| lany poniedziałek | S. Kraft & M. Hayboeck

1.3K 85 21
                                    

Dla OfficialAustriaBober ❤️

Wróciłem do domu o 14, tak jak się umawiałem ze Stefanem. Jak tylko przekroczyłem próg domu, zobaczyłem na podłodze wielki, kolorowy pistolet na wodę, a do niego przyklejoną kartkę. Było na niej napisane:

Ten kto przegra gotuje przez tydzień i wynosi śmieci przez miesiąc.
Powodzenia, kochanie <3
Stefan <3

Zaśmiałem się lekko, zrobiłem zdjęcie pistoletu i kartki, a następnie złożyłem ją i schowałem do kieszeni kurtki, którą odwiesiłem. Podniosłem pistolet i po cichu zajrzałem do kuchni, ale tam nikogo nie było.

Przeszedłem do salonu, najpierw wyglądając i upewniając się, że tam nikogo nie ma. Wyjrzałem na taras, ale tam także go nie było. Powoli przeszedłem do schodów. Na ostatnim stopniu i pod nim rozlałem trochę wody z pistoletu i zacząłem wchodzić na górę. Gdy byłem na półpiętrze oberwałem wodą, więc od razu mu oddałem, ale i tak ja byłem bardziej mokry.

Stefan pobiegł w głąb korytarza, więc poszedłem za nim. Nie widziałem, do którego pomieszczania wszedł, także musiałem zajrzeć do każdego po kolei. W łazience go nie było. Tak samo w pokoju gościnnym, w garderobie i siłowni, jak nazywaliśmy pokój, gdzie było trochę sprzętu do ćwiczeń. Kiedy miałem wyjść z pokoju, dostrzegłem głowę Stefana, który wyglądał z sypialni. W pierwszej chwili chciałem do niego strzelić, ale potem uznałem, że poczekam aż wyjdzie. Schowałem się ponownie, a na to aż Stefi opuści pokój nie musiałem długo czekać. Kilka chwil później wyszedł na korytarz i wyjrzał przez barierkę na półpiętro, a potem zaczął schodzić na dół. Gdy był w połowie drogi, wyszedłem i podszedłem do barierki.

- Słońce - rzuciłem, a on spojrzał w górę. Od razu strzeliłem, mocząc mu przód koszulki. Chciał mi oddać, ale tylko lekko mnie drasnął i uciekł na dół. Zaśmiałem się głośno i słyszałem, że on też się śmieje. Wszedłem do łazienki uzupełnić amunicję i zacząłem schodzić na dół. - Kochanie - zacząłem. - Muszę ci powiedzieć, że miałeś świetny pomysł - wszedłem do kuchni, gdzie stanąłem za blatem oddzielającym kuchnię od salonu. Oparłem pistolet o blat, miałem stamtąd doskonały widok na salon i korytarz.

- Ja zawsze mam świetne pomysły - odparł. Jego głos dobiegał od strony schodów, więc pewnie stał przy drzwiach do garażu, a to znaczy, że jak tylko się stamtąd wychyli to będę go miał jak na tacy.

- To prawda, nie będę się w tej sprawie kłócił - rzuciłem.

Stefan wyjrzał, chcąc sprawdzić, gdzie jestem, a ja od razu do niego strzeliłem.

- Wpadając na ten genialny zapomniałem kto jest lepszy w paintballa - oznajmił, a ja się zaśmiałem. Oczywiście tak naprawdę chciałem dać mu wygrać, ale nie bez walki. Nie ma tak łatwo.

Odsunąłem się od swojego miejsca i podszedłem do drzwi kuchni. Wyjrzałem na korytarz, gdzie spodziewałem się zastać Stefana, ale go tam nie było, więc wyszedłem z kuchni i zajrzałem do salonu. Strzelił do mnie. Chował się za kanapą. Wyglądałem na niego zza winkla. Czekałem aż się trochę rozproszy, abym mógł przebiec na drugi koniec drzwi do salonu i schować się za tamtą ścianą, bo z tamtej strony będę miał łatwiej go ustrzelić.

W końcu zaryzykowałem i przebiegłem szybko. Strzelił do mnie, ale nie trafił.

- Kurwa - zaklął.

- Szczęście sprzyja lepszym.

- Nie byłbym taki pewien... Stoisz na przeciw lustra, widzę co robisz - poinformował mnie.

- A ty się odbijasz w telewizorze. Jesteśmy kwita - zaśmiałem się. Tylko on miał o tyle lepiej, że nie musiał się tak odsłaniać, aby zobaczyć ci robię. Ale jego widok był ograniczony od pasa w górę, więc usiadłem na podłodze.

- Co ty kombinujesz? - zainteresował się.

- Chcę wygrać - wyjrzałem do salonu i zobaczyłem jego stopę, wystającą zza kanapy. Na czworakach wszedłem do salonu i zbliżyłem się do boku sofy. Złapałem dobrze pistolet i z palcem na spuście zajrzałem do niego, jednocześnie strzelając. Oblewaliśmy się tak wodą dopóki nie skończyła się nam amunicja. Ja na koniec oberwałem jeszcze poduszką z kanapy.

- Jakim cudem jestem bardziej mokry? - zaśmiał się, odkładając pistolet na stolik.

- Nie jesteś - odparłem, bo ja miałem jeszcze wodę w pistolecie, ale nie miałem zamiaru jej wykorzystać. Obróciłem się wokół własnej osi, aby mu pokazać, że jestem mokry od stóp do głowy, cały. - Wygrałeś - odłożyłem pistolet na podłogę, opierając go o kanapę.

- Pozwoliłeś mi wygrać, jak zawsze - podszedł do mnie i objął w pasie.

- Nieprawda - przytuliłem go, całując w czoło. - Ciesz się wygraną - zsunąłem dłonie po jego ciele. - Mogę liczyć na nagrodę pocieszenia?

- Hmm... Tak mi się wydaje - stanął na palcach i złączył nasze usta w pocałunku. Przesunął dłonie po mojej piersi na kark, gdzie splótł palce. Pogłębiłem pocałunek, przyciągając go mocno do swojego ciała.

Przesunąłem dłonie jeszcze trochę niżej po jego ciele, aby złapać go za uda pod pośladkami i podniosłem go. Stefan oplótł mnie nogami wokół bioder.

- Sypialnia, czy kanapa? - oderwałem się od jego ust. - A może schody? Albo stół w kuchni?

- Schody i stół już były... Więc wrócimy do klasyki i łóżka - wyszeptał, a ja ruszyłem na górę niosąc go.

Jak tylko znaleźliśmy się w sypialni, postawiłem Stefana, aby go rozebrać, ale gdy pozbawiłem go koszulki, zadzwonił jego telefon, a gdy zobaczył, że to jego mama, mogło to oznaczać jedno. Niedługo będziemy mieli gości.

Oczywiście się nie myliłem. Mieliśmy godzinę, aby doprowadzić dom do porządku.

- Nagrodę pocieszenia dostaniesz wieczorem - Stefan pocałował mnie mocno i wyszedł z sypialni, zabierając suche ubrania.

Jedno muszę teściowej przyznać. Ma kobieta cudowne wyczucie czasu. Zawsze wybierze najmniej odpowiedni moment na odwiedziny.

One shots | ski jumpingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz