Rozdział 84. Ochrona

307 13 3
                                    

Miriel wróciła do dormitorium zmęczona i w podłym humorze. Wiedziała, że Malfoy był wykończony psychicznie, a ona nie mogła nawet na niego spojrzeć. Nie chciała wiedzieć, jak okropnie musi się teraz czuć. Zapewne myśli, że nawet Miriel go w jakimś stopniu odrzuciła.

Położyła się do łóżka z miażdżącym poczuciem winy, lecz jej zmęczenie wzięło górę i po chwili zasnęła zatracona w ponurych myślach.

***

Nie widzieli się parę dni. Draco unikał jej i nie pojawiał się na lekcjach przez co martwiła się jeszcze bardziej. Na posiłkach również rzadko bywał, prawdopodobnie jadł w dormitorium. Żałowała tego, jak postąpiła, choć miała nadzieję, że jej wybaczy. Wystraszyło jedno spojrzenie, wyrażające zrozumienie. Nie była w stanie tego zrobić, a teraz stres, jaki się w niej kumulował nie pozwalał normalnie funkcjonować. Nie miała pojęcia gdzie jest i co robi. Nie może nikogo zapytać czy go widzieli albo jak się czuje.

Do tego egzaminy były już lada chwila, a jej naturalny zapał do nauki wygasł. Nie wiedziała, jak go z powrotem odpalić. Robiła nic nie wnoszące powtórki, przy których nie mogła się skupić, myślała o wszystkim, tylko nie o nauce. Z tyłu głowy zawsze pozostawał strach o rodziców. Nigdy nie wiadomo co może się wydarzyć. Ponadto sytuacja z Harrym zdawała się nieco ucichnąć, choć i tak nie miała pojęcia, co chłopak zamierza zrobić. Czy wygada wszystkim z kim Miriel się spotyka, czy znajdzie inny podstęp, by zmusić ją do wyznania prawdy.

Po paru dniach w środę Malfoy w końcu pojawił się na lekcjach. Nie wiedziała, czy nie było go na żadnych lekcjach, czy unikał tylko zajęć z nią.

- Panie Malfoy, proszę na słowo po lekcji - odezwała się profesor McGonagall, zaraz po dzwonku.

Przez całą lekcje transmutacji Miriel próbowała złapać z nim kontakt wzrokowy, lecz na marne. Ignorował ją, a jego spojrzenie wbite było w brudną od kredy tablicę. Nie mogła też bez przerwy się w niego wpatrywać, by nie wzbudzić podejrzeń.

Po lekcji został sam w klasie z McGonagall, która prawdopodobnie po raz kolejny dała mu szlaban za opuszczanie lekcji i braki w pracach domowych, więc Miriel ruszyła wraz z przyjaciółkami na kolejne lekcje.

Po zajęciach nie pozostało jej nic innego jak nauka w bibliotece. Nie widziała Draco przez resztę dnia, choć uspokoił ją nieco jego widok z rana. Musiała z nim porozmawiać, choć nie miała pojęcia, co mu powiedzieć.

Tak więc nazajutrz z rana napisała krótki liścik, w którym prosiła, by spotkali się w pokoju życzeń o dwudziestej tego samego dnia. Dobrze się składało, że pierwszą lekcja są eliksiry, więc wystarczy przekazać mu potajemnie liścik tak, by nikt nie zauważył. Przeważnie było to bardzo proste.

Na lekcji eliksirów robili wielką powtórkę z antidotów oraz trucizn. Miriel nie była zbytnio skupiona na tym, co mówił Slughorn, bo w głowie miała tylko jedno. Chciała mu jak najszybciej przekazać wiadomość.

Malfoy słuchał Slughorna ze znudzeniem. Wyglądał na zmęczonego, jak zawsze, a monotonność codzienności zapewne go wykańczała. Niekończąca się męka, która odlicza do katastrofy, a ów monotonia tylko przyspiesza proces. Niemoc powstrzymania czasu była zabójcza.

- Panno Feanar - powiedział Slughorn, za pewne po raz któryś z rzędu, wyrywając ją z rozmyślań.

- Słucham? - odparła, odrywając spojrzenie od czarnych bazgrołów i plam po atramencie na marginesie swojego zeszytu.

- Proszę się skupić na lekcji - odrzekł spokojnie. - Pytanie brzmiało w jakich sytuacjach nie pomoże nam bezoar, czyli najpopularniejszy środek na wszelakie trucizny?

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  Where stories live. Discover now