Rozdział 77. Dotyk

348 13 0
                                    

Gryffindor wygrał mecz. Gdy tylko Miriel wróciła do salonu i usiadła czym prędzej w fotelu przy kominku, chwytając się jakiejkolwiek książki, do salonu wtargnęła chmara wiwatujących i ucieszonych uczniów. Świętowanie było huczne. Niemal od razu rozpoczęto imprezę. Harry dołączył dwadzieścia minut później. Snape musiała go długo przytrzymać. Gdy wszedł do salonu, minę miał bardzo niepewną, lecz od razu został wciągnęły do środka przez swoją drużynę.

- UDAŁO SIĘ! - ryknęła Angelina, nie mogąc przestać się uśmiechać. - WYGRALIŚMY!

Harry był w ciężkim szoku, ale po krótkiej chwili i on nie mógł przestać się uśmiechać. Przez tłum przecisnęła się Ginny i stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Pocałowali się na oczach wszystkich. W salonie nastała nagle głucha cisza, lecz nie trwała dłużej niż dwie sekundy, bo po chwili wszyscy wybuchli z powrotem w dzikiej radości.

- Od zawsze wiedziałam - powiedziała Miriel do dziewczyn, które siedziały na sofie naprzeciwko niej, wymieniając zdumione spojrzenia.

- Ja tam się z Potterem nie zadaję aż tak jak ty - odparła Maddy. To ona zawsze była osobą, która wszystko przeważnie wiedziała, bądź się domyślała, i prawie nigdy się nie myliła.

- No cóż, pasują do siebie - odparła Beth, która najwyraźniej już całkowicie straciła jakikolwiek zainteresowanie Harrym.

- Przynajmniej oni do siebie pasują - powiedziała Maddy, rzucającą przelotne spojrzenie Miriel. W pierwszej chwili wydały jej się dziwne słowa Maddy, a potem przeleciało jej przez głowę, że ona wie. Ale skąd miałby widzieć? To niemożliwe. Nikt ich nie widział. Na pewno miała na myśli kogoś innego.


Nazajutrz Miriel obudziła się wyjątkowo późno. Dochodziła godzina dziewiąta, a o dziesiątej miała się spotkać z Draco.

W Wielkiej Sali zastała swoje przyjaciółki jedzące śniadanie. Dołączyła do nich, nakładając na talerz dwa tosty, smarując je obficie dżemem.

Dziś był dość stresujący dzień. Od dwunastej miały się odbyć egzaminy z teleportacji. Beth siedziała jak na szpilkach, lecz nie odezwała się ani słowem, odkąd miała miejsce ich sprzeczka na ten temat. Maddy jednak nie wyglądała na nerwową. Trzymała w rękach Proroka Codziennego, przeglądając pierwszą stronę.

- Znowu jakaś rodzina została zamordowana - rzekła ponuro.

Miriel westchnęła w duszy. To, co teraz dzieje się w ich kraju przerażało ją. I nie tylko ją, a wszystkich dookoła.

- Powodzenia na egzaminie - rzekła Miriel parę minut później, gdy skoczyła jeść śniadanie.

- Dzięki - odparła Maddy, nadal przeglądając Proroka.

- Idę do biblioteki - oznajmiła dość przekonująco.

Wróciła więc do dormitorium, spakowała potrzebne książki oraz notatki i chwilę przed dziesiąta ruszyła na piąte piętro. Denerwowała się. Bała się jak może potoczyć się ta rozmowa. Nie widziała, na czym stoją i jak od teraz będzie wyglądać ich relacja, ale liczyła na najlepsze. Na pewno nie będzie publiczna. To jest pewne.

Stanęła przed wejściem do łazienki i szepnęła hasło, którego użyła ostatnim razem. Na szczęście drzwi się otworzyły i wślizgnęła się do środka. Poczuła charakterystyczny, wilgotny zapach. Słońce wlatywało przez okna wypełnione witrażami, tworząc kolorowe cienie. Marmurowa posadzka wręcz lśniła, a ogromny basen był napełniony wodą i bąbelkami, jakby przed chwilą ktoś z niego korzystał.

Malfoya nie było, więc Miriel usiadła na niskim parapecie i czekała aż chłopak się pojawi. Nie minęło jednak pięć minut, a wszedł do pomieszczenia. Uśmiechnęła się delikatnie na jego widok, jakby sama do siebie. Malfoy jednak miał dość przybitą minę.

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  Where stories live. Discover now