165. |obliviousness| M. Hayboeck & S. Kraft part II

822 36 11
                                    

Stefan szedł chodnikiem, oświetlonym promieniami zachodzącego słońca. Szatyn miał dziś ciężki dzień i był bardzo zmęczony. Drogę do domu pokonywał nawet się nad tym nie zastanawiając.

Dopiero gdy w oddali zobaczył postać wysokiego mężczyzny w czarnej bluzie z kapturem na głowie, zatrzymał się. Mężczyzna stał przodem do niego, ale Stefan nie mógł dostrzec jego twarzy, bo promienie słońca oświetlały go od tyłu.

Szatyn stał, wpatrując się w owego człowieka, dopóki ten nie zrobił kilku kroków w jego stronę, wtedy Kraft lekko spanikował. Zrobił kilka szybkich kroków w tył, a potem zawrócił i poszedł do domu inną trasą niż zawsze.

Całą drogę do domu, Stefan odwracał się za siebie. Sprawdzał, czy ten mężczyzna za nim idzie. I na początku go nie dostrzegał, poczuł się pewniej, ale potem, gdy wszedł już na swoją ulicę, odwrócił się po raz kolejny. I zobaczył go. Mężczyzna szedł za nim. Nie był blisko, ale Stefan wiedział, że tu go nie zgubi.

Wygrzebał klucze w kieszeni spodni i rzucił się biegiem w stronę domu. W panice otworzył furtkę, a potem drzwi domu i wpadł do środka. Zamknął się na wszystkie dostępne zamki w drzwiach i wyjrzał przez wizjer.

Nikogo nie było.

Kraft wziął głęboki oddech i oparł się plecami o drzwi.

A może mu się wydawało, że temu komuś chodziło o niego?

Może ten facet po prostu szedł w tą stronę? I nie ma tu nic więcej?

Szatyn jeszcze raz postanowił wyjrzeć przez wizjer. I tym razem zobaczył mężczyznę stojącego pod jego domem. Tuż pod furtką. Jakby za chwilę miał wejść na posesję.

Stefan szybko obszedł dom, upewniając się, że drzwi na taras i balkon są zamknięte. Tak samo, jak okna.

Zapalił światła w całym domu i pozasłaniał rolety i zasłony.

W tym domu dziś nie zaśnie nikt.

Stefan co chwilę sprawdzał czy mężczyzna sobie poszedł. Ale tego nie zrobił. Stał na chodniku i patrzył na dom. Zmienił tylko miejsce. Przeszedł na drugą stronę ulicy i stał oparty ramieniem o słup.

Szatyn nie wiedział, czy mężczyzna stał tam całą noc, czy po prostu wrócił rano, ale bał się wyjść z domu.

Zadzwonił do brata swojego zaginionego narzeczonego z prośbą, aby do niego przyjechał. Dla Alexa nie był to żaden problem. Co Stefan przyjął wręcz z radością, bo sam by nie wyszedł z mieszkania.

Niedoszły szwagier przyjechał do niego po niespełna godzinie. Szatyn ucieszył się widząc znajomą twarz, lecz... Ten widok był też bolesny, bo młodszy brat Michaela był jego kopią. Wyglądał, jak skóra zdjęta z Michiego.

— To co się dzieje? — zapytał blondyn, skupiając swoje niebieskie tęczówki na Stefanie.

— Widziałeś tego kolesia po drugiej stronie ulicy? — zapytał wprost.

— Nie — chłopak wstał. Poszedł do kuchni, aby wyjrzeć przez okno na ulicę. Kraft podreptał za nim, ale nie podszedł do okna. — Co to za typ?

— Wczoraj za mną szedł do samego domu. Nie gonił, ale obserwował — szepnął niższy mężczyzna. — Zanim poszedłem spać, sprawdziłem i też tam stał. Dziś jak wstałem już był. Nie wiem czy spędził tu całą noc, czy przyszedł rano, ale tak czy inaczej się boję.

— Trzeba było zadzwonić na policję — zauważył Alexander. — To nie jest normalne zachowanie — popatrzył w oczy Stefana. — Wzywamy psiarnię — wyjął telefon z kieszeni dżinsów.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 14, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

One shots | ski jumpingWhere stories live. Discover now