| friendzone | A. Wellinger & S. Leyhe

2.4K 135 39
                                    

Dla -kostya

Obudziło mnie pukanie do drzwi mieszkania. Byłem zmęczony po całym dniu więc naprawdę jedyne o czym marzyłem to sen. Nieprzerwany sen. Ale ten ktoś za drzwiami nie chciał odpuścić. Więc nie miałem wyjścia i musiałem zwlec tyłek z łóżka i podejść do drzwi.

Jakie było moje zaskoczenie, kiedy zobaczyłem za nimi mojego przyjaciela.

Stephan Leyhe, człowiek, przez którego cały czas uciekam.

Stephan, mój przyjaciel, z którym spieprzyłem relacje mówiąc mu, że go kocham.

Stephan, który był... Cholera, nadal jest, moim światem.

Stephan, który złamał mi serce, mówiąc, że nic do mnie nie czuje.

Stephan, który teraz patrzy na mnie z bólem.

Odsunąłem się wpuszczając go do środka. Przekroczył niepewnie próg, a ja zamknąłem za nim drzwi.

- Jak mnie znalazłeś? - zapytałem cicho.

- Laura - oznajmił.

- Powiedziała ci gdzie jestem? - zdziwiłem się, patrząc jak chodzi po niewielkim salonie, do którego weszliśmy.

- Można tak powiedzieć - oznajmił. Patrzył na zdjęcia, które stały na komodzie. - Nie sądziłem, że ciągle je masz - wziął w dłonie ramkę z naszym zdjęciem.

- Nie wyrzucam pamiątek. Co tu robisz, Stephan?

- Musimy porozmawiać... Sytuacja między nami... - zaczął i odstawił ramkę na miejsce - jest nie zdrowa. Nie chcę... - zawahał się. - Andi... - spojrzał mi w oczy. - To, że nie podobają mi się mężczyźni, a tobie tak... To, że mnie kochasz, że czujesz do mnie coś więcej... Ja naprawdę... Zależy mi na tobie... Martwię się o ciebie i... Cholera - potarł twarz dłońmi. - To wszystko jest trudniejsze niż myślałem.

- Nie podobam ci się, czy nie chcesz żebym ci się podobał? - zapytałem wprost, bo jeśli Stephan się tak miota to znaczy, że nie jest pewien tego co mówi, albo że kłamie. Znam go lepiej niż myśli.

- Na jedno wychodzi... Chcę ci powiedzieć, że nadal jesteś moim najlepszym przyjacielem, a ja twoim... I chcę... Chcę żeby było jak wcześniej, albo żebyśmy chociaż spróbowali wrócić do przyjaźni i...

- Ja cię kocham, nie rozumiesz?! - wybuchłem. - Nie mogę być twoim przyjacielem, bo mnie to, kurwa, boli! Chcesz żeby było jak wcześniej?! Jak to sobie wyobrażasz?! Że pójdziemy na imprezę, a ja będę patrzył jak podrywasz panienki?! Jak się z nimi bawisz? Jak z nimi flirtujesz? Jak to im poświęcasz swoją uwagę? - zakończyłem szeptem. - Nie mogę, Stephan - czułem łzy pod powiekami.

- Andi... Ja... Naprawdę nie mogę dać ci tego czego oczekujesz, czego chcesz - wyszeptał, zbliżając się do mnie. - Przepraszam.

- Za co? Za to, że mnie nie kochasz? Czy za to, za ja cię kocham? To nie twoja wina, nie masz za co przepraszać.

Patrzyliśmy na siebie przez chwilę, a potem Stephan mnie do siebie przytulił. Wtuliłem się w niego jakbym chciał się schować przed wszystkimi problemami.

- To ja powinienem przepraszać... Gdybym nie powiedział ci co czuję to...

- To byś cierpiał.

- A teraz boli nas obu - podsumowałem. Stephan odsunął się trochę ode mnie, więc go puściłem, ale cały czas był w zasięgu moich rąk. Nie mogłem się oprzeć i pogłaskałem go po policzku. - Steph?

