K. Stoch & P. Prevc

3.9K 117 39
                                    

Dla Katherinaa_a

- Kamil - do domku reprezentacji wszedł Dawid. Popatrzył na mnie przez chwilę w milczeniu. - Wszystko dobrze? Jesteś jakiś... No nie wiem... Inny.

- Jest ok - mruknąłem nawet na niego nie patrząc.

- Kamil...

- Nie. Nie teraz. Nie... Nie mogę teraz o tym myśleć - westchnąłem.

- On tu jest - powiedział tylko cicho. - Ten którego imienia nie wolno mi wymawiać.

- Skąd wiesz? - przewróciłem oczami ja drugą część jego wypowiedzi.

- Widziałem go. Widziałem jak rozmawia ze swoimi... Myślisz, że będzie chciał...

- Nie interesuje mnie to - zebrałem swoje rzeczy i podszedłem drzwi, a kiedy je otworzyłem zobaczyłem za nimi Petera, który już miał pukać sądząc po jego uniesionej, lekko zaciśniętej dłoni. - Czego? Jestem zajęty - warknąłem i minąłem go, kierując się w stronę wyciągu.

- Kamil! - krzyknął za mną. - Chyba mamy do pogadania - dogonił mnie i złapał za ramię.

- Nie - oznajmiłem, patrząc mu w oczy. - Nic nie mamy do omówienia, Prevc - wyrwałem mu rękę i ruszyłem przed siebie.

- Musisz mnie wysłuchać - podbiegł do mnie po raz kolejny.

- Nic nie muszę. Ja ewentualnie mogę cię wysłuchać... Ale nie chcę. Nie zbliżaj się do mnie więcej. Nie nachodź. Nie pisz, nie dzwoń. Zapomnij o mnie. Zapomnij, że ktoś taki jak Kamil Stoch istniał w twoim życiu i że cię kochał.

- Ja nadal cię kocham.

- Bywa... Takie życie. Zajmij się swoją kobietą i dzieckiem, Prevc - oznajmiłem lodowato, chociaż w środku cały aż się gotowałem że złości. I chyba też trochę z tęsknoty za nim.

- Kamil... Proszę...

- Nie... Ty już dla mnie nie istniejesz. Nie ma cię. Przestałeś się dla mnie liczyć, gdy oznajmiłeś, że będziesz miał z nią dziecko. Wtedy byłem jeszcze głupi i łudziłem się, że jakoś przetrwamy. Ale teraz wiem, że to było głupie - powiedziałem. - Żegnaj, Peter - ponownie ruszyłem przed siebie. Prevc jeszcze mnie wolał, ale zostawiłem go za sobą. Nie odwróciłem się. Pokazałem, że już nie ma nade mną żadnej władzy. Że już się dla mnie nie liczy.

Jestem silny i poradzę sobie. Nie potrzebuję jego wsparcia. Wystarczy mi wsparcie przyjaciół i kibiców. To daje mi motywację i największe szczęście.

One shots | ski jumpingWhere stories live. Discover now