Rozdział 88. Malfoy Manor

298 13 0
                                    

Miriel otworzyła oczy. Od teleportacji ją zemdliło. Dookoła nie było nic, wszystko pochłaniała ciemność. Nie padało i było nieco chłodniej. Ktoś znów chwycił ją za ramię i pociągnął za sobą.

Szli parę minut, gdy jej oczom ukazał się ogromny dwór. Był wysoki na minimum trzy piętra, po bokach zakończony szpiczastym dachami, przypominającymi wieże. Dziesiątki okien, a z trzech z nich sączyło się światło. Budynek miał surowe wykończenie, wydawał się bogaty, lecz mroczny.

Droga otoczona wysokim żywopłotem wiodła do stalowej bramy. Gdy pod nią dotarli, Snape uniósł ramię, a brama stanęła przed nimi otworem. Miriel wydedukowała, że chodziło o mroczny znak. Nie miała pojęcia, gdzie są.

Szli dalej wzdłuż żywopłotu, zmierzając w stronę drzwi wejściowych. Pachniało tu wilgocią, a nad budynkiem wiła się delikatna mgła. Srebrzysty blask księżyca rozświetlał im drogę.

Miriel zaczął się zastanawiać, co robić. Musi jakoś stąd uciec, ale wie, że to prawie niemożliwe. Otaczała ją grupa śmierciożerców, a w środku zapewne było ich jeszcze więcej. Sprawa pierścienia zaczęła ją martwić. Jeżeli go nie odda, zabije ją. Jeżeli go odda również ją zabije, bo zorientuje się, że stracił moc. Sytuacja była krytyczna. Jedyną opcją jest Draco, który może jej pomóc. To było jednak równie niebezpieczne, bo i on może stracić życie.

Została jej ostatnia opcja. Musi się uwolnić, korzystając ze swoich mocy. Tu też był problem, lecz najmniejszy ze wszystkich. Nigdy wcześniej nie ich nie użyła aż na taką skalę. Wiedziała, że będzie musiała się bardzo postarać. Nie miała różdżki. Nie wiedziała też, czy jej moce mogą przeciwdziałać jakkolwiek zaklęciom.

Dotarli pod drzwi i weszli do środka. W pomieszczeniu panował półmrok, lecz było jaśniej niż na zewnątrz. Miriel zauważyła, że tylko ona ma przemoczone ubrania i włosy. Reszta zapewne użyła czarów, by się osuszyć.

Na końcu korytarza pojawiła się wysoka kobieta. Miała blond włosy, surowe, wyniosłe spojrzenie i rysy podobne do Draco. Czy to jego matka? Czy to jest dwór Malfoyów, pomyślała Miriel. Spojrzała na Draco, a na jej twarz przez chwilę zagościła ulga. Potem jej spojrzenie przeniosło się na Miriel.

- Cyziu, zamknij tego mieszańca w piwnicy, Czarny Pan przybędzie za pare godzin - powiedziała Bellatrix i pchnęła Miriel do przodu.

- Ja to zrobię - powiedział szybko Draco i zanim ktokolwiek zdążył zaprotestować, złapał Miriel pod ramię i pociągnął czym prędzej za sobą.

Przeszli przez hol i weszli do dużego pomieszczenia, które przypominało trochę salon. Było w chłodnych, ponurych barwach, po lewej stronie znajdował się kominek, w którym od dawna się nie paliło. Po prawej przez wysokie do samego sufitu okna, wpadało światło księżyca, tworząc prostokątne cienie na marmurowej posadzce.

Na końcu znajdowały się kolejne schody, prowadzące w dół. Zeszli po nich i weszli do pomieszczenia bez okien. Piwnica pusta i bardzo duża. W powietrzu unosił się dziwny zapach.

- Wymyślę coś - szepnął do niej Draco.

Miriel spojrzała w jego przerażone oczy, a sama próbowała zachować spokój.

- Idź już - powiedziała cicho. Nie chciała, by ktokolwiek pomyślał, że jej pomaga. - Nie martw się o mnie.

- Jeżeli się uda to... - zaczął.

- Draco. - Głos Narcyzy odbił się echem po pomieszczeniu.

Draco odwrócił się szybko i spojrzał na matkę, która stała na schodach. Spojrzała na niego podejrzliwie, po czym przeniosła spojrzenie na Miriel.

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें