Rozdział 70. Znów ta nadzieja

358 15 4
                                    

Lekcja ciągnęła się nieubłaganie. Jedyne, o czym Miriel myślałm przez całą godzinę to o tym, by porozmawiać z Draco. Przez całą lekcje nie spojrzał w jej stronę ani razu, choć kiedyś robił to często. Chciała się skupić na tym, co mówi McGonagall, lecz jej myśli bez przerwy zajmował blondyn. Wyłapywała tylko niektóre słowa, z których nie dało się wyciągnąć większego sensu wypowiedzi.

Chaos, który panował w jej głowie ustał dopiero z dźwiękiem dzwonka. Wtedy zmienił się w panikę. Jak niby ma z nim porozmawiać? Nie przy wszystkich... Draco wyszedł niemal od razu z klasy wraz z Crabbem i Goylem, a Miriel podążała ślepo w ich ślady, mamrocząc coś do Maddy i Beth, że spotkają się na obiedzie.

Wyszła z sali i ruszyła korytarzem. Widziała wysoką sylwetkę chłopaka i jego prawie białe włosy, rzucające się w oczy w tłumie. Szła za nim po schodach, aż do sali wejściowej, prowadzącej dalej do Wielkiej Sali.

Była tak skupiona i zapatrzona w jego osobę, by nie zgubić go w tłumie uczniów, że wpadła na kogoś, uderzając silnie barkiem w jego ramię. Poczuła ból.

- Przepr... - Nie dokończyła jednak zdania, bo zobaczyła zimne oczy Milesa.

- Patrz jak łazisz - syknął w jej stronę.

- Draco! - Usłyszała głos Pansy Parkinson, która ich właśnie mijała, trzymając w dłoni podręcznik do transmutacji.

Malfoy odwrócił się w stronę źródła głosu Pansy i obrzucił ją obojętnym, znudzonym spojrzeniem. Sekundę później przeniósł spojrzenie na Miriel i Milesa, którzy stali w zasięgu jego wzroku.

- Nie ma problemu - warknęła zirytowana Miriel.

Miles jednak na tą uwagę uśmiechnął się drwiąco pod nosem, przenosząc spojrzenie na jej usta i z powrotem na oczy. Odeszła, nie kryjąc obrzydzenia, które było wyraźnie wyrysowane na jej twarzy. Ruszyła w kierunku Wielkiej Sali.

- Zapomniałeś podręcznika. Spadł pod ławkę - powiedziała Pansy, wciskając mu w dłonie książkę. Stali przez chwilę przed wejściem, lecz Draco nawet na nią nie spojrzał, chwytając odruchowo podręcznik. Wpatrzony był w plecy Milesa, który właśnie wychodził ze szkoły, prawdopodobnie w stronę cieplarni.

Mijając go, Miriel spojrzała mu w oczy, a on posłał jej krótkie, znaczące spojrzenie. Nagle jest zainteresowany? Pamiętała jednak doskonale dzień, w którym Malfoy zrezygnował z drużyny Quidditcha, a potem stanął w jej obronie. To był pierwszy i prawdopodobnie ostatni raz, gdy zrobił coś dla niej przy tak dużej publice, liczącej parę osób. W jego oczach kryła się złość, którą próbował ukryć.

Po obiedzie Miriel wróciła do salonu, a jej myśli nadal zajmował chłopak. Stawało się to powoli uciążliwe.

Następnego dnia w drodze na eliksiry nie miała już żadnych oczekiwać. Jeżeli Malfoy ją ignoruje, musi mieć jakiś powód. Musi się tylko dowiedzieć jaki. Może faktycznie stwierdził, że byłaby w zbyt dużym niebezpieczeństwie. Ta myśl jednak do niej nie przemawiała. Tak długo czekała na ten moment, w którym w końcu ją zauważy. A kiedy to zrobił, nie minęła chwila i znów są dla siebie obcy.

- Witam wszystkich. - Głos Slughorna niósł się echem po sali.

Miriel zajęła miejsce przy stole i czekała niecierpliwie na nadejście Ślizgonów. Gdy ci się zjawili, otwarła pośpiesznie podręcznik, czytając przypadkową formułkę. Kątem oka ujrzała jak Draco siada obok niej, rozpakowując swoją torbę.

Cała lekcja minęła zwyczajnie. Choć parę razy próbowała zwrócić na siebie jego uwagę, nie poskutkowało. Nie chciała też próbować zbyt oczywistych rzeczy, ponieważ Pansy co chwile patrzyła na nią podejrzliwym wzrokiem.

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  Where stories live. Discover now