Rozdział 31. Zakazany las

450 14 2
                                    

Wchodząc do dormitorium Miriel modliła się, by jej współlokatorki spały. Nie miała najmniejszej ochoty się znowu wykłócać. Na szczęście kotary ich łóżek były zaciągnięte - spią. Albo przynajmniej udają, że śpią.

Miriel szybko zmyła makijaż, przebrała się w piżame i wskoczyła do łóżka, również zaciągając kotary. Długo nie mogła zasnąć. Do później nocy jej umysł zajmował ten Ślizgon. Nie wiedziała co o tym wszystkim co dziś usłyszała myśleć.

Rankiem obudziła się dość późno. Odsłoniła kotary łóżka i zobaczyła, że dormitorium jest puste. Dziś zaczynała się przerwa świąteczna i wszyscy wyjeżdżali do domów. Prawie dwa tygodnie ferii zimowych. Miriel żałowała, że tak jak inni nie mogła wyjechać do rodziny. Bardzo chciałaby spędzić czas z rodzicami, a jeszcze bardziej chciałaby, żeby jej babcia żyła i jak co roku spędziliby święta razem w czwórkę.

Do pory obiadowej nie ruszała się z łóżka. Chciała w końcu odpocząć, ale natłok myśli w jej głowie nie pozwalał na to. W końcu wstała, przebrała się i ruszyła na obiad do Wielkiej Sali. Ciekawe ile osób zostało w Hogwarcie, pomyślała.

Weszła do cudownie udekorowanej sali i jeszcze nigdy nie widziała jej aż tak pustej. Przy stole Gryfonów siedziało tylko dwóch pierwszoroczniaków i jeden uczeń z czwartego roku. Przy stole Krukonów i Puchonów bardzo podobnie. Co dziwne stół Ślizgonów był niemal pusty, prócz jeden małej dziewczynki siedzącej na skraju ławy. Miriel była chyba najstarsza ze wszystkich obecnych uczniów.

Nałożyła na talerz mały kawałek zapiekanki ziemniaczanej i zaczęła jeść. Mimo, że w Hogwarcie był naprawdę cudowny klimat świąteczny, nigdy nie marzyła tak bardzo o tym, by znaleźć się w domu.

Nagle do sali ktoś wkroczył. Miriel podniosła spojrzenie i prawie zakrztusiła się zapiekanką. Do stołu Slytherinu zmierzał nie kto inny, jak Draco Malfoy. Co on tu robi, pomyślała Miriel, odprowadzając go wzrokiem. Była pewna, że i on wyjedzie na święta. Nagle poczuła się nieco lepiej.

Reszte dnia spędziła na odrabianiu prac domowych, które zostały zadane na następny semestr. Wolała mieć to już za sobą, a że nie było tego dużo, uporała się z tym do kolacji.

O godzinie dziewiętnastej była jednak na tyle zmęczona, że postanowiła się chwilę zdrzemnąć. Poszła więc do pustego dormitorium i po chwili usnęła.

Znów siedziała na skraju jeziora. Głucha cisza. Znów szła przez błonia. Znów ujrzała przerażającą, tajemniczą postać o czerwonych oczach. Znów biegła przez zakazany las. Słyszała swoje imię. Znów zobaczyła białe, oślepiające światło. Była gotowa znów się obudzić, lecz wtedy stało się coś dziwnego. Sen się nie skończył.

Oślepiające światło nagle pobladło i wyłoniła się z niego postać. Przez chwilę Miriel nie mogła rozpoznać kto to by, ale była wręcz przekonana, że zna ją.

I wtedy ją ujrzała. Wysoka, przepiękna kobieta o długich, rudych włosach splecionych w wytworny warkocz spoglądała na nią z ciepłym uśmiechem na twarzy, a z jej ust wydobyło się imię:

- Miriel.

Ten jeden raz Miriel usłyszała swoje imię wyraźnie, które przez wcześniejsze miesiące słyszała z oddali, stłumione. Nie mogła uwierzyć swoim oczom. Była to jej babcia. Miała na sobie swoją ulubioną błękitną sukienkę ze złotym paskiem, przeplatającym jej talie. Stała pośrodku lasu, w miejscu gdzie drzewa rosły rzadziej, przypominało to polanę. Jej bose stopy dotykały mchu, a wokół jej ciała widniała dziwna, złota poświata, dzięki czemu jej osoba była bardziej widoczna.

Miriel wpatrywałam się w nią ze zdziwieniem i szokiem. To nie mogło być prawdą. Ale wyglądała tak prawdziwie. Miriel jeszcze nigdy w swoim śnie nie widziała kogoś aż tak dokładnie, jak jej. Każdy szczegół jej ciała, twarzy, włosów był idealny. Tak, jakby stała przed nią faktycznie jej babcia. Wydawało się to tak realne, a zarazem nierealne.

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  Where stories live. Discover now