G. Schlierenzauer & T. Morgenstern part IV

836 89 18
                                    

Obudziłem się w środku nocy. Ból znowu nie pozwalał mi spać.

Nie chciałem, aby Thomas po raz kolejny zarywał przeze mnie noc, więc wstałem i wyszedłem z sypialni. Zszedłem do salonu i włączyłem cicho telewizor. Położyłem się pod kocem na kanapie i wpatrywałem się w ekran, próbując ignorować ból stawów.

Było lepiej. Naprawdę.

Bóle stawów zdarzały się rzadziej. Nie wiem, czy ja się od nich odzwyczajałem, czy stawały się mocniejsze, ale na pewno odczuwałem je dużo intensywniej.

Schowałem twarzy w poduszkę ozdobną, która leżała na kanapie. Kupiliśmy ją, bo spodobała się Lily. Kompletnie nie pasowała do kanapy i salonu, który był w kolorach beżu i ciemnego drewna, więc różowa poduszka z futerkiem kompletnie tu nie pasowała, tak samo różowy koc z kucykiem Pony, pod którym leżałem.

Ale cieszyłem się z tych różowych akcentów. To dawało do zrozumienia, że w domu jest dziecko, nadawało też takiej fajnej, domowej atmosfery i poczucia bezpieczeństwa.

- Wujku... - usłyszałem. Podniosłem głowę i zobaczyłem zaspaną Lily. - Czemu nie śpisz? - przytuliła do siebie mocniej misia, którego dostała ode mnie i potarła oczy.

- Nie mogę, księżniczko - podniosłem się na łokciu. - A ty?

- Pić mi się chciało - podeszła do mnie i wpakowała się na kanapę. Przykryłem ją kocem. - Poleżę z tobą, dobrze?

- Dobrze, skarbie - położyłem się, przytulając ją do siebie.

- Wujku... Kocham cię... Tak samo, jak kocham tatusia - powiedziała.

- Ja też cię bardzo mocno kocham, skarbie. Najbardziej na świecie - pocałowałem ją w czoło.

- Bardziej niż tatusia?

- Bardziej - zaśmiałem się lekko i pogłaskałem ją po włosach.

- A jak o coś zapytam to powiesz mi prawdę? - zapytała.

- Tak, oczywiście. Przecież nigdy cię nie okłamałem.

- Słyszałam jak rozmawialiście... - szepnęła. - Nie chcę żebyś umarł - przytuliła się mocno.

- Nie umrę, nie zostawię ciebie i taty... Obiecałem przecież.

- Tak, ale słyszałam jak rozmawialiście i mówiłeś, że już masz dość i chcesz żeby to się skończyło i...

- Po pierwsze to nie ładnie podsłuchiwać, a po drugie, to chodziło mi o to, że wszystko mnie boli, skarbie... Ale jest już lepiej... Lepiej się czuję...

- I nie zostawisz mnie?

- Nie zostawię - pocałowałem ją w czoło. - Obiecuję, skarbie.

Musieliśmy zasnąć z Lily, bo obudziłem się dopiero rano. Na zewnątrz już świtało. Wstałem powoli i mimo, że bolały mnie wszystkie stawy, wziąłem małą na ręce, aby zanieść ją do pokoju. Na półpiętrze spotkałem się z Thomasem, który popatrzył na mnie pytająco. Wziął ode mnie Lily i zaniósł ją do łóżka. Poszedłem za nim. Poczekałem na niego na korytarzu, a gdy wyszedł, objął mnie w pasie.

- Znowu spałeś na kanapie? - pocałował lekko moje usta.

- Nie mogłem spać, a nie chciałem cię obudzić - przytuliłem się do niego.

- A Lily?

- Przyszła do mnie. Wstała, bo chciało jej się pić, ale powiedziała, że ze mną poleży...

- Ok - pogłaskał mnie po policzku. - Jesteś głodny? - uśmiechnął się lekko.

- Trochę... Wiesz co bym zjadł? - objąłem go.

- Co takiego? - uśmiechał się. Wiem, że ucieszyło go to, że jestem głodny, bo od dłuższego czasu praktycznie nic nie jem. Kompletnie nie miałem apetytu.

- Pizzę... Taką z szynką, salami, boczkiem i podwójnym serem - powiedziałem. Tomi zaśmiał się głośno. - Zamówimy? - poprosiłem.

- Na śniadanie? - śmiał się. - Na obiad możemy.

- Dobrze - pocałowałem go lekko. Pokręcił głową z uśmiechem.

- Ale śniadanie zjesz, tak?

- Tak... A co mi zrobisz? - zawiesiłem się na nim.

- Co zechcesz - przeczesał palcami moje włosy.

- Ale tak naprawdę wszystko co zechcę? - zagryzłem dolną wargę.

- Tak, wszystko.

- Chcę loda - oznajmiłem.

- Loda? - zdziwił się Thomas. Pokiwałem z entuzjazmem głową. - No... Dobrze - uśmiechnął się delikatnie.

- Truskawkowego... Zresztą wiesz jakie lubię - dodałem, a Tomi zmarszczył brwi, a po chwili się roześmiał.

- Loda... Truskawkowego... Jasne - odsunął się ode mnie i ruszyli na dół, śmiejąc się.

- O czym pomyślałeś?

- Już ty wiesz o czym - rzucił, zatrzymując się na półpiętrze.

- Tym też nie pogardzę - uśmiechnąłem się. - Idę pod prysznic - dodałem. - Idziesz ze mną?

- Przecież wiesz, że nie odmówię - ruszył z powrotem w moją stronę.

Obaj wiedzieliśmy, że do niczego więcej niż przytulanie, pocałunki i trochę pieszczot nie dojdzie. Bo mój dobry humor nie zmieniał tego, że nadal bolą mnie stawy oraz tego, że leki, które przyjmuję poważnie obniżyły moje libido. Co nie zmienia faktu, że chciałem jego bliskości.

Potem siedziałem w salonie na kanapie, przytulając się do Thomasa i jedząc lody truskawkowe, które kupiły mi mój partner. Oglądaliśmy jakąś komedię i staraliśmy się być cicho, bo Lily jeszcze spała.

- Greg? - szepnął Thomas w pewnym momencie.

- Co tam? - spojrzałem mu w oczy.

- Zostaniesz moim mężem? - zapytał, całkowicie mnie tym zaskakując.

- Chcesz wziąć ze mną ślub? - wyszeptałem, odstawiając lody na stolik.

- Tak. Kocham cię, skarbie - pogłaskał mnie po policzku. - Więc?

- Tak... - przytuliłem go mocno. - Kocham cię najbardziej na świecie - złączyłem nasze usta w pocałunku.

- Ej! - rozległ się oburzony krzyk Lily. - Powiedziałeś, za mnie kochasz najbardziej!

- Bo ciebie kocham jeszcze bardziej - uśmiechnąłem się do niej. - Zjesz ze mną lody?

- Ona jeszcze nie jadła śniadania - oznajmił Thomas.

- Raz można zrobić wyjątek - musnąłem lekko jego usta swoimi. - Chodź Lily... Mam lody truskawkowe.

- Moje ulubione! - podbiegała do mnie i wdrapała mi się na kolana, sprawiając mi nieco ból, bo stawy nadal mnie bolały, ale nie pozwoliłem zareagować Thomasowi.

Teraz było idealnie. Nasza mała, pokręcona, ale szczęśliwa rodzinka.

One shots | ski jumpingWhere stories live. Discover now