Rozdział 63. Nie zostawiaj mnie

375 22 1
                                    

Przez następne parę dni Miriel od rana do wieczora miała zajęcia z Firenzo. Mimo że wiedziała, co ma robić i tak nie przychodziło jej to z łatwością. Wymagało to naprawdę ogromnego skupienia i umiejętności. Nie traciła jednak nadziei, że się uda. Dzięki eliksirowi od Snape'a czuła się normalnie. Nie słyszała już głosu, lecz z tyłu głowy nadal wiedziała, że on tam jest. Żyła w ciągłym lęku, że nagle się odezwie. Wiedziała, ze to prawie niemożliwe, lecz perspektywa ponownego stracenia kontroli zbyt ją przerażała.

Dumbledore raz zawitał w trakcie jeden z lekcji, by skontrolować sytuację. Powiadomił też Miriel, że wysłał list do jej rodziców, wyjaśniając, że wszystko idzie w dobrym kierunku i że nie powinni się martwić. Niestety Miriel nie zobaczyła ich po raz drugi, ponieważ w ministerstwie było mnóstwo pracy i nie mieli czasu, ani możliwości by ją odwiedzić.

Miriel nie widziała się też z Draco. Mieli się spotkać wieczorem, pierwszego dnia jej lekcji, lecz Miriel nie udało się wyślizgnąć ze skrzydła szpitalnego. Od tego czasu go nie widziała ani razu. Łudziła się, że może faktycznie przyjdzie się z nią spotkać, lecz póki Weasley był w skrzydle razem z nią, nie mógł ryzykować.

Ron wyszedł ze skrzydła szpitalnego w czwartek i Miriel została w nim całkowicie sama. Przyjaciółki odwiedzały ją wieczorami, przynosząc notatki z zajęć. Ciągle pytały, dlaczego nie może już wyjść ze skrzydła szpitalnego, a Miriel nie umiała im tego wyjaśnić. Za każdym razem mówiła, że to pani Pomfrey się upiera, by została.

W piątek z samego rana Miriel obudziła się z kiepskim samopoczuciem. Czuła się osłabiona. Wiedziała, że eliksir nie będzie działał wiecznie, i że już zostało mało czasu. Musi jej się w końcu udać nim będzie za późno. Wstała więc i zjadła śniadanie, które przyniosła pani Pomfrey. Łyknęła dawkę eliksiru na dziś i poczuła się nieco lepiej.

- Mogłabyś po drodzę poprosić profesora Snape'a o kolejną porcję eliksiru? - zapytała pani Pomfrey, kiedy Miriel zbierała się do wyjścia na lekcje z Firenzo. - Właśnie się skończył.

- Nie ma problemu - odrzekła, choć perspektywa odwiedzenia Snape'a w jego jaskini wcale jej się nie uśmiechała.

Nie kłóciła się jednak i zanim poszła do sali numer jedenaście, zeszła do lochów i zapukała do gabinetu mistrza eliksirów.

- Proszę - usłyszała cichy głos.

Westchnęła i nacisnęła klamkę. Weszła do gabinetu i ujrzała bladą twarz Snape'a wystającą znad najnowszego wydania Proroka Codzinnego. Przeniósł swoje czarne oczy na nią.

- Dzień dobry, panie profesorze - wymusiła na sobie uprzejmy ton - eliksir się już skończył, więc...

- Poczekaj tu - odrzekł Snape i wstał zza biurka, nie czekając aż dokończy zdanie.

Odrzucił od niechcenia gazetę na biurku i wyszedł z gabinetu. Pewnie eliksir leży świeżo uważony w sali lekcyjnej, pomyślała Miriel. Rozejrzała się po gabinecie. Był schludny, nieco pusty i ciemny. Było tu też dość zimno. Na biurku obok egzemplarza Proroka Codziennego leżały dwa małe słoiczki z dziwną zawartością.

Nagle Miriel zakręciło się w głowie na tyle, że musiała chwycić się krzesła stojącego przed biurkiem. Stała tak chwilę, biorąc głębokie oddechy, ale po chwili usiadła. Przetarła dłonią oczy, jakby to miało poprawić jej samopoczucie. Czuła się, że z sekundy na sekundę zaczyna słabnąć jeszcze bardziej. Czas nieubłaganie zmierza ku końcowi.

Po chwili wrócił Snape z nową dawką eliksiru.

- Powinno starczyć na kolejne trzy dni - odrzekł grobowym tonem. Miriel wstała, by wziąć od niego eliksir. Zakręciło jej się jednak w głowie jeszcze bardziej niż wcześniej i zachwiała się niebezpiecznie, chwytając krzesła.

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  Where stories live. Discover now