Rozdział 72. Dmuchawiec

339 15 4
                                    

Nastał kwiecień. Dni stawały się cieplejsze, a wiosenne promienie słońca wpadały przez okna wieży Gryffindoru, rozświetlając pokój wspólny. Chłodne powietrze przesycone zapachem  kwiatów i trawy wprawiało w wyśmienity nastrój. Związana z tym była jednak presja nadchodzących egzaminów. Najbliżej był egazmin z teleportacji, którym Miriel się nie przejmowała. Z powodu swoich problemów musiała zrezygnować z dalszego uczestnictwa w kursie. Nie zdołałaby w ciągu paru lekcji nadrobić zaległości i przygotować odpowiednio do egzaminu.

Miriel była na błoniach, siedząc na soczystozielonej trawie. Na kolanach miała otwartą książkę. Opierała się dłońmi o ziemię, wystawiając twarz w stronę słońca, pochłaniając jego promienie. Był piękny, słoneczny dzień. Wokół niej siedziało mnóstwo uczniów, również korzystających z pięknej pogody. Maddy i Beth znów ją zostawiły. Maddy była pochłonięta swoim chłopakiem, Dylanem, a Beth, zamknięta w czterech ścianach dormitorium, powtarzała w kółko formułkę Ce-Wu-En. Była przerażona egzaminem z teleportacji.

Przez ostatnie pare tygodni sporo się zmieniło. Tak jak Snape powiedział, tak zrobił. Firenzo zapraszał ją do siebie dwa razy w tygodniu na prywatne lekcje. Uczył jej wtedy jak panować nad magią. Okazało się, że magia elfów sporo różni się od magii czarodziejów i ma przeróżne zasady, których nie można łamać. Jedną z głównych zasad jest to, że magia musi zachować balans i współgrać z naturą, a nigdy występować przeciw niej. Nauczyła się też sporo o samej sobie i dzień w dzień ćwiczyła samokontrolę. Osiągnęła taki poziom, że była wręcz pewna, iż nic nie wyprowadzi jej z równowagi. Nawet Pansy Parkinson.

Nie zamieniła ani jednego słowa z Harrym, odkąd straciła przy nim kontrolę. Myślała czasem, czy by nie wytłumaczyć mu wszystkiego, lecz zrezygnowała. Znosiła więc jego badawcze spojrzenia bez większych uwag. Hermiona i Ron również byli do niej zdystansowani. Na pewno wiedzieli co się wydarzyło.

Miriel zamknęła książkę, którą przestała czytać już parę minut wcześniej i odrzuciła na bok. Rozjerzała się po uczniach Hogwartu. W tłumie wyłapała kilku Ślizgonów, którzy siedziali na trawie w cieniu ogromnego drzewa. Pansy i Blaise rozmawiali między sobą, pokazując sobie notatki. Obok nich siedział Draco. Patrzył niewidzącymi oczami w koronę drzewa. Liście kołysał ciepły wiatr. Zamknął oczy.

Przyglądała się mu z daleka. Jego prawie białe włosy rozwiewał wiatr. Przez ostatnie tygodnie Miriel nie zamieniała z nim ani jednego słowa. Uszanowała to, co powiedział i nie narzucała się. I tak by nic z tego nie wyszło. Mimo to nadal budziła się z myślą o nim i zasypiała z obrazem jego twarzy w ciemności. Nie mogła o nim zapomnieć i pewnie długo nie będzie w stanie. A najlepsze było to, że nadal do końca nie wiedziała, co w nim widzi.

Coraz częściej jednak spotykała jego spojrzenie. Czasem przyglądał jej się ukradkiem na lekcjach, a czasem gdy się uczyła na błoniach. Budziło to w niej znów ślepą nadzieje, której nie chciała czuć. Miała wrażenie, że i on nie potrafi o niej zapomnieć. Marzyła jednak, by zdał sobie sprawę ze swojego błędu. To, że zbliża się nieunikniona tragedia nie jest ani jego, ani jej winą. Powinni się nawzajem wspierać w tak ciężkich czasach, obarczeni taką, a nie inną wiedzą.

Ostatnio wyglądał coraz gorzej. Pogłębiające się cienie pod oczami, wyraźne zmęczenie, matowa cera. Miriel doskonale wiedziała, przez co chłopak przechodzi i jak śmiertelnie musi być przestraszony. Tysiąc razy zastanawiała się nad tym, by przemówić mu do rozsądku i sprawić, by jej nie odrzucał. Chciała mu pomóc, wspierać go, choć to co musi zrobić przerażało samą Miriel, a wiedza o tym i bezsilność w sprawie odpychały ją. Wieczny dylemat. Nadal jednak wmawiała sobie, że jakimś cudem Dumbledore przeżyje, a Draco nie poniesie konsekwencji. Tak będzie. Tak przecież musi być. Nie widzi innej opcji. Nie dociera to do niej, choć prawdę zna od dawna.

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  Onde histórias criam vida. Descubra agora