6. Kłamca - J.A.Forfrng x M.Kot

335 16 2
                                    


            Pamiętam, jak śmiałeś się, kiedy ci powiedziałem, że miłość wybaczy wszystko prócz kłamstwa; zdradę, niepewność chłód. Kręciłeś głową. Starałeś się mi wytłumaczyć, że to jest o wiele bardziej skomplikowane. Nie zgadzałem się z tym. Gdzieś w głębi siebie czułem, że mam rację. 

- Mogę cię zapewnić, puchatku, że gdybyś zobaczył, jak siedzę komuś, dajmy na to Wellingerowi na kolanach, i wpychałbym mu język do gardła, jednocześnie będąc w stu procentach trzeźwym, to uwierz mi, że cudem by było gdybyś po prostu mnie nie zadźgał nożem - śmiałeś sie, czochrając moje starannie ułożone włoski.

- To nie byłbyś  ty - odpowiedziałem z wyrzutem.

- Jak to nie? A może to ty mnie za słabo znasz - droczyłeś się.

- No skoro tak stawiasz sprawę - uniosłem brew i odwróciłem się plecami.

- Ale, że jak?

- No skoro jesteś tym facetem, który zdradza na prawo i lewo... - ciągnąłem.

- Podałem, to tylko jako przykład - mruknąłeś niezadowolony z przebiegu rozmowy.

           Podszedłem i cię przytuliłem.

- A ja ci tylko udowodniłem, że w naszym przypadku jest beznadziejny -  pocałowałem cię w policzek. 

          Uśmiechnąłeś się lekko. 

- Albo po prostu jesteś za młody - zawsze musiałeś mieć ostatnie zdanie.


***


       Pamiętam, jak pojechaliśmy razem na wakacje do Szwecji. Jak spacerowaliśmy kamienistymi brzegami, ty zamiast na mnie patrzyłeś w morze.


- Obiecaj mi, że już zawsze będziemy szczęśliwi - wypowiedziałeś nagle tak niepodobne do ciebie zdanie.


        Zaskoczony milczałem przez chwilę. Potem ująłem twoje dłonie i starając się nad tym nie zastanawiać, skinąłem głową. Uśmiechnąłeś się jakoś tak dziwnie smutno i wziąłeś mnie na ręce. Zaplotłem nogi na twoich biodrach, a ty zacząłeś mnie całować. Dużo delikatniej i zwiększą czułością niż zwykle. Nie zapytałem wtedy dlaczego, dziś tego żałuję.


***

      To nie ja nas zniszczyłem. To ty, wystawiałeś mnie na coraz większe próby, jakby sprawdzając czy rzeczywiście tylko w jeden sposób będę mógł przestać cię kochać. A ja dawałem radę, wytrzymywałem naprawdę bardzo długo, ale w końcu się okazało, że nawet ja jestem tylko człowiekiem...

    Odtrącałeś mnie w taki sposób, że za każdym razem obiecywałem sobie, że jeżeli to się powtórzy, to wyjdę i nie wrócę, ale nigdy nawet nie zbliżałem się do drzwi. Patrzyłeś na mnie tak, że potem sam nie byłem w stanie patrzeć w lustro, jakby moją twarz szpeciło coś obrzydliwego, a przecież tak nie było. Kiedy już musiałeś mnie dotknąć... o tym nawet nie chcę wspominać. Ale najgorsze były słowa, które do mnie kierowałeś. I powiedz mi, Maciuś, kto złamał obietnicę, kto sprawił, że już nigdy nie mieliśmy być szczęśliwi.

   Przyznam, że wtedy przeszło mi przez myśl, że mnie zdradzasz, to by było takie oczywiste. Ale bałem się o to zapytać. Zacząłem szukać na własną rękę, kiedy mnie na tym przyłapałeś, spojrzałeś na mnie tym  swoim zimnym, nowym wzrokiem i wyszeptałeś tylko:

- Naprawdę myślisz, żebym cię zdradził? Że chciałoby mi się prowadzić podwójne  życie?

       Wtedy odpowiedź brzmiała nie, ale kiedy zacząłeś znikać na całe dnie... no przyzna, sam byś o tym pomyślał.


