142. M. Hayboeck & S. Kraft part III

742 62 13
                                    

To było do przewidzenia, że to skończy się w ten sposób, ale oczywiście ja tego nie widziałem. Albo nie chciałem wiedzieć, a OfficialAustriaBober na pewno wiedział, że tak będzie.

Ale mniejsza z tym, przejdźmy do rzeczy ważniejszych.

Stefan po raz kolejny pojawił się w moim domu. Po raz kolejny rozmawialiśmy. Po raz kolejny się pokłóciliśmy. Nie było to już nic nowego. Chyba zaczynałem się przyzwyczajać, że skaczemy sobie do gardeł.

Ale tym razem obaj dość mocno przekroczyliśmy granice zza których nie było już powrotu. A raczej ja go w tamtej chwili nie widziałem.

Padły słowa, których nie da się niestety cofnąć, a których ja żałuję, że je powiedziałem i usłyszałem od Stefana.

Ale chyba takie powiedzenie tego co myślimy, co czujemy, takie wykrzyczenie sobie wszystkiego było nam potrzebne. Tak myślę. I nawet jestem tego pewien. Bo gdyby nie to, co powiedzieliśmy nie doszłoby do tego wszystkiego.

Nie przeszlibyśmy od mordowania się wzrokiem do namiętnych pocałunków. Nie zdzieralibyśmy z sobie ubrań, nie zwracając uwagi, gdzie upadną i co się z nimi stanie.
Nie pieprzylibyśny się, bo inaczej tego określić nie mogę, na tej, cholernej, kanapie, której Stefan tak nie lubił. Teraz pewnie ją pokocha.

Gdyby nie ta pieprzona kłótnia, pewnie nadal byśmy byli na siebie wściekli i nie rozmawiali ze sobą.

Gdyby nie ta sytuacja może byśmy do siebie nie wrócili.

A może byśmy wrócili. Na pewno byśmy wrócili. Tylko kiedy?

Za pół roku? Za rok? Za dwa?

A w ten sposób doszło do tego szybciej. Lepiej.

I jest dobrze. Tak jak powinno być. Bo mam go obok. Jest przy mnie, a ja przy nim. Tam, gdzie powinienem być. Tam, gdzie moje miejsce na Ziemi.

Ale to nie tak, że nagle zapomniałem o tym, co się wydarzyło. Bo pamiętam i w pewnym sensie ciągle mnie to boli, ale nie jest to teraz tak ważne, bo wiem i widzę, że Stefan ma przez to wyrzuty sumienia, że źle mu z tym, że tak pochopnie ocenił sytuację.

W każdym razie teraz wszystko jest jak powinno. Każdy element wrócił na swoje miejsce, a ja czuję przez to spokój. I szczęście, bo mam przy sobie najważniejszą osobę w moim życiu.
I choć czasem mam ochotę go zamordować, to go kocham i nie zamieniłbym go na nikogo innego.

One shots | ski jumpingWhere stories live. Discover now