M. Neuer & J. Kimmich

555 38 22
                                    

Nie mogłem uwierzyć w to, co się stało Ciągle to do mnie nie docierało.

Jak on, człowiek, którego kocham mógł mi to zrobić?

Sądziłem, że jesteśmy ze sobą szczęśliwi.

Sądziłem, że niczego mu przy mnie nie brakuje.

Sądziłem, że mnie kocha.

A on tak po prostu mnie zdradził.

Jak mógł tak po prostu zniszczyć to, co było między nami?
Przestał mnie kochać?
To moja wina?
Nie dawałem mu tego, czego potrzebował? Nie byłem dla niego dostatecznie dobry?

Wiem, że nie jestem doświadczony w związkach, ale sądziłem, że między nami wszystko jest w jak najlepszym porządku.

Nie mogę się z tym pogodzić. Nie śpię po nocach, tylko zastanawiam się, co zrobiłem źle.

Zranił mnie, złamał mi serce. Pokruszył je na milion maleńkich kawałków. Już nigdy nie zaufam drugiej osobie na tyle, aby wejść w związek.

Tak bardzo za nim tęsknię.
Z jednej strony nienawidzę go za to, co zrobił i nie chcę na niego patrzeć, bo chyba zabiłbym go gołymi rękami, ale z drugiej... Chcę żeby wziął mnie w swoje ramiona.

Chcę żeby wziął mnie w ramiona i powiedział, że to dla niego nic nie znaczyło, że tylko ja jestem dla niego ważny i zrobi dla mnie wszytko.

Lecz to się nie stanie.
Nie dlatego, że on tego nie chce.
Nie dlatego, że ja tego nie chcę.
Ale dlatego, że mnie już niedługo nie będzie na tym świecie.

Nie umiem sobie poradzić z tą zdradą Obwiniam się za to, choć wiem, że nie powinienem. Uważam, że to moja wina, bo nie dawałem mu tego, czego potrzebował Nie starałem się wystarczająco. Brakowało mu czegoś, więc znalazł osobę, która była w stanie dać mu to czego potrzebował.

Może to nie jest dramat. Może to nie jest koniec świata. Ale dla mnie to moja własna apokalipsa. Koniec tego świata i życia, które do tej pory znałem. I to, że wszyscy mówią, że to on jest dupkiem i skończonym kretynem nic nie zmieni. Bo dla mnie ciągle jest ważny i mi na nim zależy. Kocham go i nienawidzę. Nienawidzę sobie za to, że go kocham pomimo, że mnie złamał. Że mnie zniszczył. Nie umiem bez niego żyć. On był przy mnie przez 6 ostatnich lat.

Jak mam bez niego teraz funkcjonować?

Jak mam sobie teraz poradzić? Sam?

Dlatego robię, co robię.
Dlatego siedzę w naszym pieprzonym mieszkaniu, z którego on się wyniósł, bo ja go wyrzuciłem, i liczę tabletki rozsypane na naszym łóżku w naszej sypialni.
Gdy przeliczyłem wszytkie tabletki, podzieliłem je na partie po 10.
Łykałem każdą garść po kolei.
Chciałem mieć pewność, że nie uda mi się przeżyć.
Potem połażyłem się na łóżku i przytuliłem do jego bluzy, z którą sypiałem. Wtuliłem w nią twarz i tracąc przytomność wyszeptałem:

- Kocham cię.

One shots | ski jumpingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz