K. Stoch & P. Prevc

991 93 10
                                    

{589}

- Co ty robisz? - zapytałem, gdy wszedłem do garażu i zobaczyłem, że na środku nie stoi samochód mojego narzeczonego, ale dwa rowery.

- Pompuję opony - odparł i wziął pompkę. Patrzyłem na niego w milczeniu.

- Dlaczego teraz? Jest luty - poprawiłem bluzę, bo zaczynało mi być zimno.

- Bo idziemy pojeździć - uśmiechnął się. - Jest fajnie ciepło, więc możemy się trochę poruszać - odsunął się od rowerów. - Skończyłem.

- Kochanie, na zewnątrz jest 6 stopni. Jest chłodno.

- Ubieraj się. Idziemy. I nie wykręcisz się - podszedł do mnie.

- A jeśli się źle czuję?

- Obaj wiemy, że czujesz się dobrze.

- Ale wszystko mnie boli - odparłem, kiedy on objął mnie w pasie.

- Kłamczuch - zaśmiał się i pocałował mnie lekko. - Nic cię nie boli - zsunął dłonie po moim ciele i zatrzymał je na moich pośladkach. - Byłem delikatny - dał mi klapsa. - Zakładaj buty i kurtkę, i idziemy - musnął moje usta swoimi. - Poczekam przed domem - odsunął się. Założył bezrękawnik, który leżał na jednej z szafek i wyprowadził rowery.

Wróciłem do domu, ubrałem się i wyszedłem do Pero, zamykając za sobą drzwi na klucz. Chłopak uśmiechał się do mnie szeroko. Oddał mi jeden rower. Wsiadłem na niego i ruszyliśmy.

W sumie to, to był dobry pomysł, ale nie przyznam mu tego.

Nie jeździliśmy daleko, niby było ciepło, ale to jednak luty. Zima.

Gdy wjechaliśmy do jednego z mniej popularnych parków, Pero zjechał trochę na mnie.

- Peter!!! - podniosłem głos, a on się zaśmiał. - Głupi - odjechałem do przodu. Słoweniec został za mną.

- To był dobry pomysł - rzucił. - Mam doskonały widok - dodał.

- Przestań się gapić na mój tyłek - mruknąłem, a on znowu się zaśmiał.

Jeden z nas bawił się lepiej niż drugi.

Prevc zrównał się ze mną i jechał spokojnie tuż obok mnie. Chciałem się zemścić, więc szturchnął go lekko, a on trochę stracił panowanie nad rowerem, ale się nie przewrócił.

- Kamil! Pożałujesz - oznajmił i zaczął mnie gonić. Zacząłem się śmiać i uciekać przed nim.

Ganialiśmy się po parku na rowerach jak dzieci. I wiem doskonale, że Pero dawał mi fory, bo gdyby naprawdę chciał to już dawno by mnie złapał.

Gdy później, dogonił mnie, zszedłem z siodełka i oparłem się o ster, i łapałem oddech. Pero stał obok w takiej samej pozycji, a po chwili się zaśmiał. Spojrzałem na niego, marszcząc brwi. Chłopak pochylił się w moją stronę i pocałował prawie nas przewracając, bo jego rower upadł na mój.

- Kocham cię - szepnął i jeszcze raz mnie pocałował.

- Ja ciebie też kocham... Wracajmy już - poprosiłem. - Strasznie zmarzłem...

- Jasne... Rozgrzeję cię w domu... - powiedział, wsiadając na rower.

- Jak? - zapytałem, dołączając do niego.

- Zrobię herbatę z malinami.

- Liczyłem na coś innego - klepnąłem go w tyłek i wyprzedziłem go. Słyszałem jego śmiech, a po chwili mnie dogonił.

- Przecież ci nie odmówię - rzucił.

Po powrocie do domu, wziąłem ciepły prysznic i wpakowałem się na kanapę pod koc. Pero zrobił mi herbatę i sam poszedł do łazienki, a potem wrócił do mnie. Wpakował się na kanapę i przytulił do mnie, a ja obejmując go ramionami, przykryłem kocem.

- To był dobry pomysł - szepnąłem, przeczesując palcami jego włosy.

- Tak? - pocałował mnie w szyję, a jego dłonie błądziły po moim ciele.

- Mhymmm... - pociągnąłem go za włosy, a on podniósł się i złączył nasze usta. Zsunął dłonie po moim ciele i złapał mnie za uda, i pociągnął w swoją stronę. - Pero?

- Tak, kochanie?

- Przytul mnie... Tak mocno - poprosiłem, a on od razu to zrobił. - Mówiłem ci, że lubię spędzać z tobą czas? - przeczesałem jego włosy.

- Owszem, ale możesz powtórzyć - zaśmiał się, układając głowę na moim ramieniu.

- Kocham spędzać z tobą czas - szepnąłem, a on pocałował mnie w szyję. Przytuliłem go, a Pero objął mnie mocniej ramionami.

One shots | ski jumpingWhere stories live. Discover now