Rozdział 5. Do trzech razy sztuka

733 29 0
                                    

Po obiedzie miała się odbyć pierwsza lekcja eliksirów z nowym nauczycielem, na którą Miriel udała się samotnie, bo jej przyjaciółki nie chodziły na ten przedmiot.

W sali powitał ich uśmiechnięty Horacy Slughorn. Miał na sobie nieco dziwną szatę, której kolory kłóciły się ze sobą.

- Witajcie! Proszę, zajmijcie miejsca i wyciągnijcie podręcznik Eliksiry dla zaawansowanych.

Harry, Ron, Hermiona i Ernie zajęli jeden stół. Puchoni wymieszani z Krukonami i Gryfonami zajęli całe trzy stoły. Jedyne wolne miejsce jakie Miriel wypatrzyła było centralnie koło Malfoya. Towarzyszyli mu jeszcze Zabini i Parkinson. Miriel postanowiła po prostu zająć osobny stół, cały dla siebie. Perspektywa spędzania lekcji w towarzystwie Ślizgonów nie podobała jej.

- Nonsens, usiądź z kolegami - rzekł Slughorn, wskazując ochoczo miejsce obok Mafoya.

Po moim trupie, pomyślała Miriel. Mimo to zajęła wyznaczone miejsce, by nie sprawiać kłopotu już na pierwszej lekcji, a Ślizgoni wcale nie byli z tego zadowoleni. Tak samo jak ona. W pomieszczeniu unosiło się pełno zapachów, a na każdym stole stał kociołek z jakąś substancją.

- Zastanawiacie się pewnie, co to za eliksiry, ale może ktoś ma pomysł? - powiedział Slughorn i w pierwszej kolejności podszedł do stołu, przy którym siedziała Mirie. Zajrzała do środka i od razu wiedziała, jako to eliksir. Było to bardziej niż oczywiste.

- Veritaserum - powiedziała, ale jednocześnie z nią odezwała się Hermiona.

- Bardzo ładnie, panno... - zwrócił się do Hermiony.

- Granger, sir - odrzekła dumnie.

- I panna...? - zwrócił się z kierunku rudowłosej.

- Feanar - powiedziała krótko Miriel.

- Tak, jest to w rzeczy samej veritaserum, eliksir prawdy. Na następnym stole widzimy...

- Eliksir wielosokowy - powiedział szybko Hermiona. Miriel zetknęła do kociołka na następnym stole i wykrzywiła twarz z obrzydzeniem, widząc bulgoczącą, gestą substancje o nieciekawym kolorze.

- Zgadza się - odrzekł Slughorn. Był pod wrażeniem, ale nie spodobało mu się, że Hermiona przerwała mu w połowie zdania.

- A tutaj?

Podeszdł do ostatniego kociołka. Substancja w nim miała piękny, perłowy połysk, a lekko różowy dym, unoszący się nad nim, tworzył fale w powietrzu.

- Amortencja. Najsilniejszy eliksir miłosny na świecie. Jego zapach każdy odczuwa inaczej, w zależności co kto lubi. Czuję na przykład świeżo skoszoną trawę, pergamin i...

Hermiona lekko się zarumieniła.

- Bardzo dobrze - profesor klasnął w dłonie z zadowoleniem. - Dziesięć punktów dla Gryffindoru.

- Ciekawe czy czuje swoją brudną krew - szepnęła Parkinson do Malfoya i oboje zachichotali.

Mitiel prychnęła z zażenowaniem, a Pansy Parkinson omiotła ją pogardliwym spojrzeniem od góry do dołu, najwyraźniej zamierzając coś powiedzieć, ale w tym samym czasie odezwał się Ernie MacMillian.

- A co jest w tym, panie profesorze? - spytał wskazując niewielką fiolkę.

- Ah tak... - odrzekł Slughorn, jakby tylko czekał na to pytanie. - To Felix Felicis, znane również jako płynne szczęście. Każdy kto go wypije ma powodzenie we wszystkich swoich czynach, oczywiście do póki działa. I właśnie to będzie nagrodą na dzisiejszych zajęciach. Mała buteleczka Płynnego Szczęścia dla tego, kto uważy zdatny do użytku Wywar Żywej Śmierci. Instrukcję macie na stronie dziewiątej. Ale ostrzegam. Tylko jeden osobie udało się uważyć ten eliksir.

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  Donde viven las historias. Descúbrelo ahora