Rozdział 24. Umysł w ogniu

478 17 9
                                    

Nazajutrz po obiedzie Miriel szła na obronę przed czarną magią wraz z Beth i Maddy. Przez większość ranka zastanawiała się jak spełnić prośbę Harry'ego, lecz kompletnie nie wiedziała jak wkręcić się na taką imprezę. Wiedziała jednak, że została jej jeszcze jedna deska ratunku i właśnie zamierzała jej użyć.

- Maddy, muszę ci coś powiedzieć - powiedziała Miriel, kiedy mijały salę zaklęć.

- Co takiego? - spytała, przyglądając się uważnie przyjaciółce. Beth też wyglądała na zaciekawioną.

- Podsłuchałam niedawno rozmowę Parkinson z Bulstrode i nie zgadniesz co - rzekła z udawanym entuzjazmem, by wyszło, że jest podekscytowana.

- O co chodzi? Mów! - powiedziała zniecierpliwiona.

- Ślizgoni urządzają dużą imprezę w ten piątek i będzie dużo osób, ale musimy się jakoś wkręcić, bo...

- ŻARTUJESZ?! - wykrzyknęła zachwycona.

Miriel od zawsze musiała wysłuchiwania narzekań Maddy, że chciałaby iść na taką imprezę, więc stwierdziła, że gdy Maddy się o takiej dowie, wkręci je bez problemu.

- Nie żartuję. Ale jak mówiłam, musimy jakoś się wkręcić, najlepiej z jakimiś Ślizgonami, bo inaczej nas stamtąd wywalą - powiedziała Miriel.

- Nie ma problemu, daj mi czas do wieczora - odrzekła dumnie, uśmiechając się.

Maddy od zawsze była bardziej pewna siebie niż Miriel. To ona z ich trójki jako jedyna zawsze mówiła głośno to, co myśli, bez żadnych skrupułów. Perspektywa zakręcenia się wokół jakichś Ślizgonów i wymuszenia zaproszenia ich na imprezę, bądź poderwania ich w tym celu, wydawała się Miriel nie do wykonania. Ale dla Maddy? Dla Maddy będzie to bułka z masłem. Od zawsze podrywała dużo chłopców i to nawet z nudów, a w związku była tylko raz i to bardzo krótko. Jak sama twierdziła, związki nie są dla niej.

Gdy zaczęła się lekcja obrony i weszli do sali, Snape zmierzył ich chłodnym, surowym spojrzeniem. Zajęli po cichu mniejsca i nikt nie odzywał się ani słowem, jak to bywa na lekcjach ze Snapem.

- Na dzisiejszej lekcji - zaczął, a jego głos odbił się echem po dużej sali - będziemy się uczyć o zaklęciach niewybaczalnych.

Klasa nie była raczej wzruszona omawianiem zaklęć niewybaczalnych, bo na czwartym roku zademonstrował je im profesor Alastor Moody (a raczej tak im się zdawało).

- Jak mniemam, większość z was zna już te zaklęcia... Weasley! - syknął Snape, a Ron aż podskoczył na swoim siedzeniu.

- Jakie są trzy zaklęcia niewybaczalne? - zapytał Snape, wpatrując się w niego czarnymi jak noc oczami.

- Imperius, Cruciatus i... Avada Kedavra - odrzekł bez zastanowienia.

- Te trzy zaklęcia są zakazane, a użycie jakiegokolwiek z nich wobec drugiego człowieka zostanie ukarane dożywociem w Azkabanie. Oczywiście są pewne odstępstwa. Za czasów, gdy ministrem magii był pan Crouch, obostrzenia wobec używania tych zaklęć zostało zniesione w stosunku do śmierciożerców - powiedział Snape na jednym oddechu, cicho, lecz wyraźnie. - Oczywiście tyczy się to tylko aurorów.

Miriel mimowolnie zerknęła na Malfoya, gdy Snape wspomniał o śmierciożercach. Chłopak jednak wyglądał zwyczajnie, jedynie cienie pod oczami były bardziej widoczne niż ostatnio.

- Imperius jest zaklęciem kontrolującym umysły. Osoba, która rzuca klątwę ma całkowitą kontrolę nad drugą osobą. Oczywiście są sposoby, by przełamać działanie zaklęcia, ale są one trudne, a im silniejszy i bardziej wykwalifikowany czarodziej, tym skuteczniejsze zaklęcie.

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  Where stories live. Discover now