Rozdział 28

45.7K 2.3K 227
                                    

-Kendall? 

-Eeee, tak? - próbowałam szybko wytrzeć łzy. 

-Chodź na kolecję! Szybciutko! - krzyknęła z dołu. 

-Juz mamo. Minutka i jestem. - poszłam do swojej garderoby, biorąc do reki czarne legginsy i za dużą koszulkę. Przebrałam sie w wybrane rzeczy i zeszłam szybko na dół, gdzie przy stole czekali moi rodzice. 

-Witaj córeczko. - przywitał mnie mój tata. 

-Cześć. - uśmeichnęłam się i zajęłam miejsce obok nich. 

-Zayn śpi? Tak? - spytał się mnie rodziciel. 

-Tak. 

-Aha, ok. To opowiadaj jak tam w szkole. - zaczęli jak zawsze rozmowę. 

-No nawet ok, z chemii idzie mi świetnie, mogę mieć nawet szóstkę na te półrocze. - ucieszyłam się. 

-To gratulacje kochanie! - powiedzieli z uśmiechem. 

-Też jestem szczęśliwa. - odparłam. 

-A powiedz nam jeszcze jedno słonko... - zaczęli niepewnie. 

-Tak? - nie wiedziałam o co może im teraz chodzić.

-Czy nadal twoi koledzy śmieja sie, że się dobrze uczysz? 

-Jezu, mamo, tato, ile ja mam lat? Przecież mogę sobie radzić z takimi problemami. - powiedziałam oburzona. 

-Czyli nadal tak jest? - spytali.

-Tak. Ale przecież... - nie mogłam skończyć. 

-To dlaczego nam nic nie powiedziałaś? 

Powoli szułam kurczaka i popijałam wodę. 

-Mówię Wam, nie jestem już dzieckiem i nie musicie się tak o mnie martwić.... - rzuciłam im groźne spojrzenie. 

-No dobrze kochanie, ale jak coś, możesz na nas liczyć, dobrze? - uśmięchnieli się do mnie. 

-Dobrze. Dziekuję wam. - wstałam po czym przytuliłam obydwoje. 

-Cieszymy się córeczko. A teraz szybciutko kończ kurczaka, po ci wystygnie.  

-OK. 

Migiem zjadłam kolecję, po czym podziekowałąm i włożyłam naczynia do zmywarki. Następnie poszłam do swojego pokoju, wziąść wieczorny prysznic i zmyć cały makijaż. 

Po skończonej toalecie przebrałam sie w moją piżamę, która składa sie z krótkich, dresowych spodenek oraz bluzeczki na ramiączkach. Wsunełam sie pod kołdrę, po czym zaledwie kilka minut póżniej zasnęłam.

Szłam ścieżką w parku. Było ciemno. Była chyba noc. Dość późno. Podążałam kamienistą drogą. Byłam sama. Całkiem sama. Chociaż tak mi sie wydawało. Nagle usłyszałam jakieś kroki. Serce zaczęło mi dwa razy szybciej bić. Nie wiem kiedy przyspieszyłam. Teraz biegłam. Bardzo szybko. Tamta postać nadal była za mną, lecz teraz jakoś blizej. Ponownie przyśpieszyłam. Lecz to coś też. Nagle poczułam czyiś mocny uscisk na ramieniu. Taki sam jak w klubie. Zostałam odwrócona twarzą do tyłu. Stał tam ten sam facet, co w barze. 

-Witaj ślicznotko. Ponownie. - uśmiechnął się szyderczo. Miał złamany nos i cały siny policzek. To chyba po moim uderzeniu. 

-Patrzysz na swoje dzieło?  No ładnie mnie załatwiłaś maleńka. - mruknął. 

-Nie! Zostaw mnie! - krzyczałam. 

-Czemu niby? Jesteś taka śliczna. - chciał mnie dotknąć. Nie mogłam nic zrobić. Nie mogłam się ruszyć. 

-Stój! Proszę! - płakałam. 

-Zostaw ją sukinsynu! -usłyszałam. Nagle znikąd pojawił się Brian. Co on tu robi? 

-Nie ruszaj jej! - krzyknął. 

-Po co? - uśmiechnął się mężczyzna. Zanim Brian zdował cokolwiek powiedzieć, mój koszmar wyciągnął pistolet. Strzelił do Briana. Chłopak spadł na ziemie. Krwawił. Chciałam podbieć. Ale nei mogłam. Nie mogę się ruszać. 



~~~~~~~~~~~~''

Rozdział trochę głupi, ale wybaczcie. NIe mam na czym pisac, na kompie ejstem rzadko, a na telefonie nie da się, bo na mojej Lumii Wattpad nie ma opcji pisania opowieści. :'( 


Będziemy razem, zobaczysz. ✔Where stories live. Discover now