Rozdział 3. Tragiczne wieści

838 31 0
                                    

Po wejściu do Wielkiej Sali, Miriel nareszcie odnalazła swoje współlokatorki. Beth Jonson, krótkowłosa blondynka o bladej cerze i wyraźnie zaznaczonej szczęce, wpatrywała się w nią z lekkim wyrzutem. Madeline Harris, ciemnowłosa dziewczyna o ciemniejszej, latynoskiej karnacji, wyglądała na zachwyconą, że znalazły przyjaciółkę. A raczej ona je.

- No nareszcie - powiedziała Beth, przytulając dziewczynę, która odwzajemniła uścisk. - Gdzieś ty była?

- Wszędzie cię szukałyśmy - rzekła Maddy i przywitała się z Miriel.

- Byłam w przedziale z Potterem - oznajmiła i usiadła do stołu Gryfonów. Beth i Maddy wymieniły zszokowane spojrzenia.

- Z WYBRAŃCEM?! - krzyknęły jednocześnie i pare głów zwróciło się z ich stronę. Mina Beth lekko zrzedła. Miriel rozejrzała się, mając nadzieję, że chłopak tego nie słyszał, ale nigdzie go nie było. Nawet obok Rona i Hermiony, co było bardzo dziwne.

- Cicho... - syknęła lekko poirytowana ich zachowaniem. - Przysiadł się razem z Nevillem i Luną, bo nie było miejsc.

- To dlatego nawet nie raczyłaś nas poszukać? - żachnęła się Maddy. Miriel posłała jej zdenerwowane spojrzenie.

- Przez tłumy tych głupich, rozwydrzonych dziewczynek to...

Jej słowa przerwały słowa dyrektora, który stał przy mównicy, prezentując swoją charakterystyczną długą, srebrną brodę, patrząc na uczniow zza okularów połówek. Rozłożył szeroko ręce, jakby chciał przytulic wszystkich na raz i uśmiechnął się serdecznie.

- Witajcie!

Po sali przeszedł szum, ponieważ jedna z dłoni Dumbledore'a była nietypowego, ciemnego koloru i wydawała się martwa.

- Co mu się stało? - spytała Maddy z nutą strachu w głośnie.

Dumbledore, najwyraźniej wiedząc o co chodzi, zasłonił ów dłoń szatą.

- Na samym początku odbędzie się ceremonia przydziału. Zapraszam.

Do sali, razem z profesor McGonagall, wszedł tłum pierwszaków. Opiekunka Gryfonów jak zawsze miała surowy wyraz twarzy, a jej włosy były splecione w ciasnego koka na czubku głowy. Zaczęła wyczytywać nazwiska osób, które następnie zasiadały na krześle z tiarą przydziału na głowie. Większość z nich była przerażona. Miriel pamiętała, kiedy to ona zasiadła na tym krześle. Denerwowała się niesamowicie. Nie wiedziała wtedy, gdzie chciałaby się dostać. Jej ojciec był Gryfonem, a matka Krukonką. Wypadło jednak na Gryffindor.

Co chwilę jeden z czterech stołów wybuchał gromkimi brawami. Żadne z tych braw jednak nie przebiły nigdy szczęścia Gryfonów, kiedy to Harry Potter trafił do ich domu, a minęło już pełne pięć lat.

Przy stole nauczycieli Miriel zauważyła nową twarz. Był to grubszy, starszy mężczyzna, z siwymi włosami, które nieco sterczały.

- Pewnie nowy nauczyciel obrony - rzekła Beth, widząc komu przygląda się jej przyjaciółka. - Długo tu nie zabawi.

Była to prawda. Jeszcze żaden nauczyciel obrony przed czarną magią nie zabawił w tej szkole dłużej niż rok. Na stanowisku ciążyła najwidoczniej klątwa.

Miriel popatrzyła w górę. W Wielkiej Sali nie było zwykłego sufitu, a odwzorowanie prawdziwego nieba. Tym razem było widać tylko szaro-czarne chmury.

Miriel zmęczona corocznymi ceremoniami, chwyciła łyżkę i przypatrzyła się swojemu odbiciu w złotej tafli. Zmieniła się przed te wakacje. Wyglądała dojrzalej, jej kości policzkowe stały się o wiele bardziej wydatne i wyładniała jeszcze bardziej, co nie podobało się wielu dziewczynom w tej szkole. Prawie co roku miała nowego adoratora, ale nie zwracała na nich uwagi, wolała się uczyć i nie interesowały ją związki. Jeszcze nigdy się nie zakochała.

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  Where stories live. Discover now