A. Wellinger & S. Leyhe part IV

1K 102 40
                                    

- Zadam ci jedno pytanie - zacząłem, gdy leżeliśmy na łóżku w moim pokoju.

Nie wiem dlaczego Stephan się uparł, aby nadal mieć osobne pokoje. Mnie to strasznie denerwowało.

Ale domyślam się, że chodziło o to, aby to co się dzieje między nami rozwijało się powoli.

- Odpowiedź brzmi Gibraltar - zaśmiał się. Otworzyłem oczy i popatrzyłem na niego. Przyglądał mi się.

- Dlaczego?

- Nie rozumiem.

- Dlaczego ze mną jesteś?

- Bo... Jakby to... - zagryzł dolną wargę. - Przepraszam, ale nie czuję tego co ty. Nie jestem zakochany, ale mi na tobie zależy... I cholernie podoba mi się to jak mnie całujesz... Całkowicie wyłączasz mi wtedy myślenie....- mówił. - Ale to nie miłości... Raczej fascynacja... Jesteś pierwszym facetem, któremu pozwolilem się pocałować.

- Będę jedynym - oznajmiłem.

- Skąd ta pewność? A może... - zaczął, ale go pocałowałem. - Ej! - odsunął się. - Nie kiedy mówię.

- Jak mówisz głupoty, to mogę - znowu go pocałowałem.

- A jak ktoś wejdzie? - wymamrotał w moje usta.

- Zamknąłem drzwi - odparłem i przysunąłem się do niego bliżej.

Pozwalał mi się całować, trochę obmacywać, ale nigdy nie pozwalała mi wkładać sobie rąk pod koszulkę, czy łapać za pośladki. Denerwowało go to.

- Andi - odsunął się trochę. - Musisz...

- Nic nie muszę - pociągnąłem go na siebie. Stephan oparł ręce o moją klatkę piersiową i złączył nasze usta.

- Wiesz... Cieszę się, że pomimo iż nie czujesz tego co ja chcesz dać mi szansę.

- To, że nie jestem zakochany nie znaczy, że mi nie zależy... Poza tym świetnie całujesz i lubię mieć cię blisko... To trochę egoistyczne.

- Nie przeszkadza mi to - przytuliłem go mocno. Stephan wtulił się we mnie, chowając twarz w mojej szyi.

Uśmiechnąłem się do siebie, bo miałem plan  sprawić, że Stephan się we mnie zakocha.

- Lubię twój uśmiech - położył dłoń na moim policzku i kciukiem musnął dolną wargę.

- A ja twój... Jesteś uroczy kiedy się uśmiechasz... I w ogóle jesteś słodki - przeczesałem palcami jego włosy.

- Daj spokój - zaśmiał się.

- Serio, wszystkie laski lecą na twój uśmiech... I nie tylko laski jak widać na załączonym obrazku - dodałem, a on roześmiał się głośno.

- Wcale mi to nie przeszkadza - podniósł się na łokciu i popatrzył mi w oczy.

- I dobrze... Zdenerwowałbym się jakby ci przeszkadzało... Najpierw uwiodłeś mnie tym uśmiechem, a potem...

- Co potem? - zapytał, kiedy urwałem.

- Nie pozwalasz się obmacywać - docisnąłem go do swojego ciała.

- Bo mnie to krępuje, mówiłem ci - przytulił się do mnie.

- Wiem, pamiętam - pocałowałem go w czoło. Wtulił się we mnie mocno, a ja muskałem palcami jego ramię. - Pozwolisz mi kiedyś na więcej?

- Nie przyspieszaj - pocałował mnie w szyję.

- Tylko pytam.

- Pożyjemy zobaczymy... Nie wiem co będzie jutro, a ty mnie pytasz o czas nieokreślony - zaśmiał się. Przewróciłem oczami.

- Bo z tobą mam tak, że chcę cię więcej i więcej. Uzależniłem się.

- To niezdrowe - podniósł głowę i spojrzał mi w oczy.

- To nie ma znaczenia, bo cię mam - podniosłem głowę i go pocałowałem.

- Głupi - mruknął w moje wargi, a potem odwzajemnił pocałunek.

One shots | ski jumpingWhere stories live. Discover now