Rozdział 17. Niesprawiedliwa kara

525 20 3
                                    

Przez następne dni Miriel nie mogła się skupić na niczym. Wciąż myślała o szlabanie, który dostała pierwszy raz w swojej szkolnej karierze. Oczywiście wypracowanie doniosła zaraz po lekcji i poprosiła McGonagall o zmianę decyzji, lecz ta stanowczo odmówiła.

Była środa po południu i Miriel siedziała samotnie w bibliotece, pisząc wypracownie na obronę przed czarna magią, tak starannie, żeby nie było się do czego przyczepić. Skrobała piórem coraz mocniej po drugiej już rolce pergaminu, a wewnętrzna złość w niej narastała, bowiem za niedługo musi się stawić pod gabinetem McGonagall. Jej ambicja została przez to mocno nadszarpnięta.

Jednak coś w tym sprawiało, że chciało jej się tam iść. Tym czymś, a raczej kimś, był Malfoy. Miriel bardzo martwiło to, że ją to cieszy. Przecież on jest idiotą, mówiła sobie po raz dwudziesty dzisiejszego dnia. Była przerażona faktem, że może zaczyna jej się podobać. Obserwowała go na każdym kroku przez ostatnie parę tygodni, ale to było związane z odkryciem prawdy. Przez ostatnie lata blondyn zachowywał się karygodnie w stosunku do innych, a w szczególności do Pottera i jego przyjaciół. A z nimi przecież się kolegowała, powinna być po ich stronie.

Miriel przestała na chwilę pisać i zaczęła się mocno zastanawiać. On jest chamski, bezczelny, arogancki, wywyższa się, nienawidzi mugolaków... Te argumenty przekonały chwilowo Miriel, że tak naprawdę nie może jej się podobać. Lecz wtedy ujrzała oczami wyobraźni jego blond włosy, wysoką sylwetkę i zimne, przenikliwe oczy.

Zatrzasnęła, wściekła na siebie, podręcznik do obrony i wpakowała rzeczy do torby. To nie możliwe, powtarzała sobie. Nie-mo-żli-we. Próbowała go wyrzucić z myśli.

Wychodząc z biblioteki definitywnie jej się to udało, bo natknęła się na kogoś, z kim nie miała ochoty mieć żadnej konfrontacji.

- O, cześć - rzekł wysoki chłopak, uśmiechając się do niej.

- Cześć, Miles - rzuciła, udając, że się spieszy.

- Poczekaj chwilę! - powiedział, łapiąc ją za nadgarstek.

Miriel szybko uwolniła się z jego uścisku. Była wcześniej zła na siebie, ale teraz była wręcz wściekła na wszystko dookoła.

- Czego chcesz? - warknęła, piorunując go spojrzeniem.

- Możemy pogadać? - spytał, lekko zdziwiony jej tonem.

- Nie - powiedziała, próbując opanować emocje, lecz jej problemy z ich kontrolowaniem to utrudniały.

- Ale... - zaczął.

- Nie. Nie chce z tobą ani rozmawiać, ani się uczyć, ani robić cokolwiek innego, więc odczep się w końcu ode mnie, bo mam cię serdecznie dość. Tych twoich głupich podchodów, siedzenia w bibliotece i podglądania mnie. Mam tego dość, więc powtarzam kolejny i ostatni raz. Nie jestem zainteresowana, spieprzaj - wyrzuciła do z siebie w takim tępie, że aż była zaskoczona.

- A ty co się tak drzesz, Feanar? - zapytała z pogardą Pansy Parkinson, która właśnie wyszła z biblioteki, wraz z Zabinim.

- Co się stało? - spytała Hermiona, która akurat również opuszczała bibliotekę w towarzystwie Harry'ego.

Miriel cały czas jednak patrzyła na Milesa, którego mimika drastycznie się zmieniała. Teraz wyglądało na to, że nie tylko ona ma problemy z agresją, bo chłopak wyglądał na nieźle rozzłoszczonego.

- Oj, wybacz, że zdeptałam twoje potężne ego - powiedziała teatralnym głosem, a Potter parsknął śmiechem. - Przecież nikt ci nie śmiał zapewne nigdy wcześniej odmówić.

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  Where stories live. Discover now