Rozdział 76. Słodka hipokryzja

321 13 0
                                    

Już przed kolacją cały zamek wiedział co się stało. Ślizgoni byli nadwyraz wzburzeni. Zaraz po powrocie do salonu Gryffindoru Miriel spotkała Ginny i Hermionę, które o niczym nie wiedziały. Widząc jej stan, Miriel wytłumaczyła im co się stało. Obie były wystraszone i głośno zastanawiały się jak Harry mógł zrobić coś takiego. Hermiona wspomniała coś o jakimś księciu, lecz Miriel nie zawracała sobie głowy tym, co to znaczyło.


Jej przyjaciółki całkiem szybko pojawiły się w dormitorium, chcąc ją powiadomić o tym, co się stało. Szybko jednak zdały sobie sprawę z tego, że Miriel w tym uczestniczyła. I im opowiedziała, co się stało, zmywając krew z dłoni lodowatą wodą.

Na domiar tego po pół godzinie od zajścia została wezwana przez profesor McGonagall do swojego gabinetu, jako świadek zderzenia, by po raz trzeci opowiedzieć co się stało. Odpowiedziała na wszystkie pytania, jakie jej zadano. Po dłuższym czasie pozwolono jej odejść. Po wyjściu z gabinetu skierowała się z powrotem prosto do dormitorium, w którym na szczęście nie było jej przyjaciółek. Dopiero wtedy mogła odetchnąć z ulgą. Miała chaos w głowie i dopiero teraz dotarło do niej, co tak naprawdę się wydarzyło. Na szczęście nic mu nie będzie, pocieszała się Miriel.

Weekend był burzliwy. W sobotę miał się odbyć ostatni mecz quidditcha. Drużyna Gryfonów od początku dnia chodziła jednak wściekła i zawiedziona. Okazało się bowiem, że Harry, mimo uniknięcia wyrzucenia ze szkoły, dostał szlaban, który pokrywał się z meczem. Nie mógł zagrać. Angelina od samego świtu rzucała w każdego, kto do niej podszedł, wyzwiskami.

- Idziemy? - zapytała Maddy, która właśnie skończyła wiązać buty. - Mecz się zaraz zacznie.

- Tak - odparła Beth, odkładając podręcznik do transmutacji na szafkę nocną.

- Ja chyba zostanę - odparła Miriel, nie patrząc na żadną z przyjaciółek. Leżała na swoim łóżku bokiem, a wzrok wbiła w otwarte okno, przez które wlatywało jaskrawe światło.

- Przecież to ostatni mecz! - zawołała oburzona Maddy.

- Idźcie beze mnie - powiedziała stanowczo Miriel.

Przyjaciółki stały chwilę w ciszy, po czym wyszły i zabrały się z resztą Gryfonów w stronę stadionu.

Miriel nie miała ochoty oglądać meczu. On początku dnia myślała tylko o nim. Prawdopodobnie pani Pomfrey wypuściła już Malfoya ze skrzydła szpitalnego i Miriel zastanawiała się, gdzie może teraz być. Na mecz i on pewnie nie zamierza iść. Chciała z nim porozmawiać. Po prostu go zobaczyć. Wczorajsze wydarzenia dość mocno nią wstrząsnęły.

Odczekała pół godziny. W końcu przez otwarte okno dało się usłyszeć głos komentatora meczu. Rozpoczął się. W zamku nie został prawie nikt.

Wstała więc z łóżka i upewniwszy się, że ma ze sobą różdżkę, wyszła z dormitorium. Już zawsze musi mieć ze sobą różdżkę. W przypadku, gdyby kolejna taka sytuacja się powtórzyła.

Szła korytarzem, nie mając pojęcia dokąd się udać. Gdzie on może być? W najgorszym przypadku siedzi w salonie Ślizgonów. Miriel zdecydowała się wpierw sprawdzić pokój życzeń. Jest duże prawdopodobieństwo, że właśnie tam jest. Nie przepuściłby idealnej okazji robienia, czegokolwiek tam robi, gdy wszyscy są poza zamkiem.

Gdy znalazła się już przed tak dobrze znaną jej ścianą, przeszła wzdłuż niej trzy razy, skupiając swe myśli na wnętrzu pokoju. Po chwili ukazały jej się ogromne drzwi. Upewniła się szybko, że na pewno nikogo nie ma w pobliżu i wślizgnęła się do środka.

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  Where stories live. Discover now