- Zostało dziesięć minut - oznajmił Slughorn, omiatając wzrokiem klasę.
Miriel kroiła z zawrotną prędkością ostatni składnik potrzebny do eliksiru, który ważyli na dzisiejszej lekcji. Było to w formie sprawdzianu, ale i przypomnienia przed egzaminami.
Pansy Parkinson, która skończyła swój eliksir już parę minut temu, wbiła znudzone spojrzenie w kociołek Blaise'a. Zabini był trochę w tyle, ale nie okazywał żadnego zdenerwowania, wręcz przeciwnie. Zachował stoicki spokój i kroił z gracją korzonki.
Miriel skoczyła swój eliksir idealnie z zakończeniem czasu. Odetchnęła z ulga i nalepiła na fiolkę z próbką eliksiru swoje nazwisko. Spojrzała na Draco, który skończył pracę równo z nią. Nie zerknął na nią, lecz wiedziała, że poczuł jej spojrzenie na sobie. Od paru dni nie mieli czasu się spotkać z powodu nawału nauki. Nauczyciele przy każdej możliwej okazji przypominali im, że zbliżają się egzaminy.
Gdy zadzwonił dzwonek, wszyscy zaczęli w pośpiechu zbierać swoje rzeczy, by jak najszybciej udać się do Wielkiej Sali na obiad.
- Panie Malfoy, prosiłbym na słówko - odrzekł Slughorn niespodziewanie.
Malfoy westchnął i z ogromną niechęcią zaczął pakować swoje rzeczy, by jak najbardziej wydłużyć czas do rozmowy z nauczycielem. Miriel zaczęła się specjalnie ociągać z pakowaniem, układając wszystko dokładnie w swojej torbie.
- Umrę z głodu - rzuciła Pansy i wraz z Blaisem, nie czekając na Draco, wzięli swoje rzeczy i wyszli. Sala była już prawie pusta. Najwyraźniej wszyscy byli okropnie głodni lub po prostu chcieli jak najprędzej opuścić salę wypełnioną przeróżnymi zapachami, które mogą przyprawić o ból głowy.
- Od dwóch tygodni nie dostałem od pana ani jednego wypracowania. Przypominam, że były zadane trzy - zaczął Slughorn, gdy Draco zjawił się przy jego biurku. Miriel udawała, że nie słucha, przegrzebując torbę po raz piętnasty z zamyśloną miną.
- Prosiłbym o jak najszybsze nadrobienie tych zaległości. W innym przypadku zostanie pan z bardzo przykrymi ocenami na koniec roku - rzekł Slughorn. Malfoy patrzył pustymi oczami w przestrzeń, jakby to w ogóle nie słuchał.
- Rozumiem - odparł obojętnie.
Miriel nie mając już pomysłu, wyciągnęła z torby przypadkową kartkę i wyszła z sali, bojąc się, że Slughorn zaraz ją wyprosi.
Nie minęły jednak dwie minuty, a Draco wyszedł za nią. Czekała na niego oparta o ścianę. Korytarz był już niemal pusty, wszyscy byli w Wielkiej Sali. Ruszyła jednak niemal natychmiast korytarzem. Zawsze ktoś może ich zobaczyć. Szli w niewielkiej odległości, lecz na tyle dużej, że nie wydawało się to dziwne.
- Pomóc Ci z tymi wypracowaniami? - zaproponowała, zerkając w jego stronę.
- Dam radę - odrzekł.
Jego twarz wydawała się wypłukana z wszelakich pozytywnych emocji. Miriel wręcz bolało patrzenie na niego. Pustka i obojętność, które okazywał w stosunku do życia i sytuacji, w jakiej się znajdował, robiła się niebezpieczna. Tak mało czasu, pomyślała. Odpędziła szybko tę myśl, nie chcąc się tym zajmować teraz. I tak już każdej nocy przed snem próbowała wymyślić cokolwiek, co by pomogło Draco.
Jego cienie pod oczami pogłębiały się z dnia na dzień. Spał coraz mniej. O ile w ogóle spał. Mimo że Miriel wiedziała dokładną różnicę w jego wyglądzie, inni zdawali się tego nie zauważać. Ukrywał to pod maską nonszalanckiej melancholii. Wszystko przykryte drogimi ubraniami, minimalistyczną biżuterią i gładko zaczesanymi włosami o perłowym połysku.
![](https://img.wattpad.com/cover/297500973-288-k236969.jpg)
YOU ARE READING
𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy
FanfictionMiriel Feanar to szesnastoletnia czarownica. Ale czy tylko czarownica? Zaczyna swój szósty rok w Hogwarcie, a jej życie staje pod znakiem zapytania, gdy staje się celem Lorda Voldemorta po śmierci swojej babci. Jak potoczą się losy wyjątkowej dziewc...