześniej myślałem, że potrafiłbym tak żyć, ale dzisiaj... To by było życie bez ciebie.

Skinął głową, jakby wiedział. Poprawił włosy i wziął głęboki wdech.

– Rozumiem – powiedział – to o mnie zapomnij. Będzie nam lżej.

Nie dodał nic więcej. Wstał. Ze łzami w oczach. Złapałem go za rękę. Chciał się wyrwać.

– Nie pozwoliłem ci odejść – wychrypiałem, uśmiechając się słabo.

Zrozumiał. Przypadł do mnie w ułamku sekundy. Pocałował namiętnie i agresywnie. Zdzierając ze mnie marynarkę. Była w nim rozpacz i ból. Policzki wilgotne od łez, spływających po nich wąskimi stróżkami.

Podparłem swoje ciało rękami. Nie mogliśmy pozwolić sobie na tyle, bo seks na pożegnanie chyba zawsze jest najgorszym możliwym rozwiązaniem, odwlekającym w czasie to, co nieuniknione.

Zrozumiał. Odchylił się lekko za nim zszedł do szyi. Jego palce na chwilę zatrzymały się na jednym z guzików koszuli.

– Jakby to wyglądało Halvor, emerytowany policjant z dzieciakiem, zatrzymanym podczas jednej z wielu nocek na posterunku. Melodramat. Żenujący.

Teraz i po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.

Odlatywałem w nieznane. Obok mnie siedział przyjaciel twojego ojca. Mój strażnik, moje drzwi do lepszego życia, którego jedyną ceną było egzystowanie bez ciebie. Nie tylko ty ryzykowałbyś za dużo, stawiając wszystko na niepewną kartę miłości.

***

Marius

- Ja do pana Lindvika – powiedział facet w średnim wieku, mijając się w drzwiach z sekretarką.

– Dzień dobry – przywitałem się.

– Dzień dobry – odpowiedział ostro mężczyzna – przyszedłem w interesach.

Pokusa ~ skijumping one shotsWhere stories live. Discover now