Rozdział 51. Nadzieja

399 22 2
                                    

Draco stał niemal przy samym wejściu, czekając na Miriel. Gdy weszła, obdarzył ją spojrzeniem, którego nie mogła rozgryźć. Przeszli kawałek bez słowa, zatrzymując się przy jakiejś śnieżnobiałej rzeźbie czarodzieja, otoczonej starymi książkami, których okładki były tak zdarte, że nie było widać tytułów.

- Więc? - spytała Miriel, krzyżując ramiona. Poczuła, jak rośnie w niej złość. - Namyśliłeś się już? Czy potrzbujesz kolejnego tygodnia?

- Musiałem to przeanalizować - odrzekł spokojnie, opierając się o rzeźbę, również krzyżując ramiona.

Miriel parychnęła. Serce biło jej coraz szybciej i zrobiło jej się nieco zbyt ciepło. Szybkość, z jaką się denerwowało była zawrotna.

- Świetnie. Mogłeś przynajmniej mi to powiedzieć tydzień temu, a nie zostawić mnie samą, odchodząc bez słowa - warknęła, patrząc na niego wrogo. Chłopak jednak zdawał się być cały czas spokojny. - I co? Co chcesz powiedzieć?

- Mogłabyś się najpierw trochę uspokoić? - zapytał, obserwując ją badawczo. - Ta złość nie wyjdzie to nikomu na dobre, a szczególnie tobie po ostatniej sytuacji.

Miriel czuła, że supeł stresu w jej żołądku się zaciska, bo blondyn miał rację jego słowa  jednak sprawiły, że zdenerwowała się jeszcze bardziej. Najgorsze było to, że zdawała sobie sprawę, iż to wszystko przez ten cholery jad, nadal krążący w jej krwiobiegu, a i tak uległa mu w emocjach.

- Nie mów mi, co mam robić - powiedziała wyzywająco.

Chłopak jednak czekał cierpliwie, nie mówiąc nic więcej. Miriel wzięła niepostrzeżenie pare głębokich wdechów, co nieco pomogło. Teraz poczuła się głupio.

- No więc słucham - rzekła, siląc się na opanowany ton głosu.

- Szczerze nie wiem, co mam ci powiedzieć. Przemyślałem to, ale nie mam pojęcia jak pozbyć się tego jadu. Można próbować elikairami, ale wątpię, że to przyniesie jakiś efekt. Możliwe, że będą o tym informacje w dziale ksiąg zakazanych. Tak się składa, że mam zgodę od Snape'a, więc mogę czegoś poszukać - powiedział, nie przestając na nią patrzeć. Za jego spojrzeniem kryła się troska, lecz Miriel miała wątpliwości, co do jej autentyczności. Denerwowało ją jego przenikliwe spojrzenie, więc odwróciła się plecami, podchodząc do jakiego starego, zardzewiałego wieszaka na ubrania.

- Dojście do takiego wniosku zajęłoby ci dwie minuty, a nie tydzień. To raczej oczywiste - rzuciła obojętnie, choć sama nie wpadła na to, by poszukać w dziale ksiąg zakazanych. Nieraz jednak szukała odpowiedzi w zwykłych książkach. Bezskutecznie. O takich sytuacjach nigdzie nie pisano.

Nagle uderzyło ją dziwne uczucie. Zdała sobie z czegoś sprawę. Z czegoś bardzo, ale to bardzo oczywistego, czego nie dostrzegła wcześniej.

- Chwila - powiedziała, odwracając się w jego stronę. Jej mina nie wróżyła nic dobrego, a chłopak najwidoczniej to zauważył, bo poruszył się nerwowo. - Czy ty naprawdę myślisz, że jestem taka głupia?

- O co ci chodzi? - zapytał, a jego ton przybrał surowy wydźwięk. Z twarzy zniknęły wszelkie przejawy potencjalnie fałszywej troski, a zastąpił je chłód.

Miriel zaśmiała się ironicznie. Coraz więcej faktów do niej dochodziło.

- Wyznałam ci wszystko. Dosłownie wszystko, nawet nie wiem czemu. Z perspektywy czasu było to pochopne. Ale wyznałam, tak jak ty mi. Zaproponowałam ci pomoc i to nie pierwszy raz, a ty, gdy ja jej potrzebuję, odchodzisz sobie bez słowa - powiedziała, patrząc na niego z wyrzutem. - Mówiłam, że nad domem mojej babci był mroczny znak. A jaki z tego wniosek? To Voldemort chce zdobyć ,,tą rzecz", przez którą zabili moją babcie, i o której powiadomiła mnie w liście, nie chcąc zdradzać co to dokładnie jest. Drogą konkluzji łatwo dojść do kolejnego wniosku, że chodzi o ten pierścień. Choć nie mam pojęcia, co w nim niezwykłego - Wskazała na swoją dłoń, na której połyskiwał błękitny kryształ. - Do tego ten głos w mojej głowie? On go również pragnie. Chce zdobyć ten pierścień za wszelką cenę. Nie wiem jak zamierza to zrobić, ale najwyraźniej pierwszym krokiem jest moja śmierć.

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  Where stories live. Discover now