     Nie było ciebie, a ja brzydziłem się sobą, bo w takich momentach oddychałem z ulgą. Wreszcie był spokój, wreszcie nie byłem tym złym.


***

    Mijał rok, ciężki, męczący, wyniszczający. Minął rok, podczas którego nauczyłem się oddychać i mrugać ciszej, minął rok i ja... przestawałem cię kochać. Usprawiedliwiałem się, że przecież nawet nie mam pewności czy mnie nie okłamujesz. A nie potrafiłem sam zacząć rozmawiać, a może wtedy byś mi powiedział o wszystkim...

     Nie było tajemnicą, że oddalaliśmy się od siebie, że dotyk już nie tylko nie grzał, ale wręcz mroził, mnie przerażał, a ciebie chyba tylko obrzydzał... nie mogłem dłużej tego wytrzymać, rozumiałeś to...

...chyba, bo przecież wiedziałeś dokąd wychodzę, mimo że nigdy nie mówiłem dokąd, mimo że nigdy nie pytałeś... i tym się usprawiedliwiałem. Cholera, Maciuś, może gdybyś mnie wtedy zatrzymał chociaż raz... albo sam, częściej siedział w tym domu, może...

... to nie twoja wina, teraz to widzę. Po prostu... nie miałeś w zwyczaju się skarżyć, ale potem, tamtego pamiętnego wieczoru coś w tobie pękło, a ja nie miałem prawa się dziwić, tylko Bogu, powinienem dziękować, że nie było w pobliżu noża...

    Dopiero, kiedy zobaczyłem twoje ciepłe, brązowe oczy, w tamtym momencie znowu moje. Kiedy tak pełne żalu patrzyły na mnie w ramionach innego, kiedy patrzyły, jak moje ręce nie jego ciało masują, dotykają, ale skąd mogłem wiedzieć, że tego dnia jednak wrócisz... Nie zapraszałbym Daniela...


      Przepraszałem cię potem miliard razy. Ty tylko raz odpowiedziałeś:

- To była zdrada, nie kłamstwo, prawda? 


           I wtedy zrozumiałem, że to nic nie zmieniało. To było kłamstwo w innej formie, bo o niczym ci nie mówiłem. Ale chyba dlatego, że zapomnieliśmy rozmawiać. Ty też...


       Potem też mi o czymś nie powiedziałeś. To znaczy... Nie powiedziałeś wcześniej. Nie zapomniałeś. Nie bałeś się... Wiedziałeś, że to ja jestem winny, bo...

Zapomniałem wspomnieć jeszcze o jednym. Raczej o jednej. Nic nie znaczącej. Zdradzie po pijaku. Kiedy? Dzień po tym, jak obiecałem ci, że będziemy już zawsze szczęśliwi. Ty chciałeś czytać, ja się chciałem bawić. Nie można tak...

     Nie znałem go. Był chory HIV. U mnie się to nie objawiło. U ciebie zbyt dotkliwie. Śmiertelnie powiedziałbym. Półtora roku po mojej przygodzie. Zapłaciłeś za mnie cenę życia. Tylko o tym mi nie powiedziałeś. Straciłeś zaufanie. Wiedziałeś, że to ja cię musiałem zarazić. Ty byłeś wierny. Ty brzydziłeś się zdradą. Trzeźwą czy po pijaku, nie stawiałeś między nimi znaku równości, ale... 

    Karałeś mnie milczeniem. Patrzyłeś z obrzydzeniem. Przecież, to była tylko moja wina. U mnie nie było objawów a ty leżysz w grobie.... Przepraszam.

Gdybym mówił. Gdybym ciebie nie omijał. Gdybym naprawdę kochał. Gdybym potem nie zostawiał. Gdybym nie bawił się z Danielem. Gdybym... gdybym... Maciuś, to ja skazałem naszą miłość na niepowodzenie. Przepraszam. 

****

Ja rano: napiszę coś pyzytywnego

ja wieczorem: no w sumie Maciuś już nie cierpi...


A tak na poważnie to czekam na jakieś życzonka, a szczególnie pomysły na shipy. 

Pokusa ~ skijumping one shotsWhere stories live. Discover now