S. Kraft & M. Hayboeck

774 72 31
                                    

Dla OfficialAustriaBober

Siedziałem w salonie, oglądając telewizję. A raczej skacząc po kanałach, bo nie mogłem znaleźć nic fajnego. Czekałem na Stefana, który poszedł pod prysznic i razem mieliśmy coś obejrzeć. Zmusił mnie do tego, bo dziś naprawdę mnie już drażnił, a jego złośliwość przechodziła już wszelkie pojęcie.

- Michi!!! - zawołał mnie z łazienki.

- Czego chcesz?!

- Chodź tu na chwilę! - poprosił.

- Po co?! - naprawdę nie chciało mi się wstawać. - Nie możesz dosięgnąć szamponu?!

- Michi!!! - zawołał mnie panicznie, więc zerwałem się z kanapy i wbiegłem po schodach na górę.

- Co jest? - wszedłem do łazienki. Stefan stał owinięty ręcznikiem w biodrach.

- Chyba popsułem prysznic.

- I co ja mam z tym zrobić? - popatrzyłem na niego.

- Napraw to - oznajmił, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

- Nie jestem hydraulikiem - zauważałem wchodząc do kabiny. Wyjąłem słuchawkę z uchwytu i skierowałem ją na kafelki, odkręciłem wodę i część wyciekła z węża. - Nie naprawię tego teraz - westchnąłem i rozkręciłem słuchawkę. - Trzeba wymienić uszczelkę - wyjąłem tą uszkodzoną.

- To dobrze, że zdążyłem się umyć - mruknął.

- Chociaż... Pójdę do garażu zobaczyć - wyszedłem z kabiny i łazienki, a następnie poszedłem do garażu. Przewaliłem wszystko i znalazłem tą, cholerną, uszczelkę, więc poszedłem ją założyć. Gdy to zrobiłem, sprawdziłem, czy wszystko działa i włożyłem słuchawkę do uchwytu. I wtedy do łazienki wszedł Stefan, moje największe szczęście i największy koszmar w jednej osobie.

- Naprawiłeś? - podszedł bliżej uniemożliwiając mi wyjście z kabiny.

- Tak, odsuń się.

- Pokaż - sięgnął i włączył wodę, która oczywiście poleciała na mnie. A była lodowata!

- Stefan!!! - wydarłem się na niego, i odwróciłem się szybko, aby wyłączyć wodę i oczywiście przy okazji uderzyłem się o jeden z uchwytów trzymających słuchawkę prysznicową i rozciąłem sobie łuk brwiowy.

Gdy wyłączyłem wodę, spojrzałem wściekły na Stefana. Chłopak zakrył usta, przerażony. Opuścił rękę i chciał się odezwać.

- Nic nie mów - warknąłem i wyszedłem z kabiny. On dziś przechodzi samego siebie.

Zdjąłem z siebie mokry t-shirt i podszedłem do lustra. Z szafki wyjąłem gazę i środek odkażający. Przyłożyłem wacik do rany i w lustrze zerknąłem na Stefana.

- Przepraszam - szepnął.

- Nawet się do mnie nie odzywaj - powiedziałem. Odsunąłem wacik od rany i wyrzuciłem go, a potem wyszedłem z łazienki. Skierowałem się do sypialni, gdzie się przebrałem, następnie znalazłem w kuchni jakieś opatrunki i przykleiłem sobie, aby nie pobrudzić pościli.

- Michi... - Stefan dołączył do mnie, gdy byłem w kuchni.

- Nie mów do mnie teraz... Cały dzień mnie wkurzasz i robiłeś to specjalnie, ale mogłeś sobie już darować, zwłaszcza, że wiedziałeś, że jestem na ciebie zły - oznajmiłem. - Film oglądaj sam, ja idę spać - dodałem i poszedłem do sypialni, gdzie położyłem się do łóżka. Przykryłem się kołdrą i chciałem iść spać, ale Stefan miał inne plany.

- Powinniśmy jechać do szpitala.

- Ja cię nie trzymam - mruknąłem.

- Wiesz, że mam rację. Uderzyłeś się w głowę i to dość mocno... Trzeba się upewnić, że nic ci nie jest.

- Nie denerwuj mnie - usiadłem. - Jestem zmęczony, chcę się położyć.

- No właśnie nie powinieneś się teraz kłaść. Wiesz o tym - założył ręce na piersi. - Wstawaj. Jedziemy do szpitala.

- Nigdzie nie jadę - oznajmiłem i ponownie się położyłem, odwracając do niego plecami.

- Michael - stanął przede mną. - Po prostu się o ciebie martwię. Zrozum.

- Trzeba było wcześniej pomyśleć. Odejdź ode mnie - wyciągnąłem rękę i odepchnąłem go lekko.

- Michael, mówię serio. Jedziemy do szpitala - złapał mnie za rękę i próbował podnieść, ale byłem silniejszy. - Michi, proszę cię.

- Nic mi nie jest. Boli mnie i tyle. Nie kręci mi się w głowie, nie mam nudności, wszystko jest ok. A teraz mnie puść - chciałem mu zabrać rękę.

- Nie - wpakował się na łóżko i objął mnie w pasie, przytulając się do mojej piersi. Przytrzymałem go żeby nie spadł. - Michi, przepraszam - pocałował moją szyję. - Nie chciałem żeby to tak wyszło - wyszeptał. - Wiesz, że cię kocham...

- Dlatego tak mnie wkurzasz? - objąłem go mocniej.

- Tak. To z miłości... Im bardziej cię kocham, tym bardziej będę cię drażnił - zadarł głowę, aby patrzeć mi w oczy. Wyciągnął rękę i pogłaskał mnie po policzku. - Bardzo boli?

- Łaskocze - zironizowałem.

- Naprawdę uważam, że powinniśmy jechać na SOR.

- Nic mi nie jest. Jeśli coś się zmieni to ci powiem...

- Ale po urazach głowy, człowiek nie powinien się kłaść spać... Michi, proszę cię... Jedźmy do tego szpitala... Wiesz, że nie dam ci spokoju - pocałował lekko moje usta. Przewróciłem oczami.

- Pojedziemy rano.

- Nie. Pojedziemy teraz - odsunął się i wstał. - Podnoś tyłek, czekam na dole - wyszedł z sypialni.

Boże! Gdzie ja miałem oczy i głowę wiążąc się z nim?!

Zwlokłem się z łóżka, ogarnąłem i zszedłem na dół, gdzie czekał na mnie Stefan. Pojechaliśmy do szpitala, zostało zrobione mi prześwietlenie, na którym oczywiście nic nie wyszło i Stefan dopiero wtedy się uspokoił. Do domu wróciliśmy kilka minut przez drugą w nocy. Ledwie widziałem na oczy ze zmęczenia, a Stefan zachowywał się jakby w ogóle nie czuł znużenia.

Jak tylko przekroczyłem próg sypialni, rozebrałem się i padłem na łóżko. Kraft dołączył do mnie kilka minut później i przytulił się mocno do mojego ramienia.

- Przepraszam - szepnął po raz kolejny.

- Przestań mnie już przepraszać - wymamrotałem w poduszkę.

- Ale...

- Stefan - podniosłem głowę. - Idziemy spać. Już - przekręciłem się na plecy.

- Dobrze - pocałował mnie lekko. - Kocham cię.

- Ja ciebie też kocham... I tylko dlatego przeżyłeś dzisiejszy dzień - pocałowałem go w czoło i przytuliłem mocno do siebie.

#RESPECT

One shots | ski jumpingWhere stories live. Discover now