Rozdział 8. Smierć to najgorszy wróg

626 26 2
                                    

- Jak było? - zapytała Maddy z nadzieją w głosie, kiedy wszystkie trzy leżały w łóżkach w dormitorium.

- Na początku nie aż tak źle jak myślałam, że będzie, ale potem dość niekomfortowo - odrzekła Miriel i naciągnęła na siebie kołdrę.

- Kiedy się znowu spotykacie? - spytała, a w odpowiedzi usłyszała prychnięcie Miriel, co oznaczało jasną sugestie, że nigdy.

- Dramatyzujesz - powiedziała Beth, przeczesując swoje blond włosy.

- Ja dramatyzuję? To może idź i umów się z Potterem - rzekła Miriel, którą denerwowało nastawienie przyjaciółek.

- Co to ma do rzeczy? - zapytała Beth i obrzuciła ją znaczącym spojrzeniem.

Miriel już nic nie odpowiedziała. Przykryła się kołdrą po szyję i odwróciła do nich plecami.

Wrzesień minął dosyć szybko. Nawał prac domowych i nauki był tak duży, że pochłaniał większość wolnego czasu. W dormitorium dziewczyn wszędzie walały się pergaminy lub stare prace domowe.

Sytuacja z Milesem wcale się nie uspokoiła. Pytał się Miriel o wspólną naukę jakieś trzy razy, a ona za każdym razem wymyślała jakąś wymówkę. Raz musiała koniecznie odwiedzić panią Pomfrey, bo jej przyjaciółka wylądowała w skrzydle szpitalnym z ciężkim zatruciem pokarmowym. Nie brzmiało to zbyt wiarygodnie, ale Miriel sądziła, że chłopak w końcu się zorientuje, że nie ma ochoty się z nim uczyć. Mimo to nie dawał za wygraną i nie wiedziała już, co robić. Zachowywał się jak myśliwy, który upatrzył sobie zwierzynę i nie spocznie, póki ta nie wpadnie w jego pułapkę.

Lekcje eliksirów nie były też zbyt dobrym doświadczeniem. Harry Potter stał się ulubionym uczniem Slughorna i podejrzanie zrobił się bardzo dobry z eliksirów, ale Miriel nie zwracała na to uwagi. Przy stole, króry niestety musiała dzielić z Ślizgonami, atmosfera bywała różna. Przeważnie się ignorowali, co cieszyło Miriel. Draco Malfoy dał jej spokój i jakby kompletnie zapomiał o jej istnieniu. Dziwne było to, że zaczął opuszczać pojedyńcze lekcje, czego wcześniej nigdy nie robił. Przez większość dnia chodził z ponurą miną, a Crabbe i Goyle łazili za nim jak cienie. Już nie nękał nawet Pottera tyle, ile lata wcześniej. Definitywnie coś było na rzeczy.

Profesor Snape okazał się jednym z lepszych nauczycieli obrony jakich mieli. Co prawda nienawidził Pottera, co okazywał na każdym możliwym kroku, szczególnie po tym jak mu odpyskował na pierwszej lekcji. Do Gryfonów również nie pałał entuzjazm. Zadawał wyjątkowo dużo pracy domowej, ale dawało to dość dobre skutki.

Miriel była też dość zmartwiona sytuacją w kraju. Niemal codziennie w Proroku Codziennym dowiadywała się o nowych porwaniach, tajemniczych zniknięciach, a nawet morderstwach. Coraz częściej pisała do rodziny, aby upewnić się, że są bezpieczni. Hanna Abbott tydzień temu wywołano na lekcji. Okazało się, że jej matka została zamordowana, a Hanny od tamtej pory nikt nie widział.

Dni były coraz zimniejsze, deszcz bębnił w okna, a wiatr szumiał zawzięcie, jakby chciał porozbijać szyby w zamku. Pewnego piątkowego październikowego dnia Miriel obudziła się w wyjątkowo dobrym humorze. Ubrała się w szatę i wyszła z dormitorium jako pierwsza, pozostawiając przyjaciółki pogrążone we śnie.

W Wielkiej Sali usiadła samotnie i zabrała się za jedzenie śniadania. Humor delikatnie jej się pogorszył, gdy zobaczyła przez wielkie okna sali, że pada deszcz ze śniegiem. Oficjalny koniec szansy na dobrą pogodę albo chociaż odrobinę słońca.

Kiedy Miriel przeżuwała ostatni kawałek tosta, salę wypełniły dziesiątki sów. Rudowłosa miała nadzieję dostać jakiś list, lecz na nadziejach stanęło. Pewnie rodzice ciężko pracują, a babcia... nie wiadomo. W ostatnim czasie nie korespondowali zbyt dużo.

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  Where stories live. Discover now