- O nie... Znam to spojrzenie... Znowu masz jakiś koszmarny pomysł - chciał się odsunąć, ale położyłem mu ręce na ramionach.

- Pozwól mi - wyszeptałem. Chłopak zmarszczył brwi i otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, lecz dotarło do niego o co proszę.

- To nie jest dobry pomysł - oznajmił cicho.

- Dlaczego?

- Bo to niczego między nami nie zmieni.

- Więc uznaj to za pożegnanie - zaproponowałem.

- Nie chcę się z tobą żegnać.

- Ale nie możemy się dalej przyjaźnić... Wiesz, że będę cię unikał... Będę robił wszystko żeby jak najrzadziej się z tobą widywać, bo to będzie bolało...

- A to, że pozwolę się pocałować nie sprawi, że będzie cię bolało bardziej?

- Nie wiem - odparłem zgodnie z prawdą. - Ale chcę zaryzykować - przysunąłem się do niego. - Proszę cię... Zrób to dla mnie.

- Andi... - chciał się odsunąć. - Puść - poprosił. Patrzyłem mu przez chwilę w oczy, a następnie się odsunąłem.

- Powinieneś już iść.

- Taki mam zamiar - ruszył do wyjścia.

Nie wypowiedzieliśmy słów pożegnania, chyba żaden z nas nie był na nie gotowy. Potrzebuję go, chociaż jego obecność mnie rani, to jego brak boli jeszcze bardziej.

Stałem przez chwilę oparty o drzwi wejściowe i nie wiedziałem co dalej... Znowu mam uciekać? Przecież to bezsensu.

Wróciłem do salonu, gdzie w powietrzu nadal unosił się zapach perfum Stephana. Usiadłem na kanapie i ukryłem twarz w dłoniach. Z moich oczu popłynęły łzy.

Jak zobaczyłem go w drzwiach... Chyba liczyłem na coś nierealnego... Na odwzajemnioną miłość...

Tak wiele oczekuję? Tak wiele chcę?

Chcę tylko być szczęśliwy. Chcę mieć u boku osobę, którą kocham i która mnie kocha.

- Andi? - usłyszałem za plecami. Podniosłem głowę, ale się nie odwróciłem.

- Po co wróciłeś? - zapytałem.

Stephan stanął przede mną i ukucnął, a potem wziął moją twarz w dłonie i starł moje łzy. Zbliżył swoje usta do moich. Zawahał się. Widziałem to, że nie wie czy dobrze robi. Nie poruszyłem się, chciałem żeby to on mnie pocałował, lecz on także zamarł w miejscu. Nasze usta dzieliły milimetry. W końcu nie wytrzymałem i pochyliłem lekko głowę. Przywarłem do jego warg zachłannie, chciałem wziąć i dać jak najwięcej.

Wiem, że nie jestem mistrzem całowania, zwłaszcza, że to mój pierwszy pocałunek. Odkąd zauroczyłem się Stephanem wiedziałem, że to jego chcę pocałować po raz pierwszy. Więc czekałem, lecz nigdy mu się do tego nie przyznałem.

Steph odwzajemniał moją pieszczotę równie zachłannie co ja i muszę przyznać, że wie co robi. Całuje cudownie. Jakby oddawał całego siebie.

Może ten pocałunek jednak coś zmieni? - przemknęło mi przez myśl.

Wczepiłem palce we włosy Stephana chcąc przedłużyć jeszcze pieszczotę, lecz Leyhe się odsunął. Pogłaskał mnie po policzku i uśmiechnął się smutno.

- Wiesz co to oznacza - szepnął. Pokiwałem w odpowiedzi głową. Chłopak wstał, pocałował mnie w czoło i wyszedł.

A ja znowu zostałem sam.

Tym razem nie tylko bez miłości... Ale też bez przyjaciela.

One shots | ski jumpingWhere stories live. Discover now