Rozdział 58. Prawda

364 15 0
                                    

- Chodzi o Voldemorta - rzekła Miriel.

Dumbledore wyprostował się w swoim fotelu i przyjrzał Miriel z bardzo poważnym wyrazem twarzy. W jego oczach rozbłysnęła czysta ciekawość pomieszana z obawą.

- Słucham - powiedział, nie spuszczając wzroku z Miriel. Nie wyglądał już na spokojnego starca, którym się wydawał, a jakby odmłodniał o parę lat.

- To dość długa historia - odparła, czując, że pocą jej się dłonie. Serce biło jej bardzo szybko. Coś w jej głowie krzyczało, że nie powinna nic mówić, ale musiała się temu oprzeć.

- Mamy czas - odrzekł wyrozumiale. Złączył swoje dłonie i czekał cierpliwie. Jedna z jego dłoni była nadal ciemna, jakby martwa.

Miriel wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić. Najpierw opowiedziała o śmierci swojej babci i wszystkich okolicznościach. Mroczny znak nad jej domem i list, który dostała później. W treści było napisane, że jej babcia wiedziała, co śmierciożercy pragnęli jej wykraść, i że zaraz umrze. Co chwilę robiła dłuższe przerwy, by nie ominąć żadnego szczegółu i nie pogubić się.

- Wiesz o jaką rzecz chodziło? Co pragnęli zdobyć śmierciożercy? - zapytał Dumbledore, który jak dotąd nie przerwał jej ani razu, wsłuchując się uważnie.

- Tak, ale do tego przejdę za chwilę, żeby się nie pogubić - powiedziała, czując, że za bardzo się stresuje. Chciała opowiedzieć wszystko chronologicznie. Odczuwała też dużą powagę sytuacji, ponieważ rozmawiała z samym dyrektorem, który nie spuszczał z niej swoich przenikliwych, niebieskich oczu.

Następnie opowiedziała o śnie. Jednym i tym samym, który męczył ją długi czas. Jezioro, zakazany las, tajemnicza postać i głos, który ją wolał.

- ...i za każdym razem sen wyglądał identycznie - mówiła. - Czułam się też dziwnie. Ciągłe bóle głowy i omdlenia. A potem, w dzień przed przerwą świąteczną, ujrzałam cały przekaz tego snu. Po tym jak wbiegłam do zakazanego lasu ujrzałam swoją babcie, podążając, jak się okazało, właśnie za jej głosem. To ona mnie wolała. Ten sen był tak realny. Mówiła, że żyje i że muszę ją odnaleźć. Więc...

- Poszłaś do lasu, by to sprawdzić - dokończył Dumbledore, co nie brzmiało jak pytanie. Nie wyglądał jednak na złego, czego Miriel się obawiała.

- Tak... Wiem, że to było bardzo głupie i że złamałam regulamin, ale wtedy nie myślałam jasno - przyznała zawstydzona.

- Co się wydarzyło w zakazanym lesie? - zapytał dyrektor. Wyglądał, jakby chciał już znać całą historię, choć czekał cierpliwie.

- Tak więc... Oczywiście mojej babci tam nie było. Gdy zdałam sobie sprawę ze swojej głupoty, zaczęłam wracać do zamku. W drodze jednak natknęłam się na węża. Miał on identyczne oczy jak postać, którą widziałam we śnie.

Na te słowa Dumbledore wstał zza biurka i zaczął krążyć niespokojnie po pomieszczeniu.

- Co było dalej? - spytał, a jego mina wyglądała dość strasznie pod względem tego, jak bardzo poważna była.

- Zaczęłam uciekać, ale nie udało się. Ugryzł mnie w przedramię i straciłam przytomność na nieokreślony czas, lecz potem wróciłam do zamku - powiedziała Miriel i czuła się zawstydzona, że jest tak głupia. Znowu.

- Dlaczego nie powiadomiłaś o tym od razu pani Pomfrey bądź jakiegoś nauczyciela? - zapytał, zatrzymują się i posyłajcie Miriel spojrzenie, które ją wystraszyło. Było przeszywające i surowe. Nie wyglądał jednak na złego z tego powodu. Nie mogła odczytać, co tak naprawdę myśli.

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  Where stories live. Discover now