Rozdział 35. Wieczysta przysięga

419 15 1
                                    

Wyszli oboje z zamku.

- O czym niby chcesz rozmawiać? - zapytała Miriel, choć doskonale znała odpowiedź na to pytanie.

Chłopak nic nie odpowiedział. Trzymał ją mocno za przedramię i ciągnął za sobą po ośnieżonych błoniach. Pogoda była całkiem znośnia tego dnia- śnieg nie padał, a wiatr lekko muskał ich rozgrzane, zaczerwienione policzki. Miriel miała na sobie tylko bluzę, przez co szybko zmarzła. Przez większość drogi dało się usłyszeć tylko ich kroki w śniegu.

- Można wiedzieć gdzie idziemy? - spytała, odgarniając rude włosy z twarzy wolną ręką.

- Na pewno nie będziemy rozmawiać w zamku - prychnął i przyspieszył kroku.

Miriel czuła, że ból w jej przedramieniu narasta, ale nie dała po sobie tego poznać.

W końcu doszli na skraj jeziora, którego tafla była zamarznięta, tworząc piękną pokrywę lodową. Stali pod wielkim bukiem, którego ogromna korona, obsypana grubą warstwą śniegu, zasłaniała widok na szkołę.

Malfoy nareszcie ją puścił, ale nic nie powiedział. Wyglądał na mocno poddenerwowanego. Jego prawie białe włosy niemal zlewały się z bladą, poszarzałą cerą, wyróżniały się tylko widoczne cienie pod oczami. Wyglądał na mocno zmęczonego.

Miriel skrzyżowała ramiona, czując, że przemarzła na amen. Jej twarz wyglądała na równie niezdrową i zmęczoną, co jego.

- Co wiesz? - zapytał, nie patrząc na nią, tylko na jezioro. Jego szare oczy były podobnego koloru, co niebo dzisiejszego dnia.

- Mówiłam, że sporo - odrzekła Miriel, siląc się na to, by jej głos brzmiał pewnie. Musi improwizować. To szansa by się czegoś dowiedzieć.

Malfoy wyciągnął różdżkę i wycelował nią prosto w Miriel. Chciała zrobić to samo, lecz nie wydało jej się to w tym momencie niezbędne.

- Mów - powiedział i spojrzał na nią.

W jego zmęczonych oczach czaił się strach, który był ledwo dostrzegalny. Ubrany w czarny garnitur, który mocno kontrastował z jego mleczną cerą, wyglądał jeszcze bladziej. Patrzyła na niego obojętnym wzrokiem, a przez myśl przeszło jej tylko jedno. Czemu on jest taki przystojny?

Miriel stwierdziła, że najlepszą taktyką będzie po prostu rzucanie teorii, które sama wymyśliła. Albo ją wyśmieje, albo dowie się prawdy, sądząc po jego reakcji.

- Jak na śmierciożercę nie jesteś zbyt ostrożny - odezwała się po chwili, patrząc mu prosto w oczy. Była dziwnie spokojna, czuła, że ma pewną przewagę nad nim.

Oczy chłopaka otworzyły się nieco szerzej, co Miriel dostrzegła natychmiast. Na jego twarzy pojawił się jednak drwiący uśmiech.

- Czyżby? - zapytał, siląc się, by jego głos brzmiał stanowczo.

- Trochę nieudolna ta próba morderstwa - rzekła  Miriel, a jej serce znacznie przyspieszyło. Zaczęła się faktycznie stresować.

Uśmiech z jego twarzy zniknął w jednej sekundzie. Uniósł różdżkę nieco wyżej.

- Jeżeli już próbujesz kogoś zabić, może zrób to tak, by nie krzywdzić nikogo więcej. Biedna Katie - kontynuowała Miriel, a jego reakcja dodała jej tylko pewności siebie. Znów się nie myliła. Mimo to, bardzo by chciała, żeby jednak była to pomyłka.

Chłopak nie odzywał się. Pobladł jeszcze bardziej.

- Myślę, że w tej sytuacji powinieneś przyjąć pomoc Snape'a, którą tak ochoczo ci proponował. Mniej osób ucierpi - dodała. - A on wykona robotę za ciebie. Musi. Nie tak działa wieczysta przysięga, Draco?

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  Where stories live. Discover now