Rozdział 67. Łzy

395 20 8
                                    

Zaraz po kolacji Miriel skierowała się w stronę wieży astronomicznej, mając ogromną nadzieję, że chłopak przyjdzie. Nie widziała go na kolacji, co automatycznie podjudziło jej wątpliwości.

Gdy dotarła na wieżę, nikogo nie było. Postanowiła jednak poczekać. Wyszła na zewnątrz, opierając łokcie na barierce. Był bardzo zimny wieczór. Zaczynał się marzec, a po śniegu nie było śladu. Mimo to do wiosny jeszcze kawałek. Nocą nadal były przymrozki. Szczęście dopisało, że niebo było czyste, usiane gwiazdami. Miriel poczuła się bardzo spokojna.

Usłyszała kroki. Odwróciła się i ujrzała Malfoya. Jego blada twarz w świetle księżyca wyglądała jak twarz topielca; trupioblada, wręcz sina. Nie wyglądał najlepiej. Szare oczy straciły swój błysk, przyćmione ciemnymi cieniami znajdującymi się pod nimi.

- Przyszedłeś - ucieszyła się.

- A co miałem zrobić? - odrzekł niechętnie. - Może nareszcie się czegoś dowiem.

Podszedł do barierki obok Miriel i oparł się o nią w ten sam sposób, wbijając spojrzenie w ciemny horyzont. Westchnął i odwrócił twarz w stronę dziewczyny. Przyglądał jej się uważnie przez chwilę.

- Lepiej wyglądasz - przyznał. - Czyli mam sądzić, że ci się udało?

- Tak - odrzekła, uśmiechając się mimowolnie. - Więc...

I opowiedziała mu wszystko. Zaczęła od okropnego bólu, który czuła tamtej nocy, potem opowiedziała o rozmowie z Dumbledorem, nie omijając niczego, co jej przekazał. Później przeszła do lekcji z Firenzo.

- Czekaj - przerwał jej chłopak. - Czyli udało Ci się te twoje... moce jakoś odzyskać?

- Bardziej je wybudzić, niż odzyskać, bo nigdy wcześniej ich nie miałam i nie sądziłam, że kiedykolwiek będę - odparła i wróciła do kontynuowania opowieści.

Opowiedziała o tym, jak udało jej się pokonać klątwę z użyciem nowych mocy. Kiedy skończyła całą opowieść, zawiesiła się na chwilę. Obiecała Dumbledorowi, że nie powie nikomu o swoich mocach, a mimo to wyjawiła tę informację. Była dziwnie mocno przywiązana do niego. Kompletnie nie zdała sobie sprawy z tego, że było to bardzo głupie. Jeżeli Voldemort będzie chciał wyciągnąć z niego informacje, zrobi to. Idiotka, pomyślała. Miała do niego jednak zaufanie. Widziała jednak, że to zaufanie może zniknąć z użyciem jednego zaklęcia...

- Czyli ten pierścień może dać mu nieśmiertelność? - spytał bezbarwnym głosem, usiłując zamaskować strach w nim.

- Tak. Ale nie dostanie go. Gdyby mnie zabił, kamień straci moc. Jak odbierze go siłą, również nie zadziała. Jedyny sposób, w jaki może go zdobyć, to gdy ja mu go podaruje dobrowolnie. A to nigdy nie będzie miało miejsca - rzekła, wpatrując się w czarne niebo.

Stali chwilę w ciszy. Mroźny wiatr wiał  mocno, rozwiewając rude włosy Miriel na wszytstkie strony. Temperatura spadła, zrobiło się naprawdę zimno. Mimo to Miriel nie odczuwała zimna. Normlanie trzęsłaby się teraz, chcąc jak najszybciej wrócić do ciepłego dormitorium. Teraz jednak było jej ciepło. Musiało mieć to coś wspólnego z jej nowymi umiejętnościami.

Spojrzała na chłopak, który dygotał lekko z zimna. Miała ochotę go przytulić, lecz coś ją powstrzymywało. Nadal nie była pewna co on tak naprawdę do niej czuje.

- Cieszę się, że żyjesz - powiedział ponuro. - Przynajmniej jednemu z nas się udało.

- Nie mów tak - rzekła ze współczuciem Miriel, widząc jego puste, pozbawione emocji spojrzenie, wpatrujące się w nieprzeniknioną ciemność.

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  Where stories live. Discover now