Rozdział 37. Ein Eingarp

459 16 4
                                    

Dwudziesty szósty grudnia rozpoczął się dla Miriel okropnie. Obudziła się rano, a pierwsza myśl, jaka zawitała w jej głowie tego poranka to wieczysta przysięga, którą wczoraj złożyła. Gdy otworzyła oczy, pomyślała, że to jakiś nierealny sen. Potem jednak do niej dotarło, że to była prawda. Złożyła wieczystą przysięgę Malfoyowi, że nikomu nie powiem o tym wszystkim, o czym się dowiedziała. Jeżeli on faktycznie będzie chciał zabić dyrektora, Miriel nie będzie mogła z tym nic zrobić.

Jestem idiotką, pomyślała. Tu chodzi o czyjeś życie. Była naiwna, wierząc, że może zmienić przeznaczenie Draco. On to musi zrobić, inaczej sam umrze. Ale musi być jakiś sposób, by to uchronić. Jednak znalezienie go będzie jeszcze cięższe teraz, gdy nie może o niczym nikomu powiedzieć.

Przysięgi jednak nie da się już cofnąć. Musi sobie z tym jakoś poradzić. Musi się z nim spotkać. Ale czy on będzie chciał z nią porozmawiać?

Pół godziny później Miriel była już w drodze do Wielkiej Sali, by zjeść śniadanie. Co chwilę rozglądała się za blondynem. Nie było go nigdzie jednak. Ani na korytarzu, ani na Wielkiej Sali. Wyszła więc, nie jedząc nic. Nie czuła już głodu. Tak sobie wmawiała. A przynajmniej zdawało jej się, że to ona. Głos w jej głowie nadal dawał o sobie znać w niektórych chwilach, ale teraz Miriel czuła się inaczej. Jakby ten głos w nią wsiąsknął i zawładnął jej ciałem. Wsiąsknął jak jad węża w jej krew i mięśnie. Ręka nadal ją bolała i była strasznie blada, widać było każdą, najmniejszą żyłkę, wypełnioną czarną substancją.

Miriel jednak nie przejmowała się tym aż tak bardzo. Nie umarła przecież, jad nie był śmiertelny. Za to nadal czuła duży stres, za każdym razem, gdy czuła ból w miejscu ugryzienia. Nie wiedziała jakie będzie miało to długotrwałe skutki na jej ciało. Jedyne z nich na pewno będzie utrata zmysłów. Coś w głębi jej duszy jednak jej podpowiadało, by się tym nie przejmowała. Albo ktoś...

Wchodząc po schodach z powrotem na górę wpadła na pewien pomysł. Ta myśl utknęła jej w głowie na tyle, że musiała od razu to wykonywać. Powędrowała szybko na siódme piętro i stanęła przez niepozorną ścianą, wyglądającą jak wszystkie inne. Wiedziała jednak doskonale dokąd ją zaprowadzi to miejsce. Zaczęła się przechadzać wzdłuż ściany, skupiając swe myśli na jednym, konkretnym zdaniu: "Chcę zobaczyć pokój życzeń".

Gdy trzeci raz minęła to samo miejsce, w którym się zatrzymała, jej oczom ukazały się drzwi. Drzwi prowadzące do pokoju życzeń. Z jednej strony bardzo chciała zobaczyć, dokąd udaje się za każdym razem Malfoy, lecz wiedziała, że to niemożliwe. Pokój zawsze przyjmuje formę taką, jakiej dana osoba potrzebuje. Natomiast to nie znaczy, że nie może do niego po prostu wejść.

Otworzyła drzwi i wślizgnęła się do środka, zamykając je za sobą pośpiesznie. Jej oczom ukazało się ogromne, wręcz niekończące się pomieszczenie od góry do dołu wypełnione najróżniejszymi przedmiotami. Było tu wszystko. Stoliki, krzesła, różnokolorowe pufy i sofy, drewniane meble; biurka, szafy, komody, dziwne metalowe przedmioty, szkatułki, korale, lustra, puchary, porcelana. Dosłownie wszystko.

Idąc między stosami rzeczy, Miriel czuła się dziwnie spokojnie. Była tu sama i bardzo dobrze się z tym czuła. Przez chwilę przez myśl przebiegło jej, czy aby na pewno jest tu sama? Nie, odpowiedział cichy głosik w jej głowie. Czuła się, jakby za każdym razem wszędzie chodziła z obcą osobą.

W pewnym momencie, skręcając już trzeci raz w prawo, Miriel natknęła się na stos książek. Wszystkie miały podobne, brązowe, zniszczone okładki. Tytuły jednak były inne. Wzięła w dłoń jedną z nich i otworzyła na pierwszej stronie. Przejechała delikatnie opuszkami palców po kartkach, były szorstkie. Zapach książek nie był zbyt przyjemny.

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  Where stories live. Discover now