Rozdział 56. Ból

386 18 0
                                    

Miriel otworzyła oczy. Zobaczyła ciemność. Był środek nocy. Obudziła się nagle, niespodziewanie, powstrzymując się od krzyku. Zeszła z łóżka i na oślep trafiła na łazienki, zapalając światło. Nie wiedziała co się dzieje. Czuła ogromny, wręcz nie do zniesienia ból.

Spojrzała w lustro i ujrzała spoconą, białą jak kreda twarz. Jej usta miały wręcz siny kolor. Wyglądała, jakby umarła we śnie, a jej duch wpatruje się w swoje martwe odbicie.

Nagle poczuła przypływ mdłości i pochyliła się nad toaletą. Zwymiotowała. Przetarła usta rękawem piżamy i oparła się plecami o ścianę, siadając na ziemii. Przez tak nagłe wyrwanie ze snu minęło parę chwil, zanim zorientowała się, gdzie się znajduje. Nadal jednak nie wiedziała, co się dzieje. Zacisnęła mocno zęby i powieki. Ból był okropny. Nie do wytrzymania. Nie wiedziała gdzie go czuje. Czy w jednym miejscu, czy w całym ciele. Był tak silny, że przyćmiewał jej umysł i zdawał się promieniować w każdej najmniejszej komórce jej ciała. Z sekundy na sekundę było coraz gorzej. Oddychała ciężko, jakby każdy oddech był jej ostatnim.

W końcu nie wytrzymała, a jej gardło rozdarł przepełniony bólem krzyk. Miała wrażenie, jakby każda kość w jej ciele się łamała na okrągło. Chwilę później otwarły się drzwi łazienki.

- Co się dzieje? - zapytała nieprzytomnym głosem Maddy, mrużąc oczy od światła. Za nią stała równie zdezorientowana Beth.

Miriel nadal siedziała na ziemii z zaciśniętymi powiekami. Nie mogła ich otworzyć, nie mogła złapać nawet wdechu. Tak okrutnego bólu nie czuła w całym swoim życiu. Właśnie tak wyobrażała sobię klątwę Cruciatus.

- CO SIĘ STAŁO?! - krzyknęła przerażona Maddy, która dopiero po chwili zorientowała się, co się dzieje. Uklęknęła przed Miriel w wyraźnym szoku.

Znów krzyknęła. Ten krzyk pozwalał jej uwolnić choć jedną setną tego bólu. Jej umysł próbował walczyć z tym co się działo, lecz nie miał pojęcia, co robić. Miriel nic nie widziała, ani nie słyszała. Żadne bodźce nie docierały z zewnątrz. Wszystko było stłumione przez ból.

- CO CI JEST!? - krzyczała do niej Maddy. Ujęła jej twarz w dłonie, próbując zmusić Miriel, by na nią spojrzała, lecz ta nie zdołała otworzyć oczu. Z zaciśniętych powiek sączyły się łzy.

Miriel nie odpowiadała. Czuła, jakby jej ciało konsumował ogień. Jakby płomienie wyżerały jej skórę, krążyły w żyłach, zamiast krwi. Obracały powoli jej ciało w pył.

- Szybko, biegnij po kogoś! - powiedziała roztrzęsiona Maddy do Beth, która była w ciężkim szoku. Zerwała się jednak od razu, wybiegając pośpiesznie z dormitorium.

Maddy nie wiedziała, co robić. Patrzyła bezczynnie na Miriel, która cały czas krzyczała. Krzyki były przepełnione takim cierpieniem, jakby dosłownie ją torturowano.

- Popatrz na mnie - rzekła Maddy, a jej głos wyraźnie drżał.

Miriel nie reagowała. Słowa Maddy mie docierały do niej. Przez chwilę czuła lodowaty chód na policzku i wiedziała, że leży na ziemi. Jedyne o czym teraz marzyła to o śmierci. Żeby nadeszła jak najszybciej.

Po dłuższej chwili zjawiła się profesor McGonagall. Miała na sobie długą, kraciastą piżamę i wyglądała na wystraszoną.

- Niech pani profesor jej pomoże, nie wiemy co jej się stało - powiedziała Maddy przez łzy, krzywiąc się na każdy kolejny krzyk Miriel.

- Pomóżcie mi, trzeba ją zaprowadzić do Pani Pomfrey - rzekła szybko McGonagall i razem z Beth podniosły ją na nogi. Widocznie i ona nie miała pojęcia co się dzieje.

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  Where stories live. Discover now