Rozdział 54. Teleportacja

411 13 0
                                    

W czwartek rano Miriel obudziła się, przypominając sobie niemal od razu wydarzenia z wczoraj. Jak siedziała z Malfoyem w pokoju życzeń i jak uciekali przed Filchem. Przypomniała sobie, jak czuła jego gorący oddech na swojej skroni i chłód tego sygnetów na swoich ustach. Upajający zapach perfum. Poczuła bardzo dziwne uczucie w brzuchu, którego jeszcze nigdy nie poczuła. Było niezmiernie przyjemne. Mimowolnie się uśmiechnęła.

Potem przypomniała sobie trochę mniej pozytywną część wczorajszego wieczoru. Maddy. Musi jej coś powiedzieć. Zacznie ją wypytywać. Na szczęście jej przyjaciółki jeszcze spały, więc miała czas, by coś wymyślić. Tym razem nie będzie tak łatwo.

Obudziwszy się jednak z tak dobrym humorem, którego nie miała od paru miesięcy, nie chciała sobie go na razie psuć. Czym prędzej więc przygotowała się do lekcji i zeszła na śniadanie do Wielkiej Sali.

Mijając wejście, zorientowała sie, że dziś po południu odbędzie się pierwsza lekcja teleportacji. Zajęła miejsce przy stole. Uczniów było niewielu i większość się dopiero schodziła. Zaczęła jeść śniadanie, orientując się jak bardzo jest głodna. Dawno nie jadła niczego z taką ochotą.

Z tyłu głowy nadal czuła lęk, że nagle odezwie się ten okropny głos i straci całkowicie panowanie. Ostatnio dwa razy przed zrobieniem czegoś strasznego powstrzymał ją Malfoy. Ale może się to przytrafić, gdy jego nie będzie w pobliżu. Albo gorzej. Gdy nikogo nie będzie w pobliżu i nikt jej nie pomoże.

Przez te negatywne myśli, jej humor się pogorszył. Ale była to poważna sprawa, której nie można było ignorować ani zamiatać pod dywan dobrym humorem. Tragedia może się zdarzyć w każdej chwili. Już nie raz miała myśli, by poprosić o pomoc nauczycieli. Ale nie mogła. To coś jej na to nie pozwalało. Fizycznie nie była w stanie tego zrobić.

Dokończyła śniadanie. Czuła się najedzona. Stany lękowe, których się nabawiła, męczyły ją jednak o to, że może znów ją zemdlić i zwróci cały posiłek.

Rozglądnęła się po sali i jej spojrzenie na ułamek sekundy zatrzymało się na Milesie, który wpatrywał się w nią natarczywie, jedząc śniadanie w towarzystwie swoich kolegów. Znów złapał ją stres. Niech się odwali, pomyślała. Nie raz na korytarzu lub podczas posiłków zauważała jak ostentacyjnie się jej przygląda. Próbowała nie zwracać na to uwagi.

- Gdzie wczoraj byłaś? - spytała Maddy, która właśnie wraz z Beth dosiadła się do niej. Zdziwiło ją, że tak szybko się pojawiły. Dopiero co spały.

- Ja... - zaczęła, ale kompletnie nie wiedziała, co powiedzieć. Nie chciał okłamywać dłużej przyjaciółek, ale nie mogła też im powiedzieć prawdy. - W pokoju życzeń.

- Z kim? - zapytała Maddy, która automatycznie przestała się na nią gniewać, a w jej głosie dało się wyczuć dużą ekscytację. - Z kim masz romans?

- Z nikim - westchnęła Miriel. Nagle ją oświeciło i zdecydowała się powiedzieć im o czymś, co tak naprawdę nie miało już dawno miejsca, ale kłamstwem nie było. W inną żałosną wymowę już jej nie uwierzą. - Spotkać się z babcią.

- CO?! - wykrzyknęły jednocześnie. Beth przypadkiem zrzuciła widelec na ziemię.

- W pokoju życzeń jest... takie lustro - odparła, denerwując się nieco. - Ona w nim jest. I zanim powiecie, że zwariowałam - ciągnęła, widząc zaniepokojone do granic twarze jej przyjaciółek - to nie jest zwykłe lustro. Jest inne. Myśle, że pokazuję po prostu pragnienia innych.

- Aha... - wymamrotała zdezorientowana Maddy, która liczyła na szaloną, gorącą opowieść, dotyczącą jakiegoś chłopaka.

- Wiesz, nie sądzę, żeby to miało pomóc - odezwała się ostrożnie Beth, obserwując ją z troską.

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  حيث تعيش القصص. اكتشف الآن