| 13 maja| S. Kraft & M. Hayboeck

744 56 23
                                    

- Michi - szepnął do mnie Stefan, gdy siedzieliśmy przy stoliku w knajpie ze znajomymi.

- Co tam? - odwróciłem się do partnera.

- Wracajmy już - wyszeptał mi do ucha.

- Już? - zdziwiłem się, bo to Stefan bardziej chciał się spotkać z naszymi znajomymi. - Jesteś już zmęczony? - położyłem mu dłoń na kolanie.

- Nie. Powiem ci w samochodzie - oznajmił. A ja się uśmiechnąłem.

- Panowie - rzuciłem do chłopaków, który siedzieli z nami przy stoliku. - My już lecimy.

- Już? Dopiero 23 - zauważył Manuel. - Jeszcze wcześnie.

- Jakbyś jutro musiał wstać o 5 - tu Stefi wskazał na mnie palcem - to też byś już wychodził.

- Rozumiem - chłopak pokiwał głową.

To nie była prawda. Nie musiałem wstać tak wcześnie następnego dnia.

Pożegnaliśmy się z chłopakami i wyszliśmy z knajpy. Podeszliśmy do samochodu, a gdy wsiedliśmy odpaliłem silnik. Zapiąłem pasy i zerknąłem na Stefana.

- Pasy - rzuciłem, a on przewrócił oczami i zapiął pas. Wycofałem z miejsca parkingowego i ruszyłem w kierunku naszego domu. - Więc? Czemu wyszliśmy?

- A jak myślisz - jego dłoń znalazła się na moim udzie. Uśmiechnąłem się tylko, kręcąc głową.

- Nie wiem. Czekam aż rozwiniesz swoją wypowiedź - chciałem go trochę podpuścić.

- Nie podpuszczaj mnie - zacisnął dłoń na moim udzie.

- Mam coś dla ciebie - rzuciłem.

- Co takiego? - zainteresował się.

- Zobaczysz w domu - odparłem. Wiedziałem, że zżera go ciekawość, ale nie dopytywał, bo wiedział, że mu nic nie powiem.

Stefan patrzył na mnie mrużąc oczy. Chyba jednak liczył, że coś zdradzę, ale ja milczałem. Nie chciałem zdradzić się z tym, co planowałem.

I prawdę mówiąc to, że Stefi chciał wyjść wcześniej było mi na rękę. Jeśli on by się nie odezwał w tej sprawie, to ja bym to zrobił.

- Nie powiesz mi? - zapytał, gdy byliśmy w połowie drogi.

- Nie.

- Michi - przesunął rękę wyżej na moim udzie. - Powiedz mi - przysunął się do mnie. - Powiedz.

- Zobaczysz w domu... To niespodzianka...

- Mówiłem, że nie chcę prezentu na urodziny...

- Już za późno.

- Michael - odsunął się i oparł plecami o drzwi. - Ale z tym samochodem to ja żartowałem. Wiesz o tym, prawda?

- Słońce - spojrzałem na niego. - Nie panikuj... A niespodzianka ci się spodoba - uśmiechnąłem się.

- Kupiłeś mi samochód, prawda? - uśmiechnął się szeroko.

- Słońce - zerknąłem na niego. - Nie zadawaj mi takich pytań, dobrze? - zjechałem w nasze osiedle.

- Dziś rano nie było auta w garażu, czyli... Jeśli je kupiłeś, to albo było dostarczone gdy nas nie było, albo trzeba je odebrać z salonu... Pozostałeś wierny Audi, czy kupiłeś inny?

- Nic ci nie powiem - zaśmiałem się. Wiedziałem jaki był ciekawy.

- Ale naprawdę kupiłeś ten samochód? - zapytał, ale ja w odpowiedzi tylko posłałem mu uśmiech i wjechałem na naszą posesję. Zatrzymałem się pod garażem, chciałem zgasić silnik, ale jeszcze przestawiłem auto, aby nie zastawiać garażu.

One shots | ski jumpingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz