J. A. Forfang & D. A. Tande

1.2K 68 39
                                    

Dla daniel_a_tande

Stał i rozmawiał z nim, a powinien ze mną.

Stał i patrzył w jego oczy, a powinien w moje.

Stał i nie mógł oderwać od niego wzroku, a powinien mieć ten problem ze mną.

Stał i patrzył na tego pieprzonego faceta wzrokiem, który powinien być zarezerwowany tylko dla mnie.

Człowiek, który odebrał mi miłość mojego życia.

Człowiek, który uczynił mnie nieszczęśliwym.

Człowiek, który uszczęśliwia miłość mojego życia.

Człowiek, kory go kocha.

Ja. Wrak człowieka.

Uciekłem stamtąd. Nie mogłem ich oglądać. Schowałem się w moim pokoju. Oparłem się o łóżko siadając na podłodze.

Po kilku minutach usłyszałem skrzypnięcie drzwi.

Podniosłem wzrok i... Zamarłem.

Spodziewałam się każdego, nawet diabła, ale nie jego.

- Co tu robisz? - zapytałem Andiego, ale on tylko się uśmiechnął delikatnie i usiadł obok mnie.

- Odszedłem od Johanna - szepnął blondyn.

- Dlaczego? - spojrzałem zdziwiony na niego.

- Bo ty kochasz go bardziej niż ja - odparł. - Jest u siebie - wstał. - Potrzebuje cię teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej - wyszedł.

Otarłem szybko twarz i poszedłem do właściwego pokoju.

Siedział na łóżku, oparty o ścianę i obejmował kolana ramionami.

Usiadłem obok niego i po prostu przytuliłem.

- Zerwał za mną, a mówił, że mnie kocha - płakał.

- Może coś się stało?

- Powiedział, że tak będzie dla mnie lepiej, że jest ktoś kto kocha mnie bardziej od niego.... Skąd on może wiedzieć?

- Może z nim rozmawiał...

- Ty coś wiesz... Rozmawiałeś z nim? - ożywił się Forfang.

- Posłuchaj...

- O kogo mu chodziło?

- Ochłoń, jutro o tym pogadamy, ok?

- Dziękuję ci... Jesteś najlepszym przyjacielem na ziemii.

***

Wszedłem do naszego pokoju i zobaczyłem Johanna siedzącego na podłodze.

- Co się dzieje? - klęknąłem przed nim.

- Boję się - oparł czoło o kolana.

- Czego?

- Tej cholernej olimpiady... I chyba zaczynam stresować się ślubem - szepnął.

- Skarbie - usiadłem obok niego. - Będę przy tobie na olimpiadzie, a pod czas ślubu to już w ogóle... Czemu się tym stresujesz? - objąłem go ramieniem.

- A ty się nie boisz, Daniel? - szepnął. Położyłem sobie jego nogi na udach i objąłem go mocniej.

- Nie... Na zawsze zwiążę się z miłością mojego życia... Jesteś pewien, że tego chcesz? Jeśli to dla ciebie za szybko, to...

- Chcę - przesunął się i usiadł mi na kolanach. - Kocham cię... Przecież mnie znasz, wiesz, że zawsze martwię się na zapas.

- Wiem, kochanie - pogłaskałam go po policzku.

One shots | ski jumpingWhere stories live. Discover now