Rozdział 1. Magiczne korzenie

1.7K 40 0
                                    

Tego dnia zachód był wyjątkowo piękny. Niebo spowiły różowo-błękitne obłoki. Promienie słońca, które było już nisko na horyzoncie, przemykały między drzewami na skraju małego lasku, podświetlając wszystko dookoła. Na mchu, obok strumyka leżała blada, rudowłosa dziewczyna, której włosy sięgały do połowy pleców i falowały się delikatnie w nieładzie. Miała małą, smukłą twarz i duże oczy, których tęczówki zdawało się wypełniać płynne złoto. W pomarańczowym świetle zachodu jej kasztanowe włosy nabierały żywej barwy, a blada cera usiana drobnymi, złoto-brunatnymi piegami, zdrowego wyglądu. Dziewczyna była nadwyraz piękna. Przykuwała uwagę niejednej napotkanej osoby. Jej każdy ruch był płynny i pełen wdzięku. Głowę opierała na kamieniu, a rękę miała wyciągniętą ku górze. Machała nią delikatnie, a na dłoni miała pozostałosci pajęczyny, która połyskiwała w promieniach słońca.

- Miriel! - Z domu nieopodal lasku wydobył się głos kobiety.

- Zaraz...- westchnęła cicho dziewczyna,
napawając się ostatnim dniem wakacji. Jej głos był jedwabisty i melodyjny. Rudowłosa popatrzyła w górę na słowika, siedzącego na najniższej gałęzi, a jej złociste oczy błysnęły. Ptaszek przekręcił swoją głowę w lewo, po czym odleciał trzepocząc szarymi skrzydełkami.

Dziewczyna podniosła się z ziemii i szybkim krokiem podążyła w stronę domu, który stał na skraju lasku, a po drugiej stronie znajdowała się łąka usiana najróżniejszymi kwiatami, których zapach było czuć w całym domu.

Nie był to jednak zwykły dom, ponieważ mieszkały w nim niezwykłe osoby. Miriel była szesnastoletnią czarownicą, uczęszczajacą do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Lecz fakt, iż była ona czarownicą, nie wprawiało nikogo w zdziwienie, ponieważ obojga jej rodziców, Thalia i William, byli również tacy jak ona. Jak się okazuję, nie do końca, ponieważ we krwi dziewczyny, płynęła również krew elfów.

Miriel weszła po kamiennych schodach, na których poustawiane były zielone doniczki z najdziwniejszymi roślinami. Weszła do domu i zastała rodziców siedzących w salonie.

Jej mama, Thalia, była średniego wzrostu czarownicą o brązowych włosach i błękitnych, przenikliwych oczach. Za to ojciec, William miał równie ciemne włosy, a jego oczy były koloru zielonego.

- Spakowana? - spytała Thalia.

- Jeszcze nie... Zaraz to zrobię - rzekła rudowłosa, opadając na sofę w salonie. - Gdzie babcia?

W tym momencie do pomieszczenia weszła kobieta o długich, rudych włosach oraz złotych oczach. Poruszała się ona z wdziękiem, a każdy jej ruch zdawał się być idealny. Nie wyglądała ona na swój wiek, lecz wprawdzie miała już 60 lat. Ów kobieta, o imieniu Emmyth, nie była czarownicą. To po niej Miriel odziedziczyła elficką krew. Wprawdzie jej rodzice byli czarodziejami, bez żadnych oznak innych darów, ale Emmyth bardzo to cieszyło, że jej wnuczka odziedziczyła taką moc. Choć na pierwszy rzut oka wydawała się zwykłą czarownicą, to jej wygląd mówił sam za siebie.

Emmyth Feanar wywodziła się z rodu Celeborn, starożytnego, jednego z najpotężniejszych rodów elfów nocy i ognia. Niektórzy mieli jej zazłe, że poślubiła Wilhelma, którego ojcem był Cìrdan Feanar, również wywodzący się z starego rodu, rodu elfów leśnych. Lecz Cìrdan poślubił Mary Evans, zwykłą czarownice, wyrzekając się przy tym długowieczności.

Elfy żyły nawet pare tysięcy lat, a niektóre z nich dotknęła nieśmiertelność. Były one istotami nadwyraz pięknymi, o niesamowitych wdziękach. Ich blada, wręcz biała cera oraz jedwabisty, melodyjny głos robiły wrażenie na zwykłych śmiertelnikach. Przeważnie byli wyżsi od ludzi. Uszy ich, wbrew ogólnemu przekonaniu, zwykle nie są szpiczaste, co najwyżej nieznacznie bardziej zaznaczone niż u ludzi.

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  Where stories live. Discover now