Rozdział 43. Jak dawniej

425 14 1
                                    

Miriel obudziła się w sobotę w lepszym humorze niż wczoraj. Zaraz po przebudzeniu przypomniała sobie wydarzenia z ubiegłego wieczoru. Miała wrażenie, że to wszystko jej się śniło, ale gdy spojrzała na swoją dłoń, zobaczyła cienką, czerwoną linie, która powstała od przecięcia kawałkiem szkła.

Najpierw poczuła duży wstyd przez stan, w jakim zastał ją blondyn, ale później poczuła się nieco lepiej. Nie wyśmiał jej, nie upokorzył, po prostu przytulił, co było jedną z najlepszych rzeczy, jakiej Miriel doświadczyła w tym roku. Nadal nie mogła w to uwierzyć. Zdaje się, że i on pod paskudnym charakterem i bezuczuciową, chłodną postacią, stworzoną na potrzebę otoczenia, ma emocje.

Miriel nie poszła na śniadanie. Nie dlatego, że nie była głodna, a dlatego, że bała się konfrontacji z Harrym. Zastanawiało ją, czy po tym co wczoraj zobaczył w ogóle nie będzie chciał z nią rozmawiać, czy zapyta o co chodzi. Na tę chwilę nie chciała wiedzieć, jak zareaguje.

Wstała z łóżka i poszła prosto to łazienki. Umyła twarz chłodną wodą i spojrzała w lustro. Przypomniało jej się coś jeszcze. Wczoraj był moment, kiedy już stłukła szkło i siedziała na ziemii. Moment, w którym chwyciła odłamek szkła i chciała wbić sobie go w rękę, tak, żeby polały się strumienie krwi. Żeby cała krew w jej organizmu wypłynęła na zewnątrz, pozostawiając ją bez życia. Nie pamięta jednak momentu chwytania szkła. To nie była ona. Ona tego nie zrobiła. To głos w jej głowie, który już od dawna namawiał ją do destrukcyjnych zachowań. Na tym się nie skończyło. Najwyraźniej pragnął jej śmierci.

Gdyby nie Draco, którego głos wyrwał ją z otępienia i transu, w jakim się znalazła, prawdopodobnie leżała by teraz na ziemii w pokoju życzeń. Martwa. Przeszedł ją dreszcz. Wcześniej jakoś dawała radę tłumić ten podły głos i nie słuchać go. Jednak wczoraj dopiero poznała do czego może być zdolny. A to oznacza, że teraz nigdzie nie jest bezpieczna, i że w każdej chwili może sobie coś zrobić. Mimo, że wcale tego nie chce. W głębi duszy naprawdę chce żyć.

Zauważyła też, że ten głos chce coś dostać. Dostać jej pierścień. Ale nie wiedziała komu ma go oddać. Jej babcia w liście jednak zaznaczyła, że ma nie zdejmować pierścienia i nosić go przy sobie. Nikomu nie oddawać. Pilnować. Musi być w takim razie ważny. Ważny również dla kogoś innego. Ale dla kogo? Za każdym razem, gdy próbowała połączyć fakty, głos w głowie jej na to nie pozwalał. Spowalniał jej umysł i po chwili Miriel nawet nie wiedziała, o czym wcześniej myślała.

Wyszła z łazienki i zabrała się za robienie lekcji. Było ich dość sporo. Nie chciała sobie zaprzątać niczym głowy w tej chwili.

Po paru minutach do pokoju weszła Maddy. Gdy Miriel się obudziła, obu jej współlokatorek nie było.

- Hej - mruknęła Miriel, nie odrywając wzroku od podręcznika. Ostatnio rzadko rozmawiała z Maddy, bo przeważnie dziewczyna spędzała czas w towarzystwie Beth.

- Cześć. Możemy pogadać? - zapytała, siadając na skraju jej łóżka.

Miriel spojrzała na nią znad podręcznika, nieco zdziwiona. Myślała, że Maddy jest na nią również zła. Nie wyglądała jednak na złą. Bardziej na zmartwioną.

- O czym? - spytała niepewnie Miriel, zamykając książkę.

- No wiesz, Beth nie będzie zła w nieskończoność. Ostatnio nawet chciała z tobą porozmawiać, ale zrezygnowała ostatecznie. Myślę, że jak ją przeprosisz to wszystko wróci do normy. W końcu razem mieszkamy - rzekła Maddy, uśmiechając się blado. - Beth była zła, ale sama żałuję niektórych rzeczy, które powiedziała.

Miriel wlepiła spojrzenie w ścianę. Chciałby, by w końcu wszystko było jak dawniej. Na pewno podniosłoby ją to na duchu, bo ostatnie trzy tygodnie ją strasznie przybiły.

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz