Rozdział 55

38.9K 2K 41
                                    

-Aaa, nie ma za co. Chociaż nie lubię tej opinii. - przyznałam. -Dlaczego? - spytali równocześnie.-Bo nie jestem wcale taką grzeczną dziewczynką. - zaśmiałam się głośno. Popatrzyli na mnie dłuższą chwilę, następnie wybuchając głośnym śmiechem.
-Kendall, serio ty? Niegrzeczna? - Harry nie mógł powstrzymać śmiechu.
-Taa, może jest niegrzeczna, zjada swojemu bratu deser! Nieładnie, nieładnie. - powiedział Brian.
-Po czym tak uważacie? - spytałam wprost.
-Masz miano najlepszego ucznia w szkole. - zaczął Louis.
-I? Mój brat też był niezłym uczniem, a pije razem z Brianem. - prychnęłam. Pozostali chłopcy zwrócili uwagę na Horana, który tylko wzruszył ramionami.
-Nie kręcisz się w niebezpiecznych stronach, nie spotykasz się z innymi, którzy już nie są takimi kujonami jak ty. - zaczęli dalej wyliczać.
-A wy? Bo za bardzo wy też nie jesteście kujonami. - zaśmiałam się.
-Ale my jesteśmy inni. - Brian puścił do mnie oczko.
-Taa, ciekawe jacy? - zapytałam z irytacją.
-Oj, na razie byś nie chciała wiedzieć. - powiedział mi na ucho Harry.
- A wy byście nie chcieli wiedzieć jaka jestem naprawdę. - puściłam do nich oczko.
-Nawet nie wiesz jakbyśmy chcieli. - uśmiechnęła się cała trójka.
-To może z miłą chęcią wpadniecie do mnie na imprezę dzisiaj wieczorem?
-Jasne! - ucieszyli się.
-Em, Kendall? - Louis chciał coś powiedzieć.
-Tak?
-Mogę wziąć kogoś ze sobą? - zapytał niepewnie, jakbym miała na niego nakrzyczeć na ten pomysł.
-No jasne! Niech przyjdzie każdy kto chce! - uśmiechnęłam się szeroko.
-Och! Wielkie dzięki Ken. - podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Szybko się odsunął, szczerząc się do mnie.
-Spoko, wiecie gdzie mieszkam, nie? - chciałam się upewnić że jakoś trafią.
-Nie martw się, zawiozę ich. - odparł Brian.
-Ok, dzięki. - puścił mi jedynie, czy może aż oczko.
-Emma, a ty wbijasz? - odwróciłam się w stronę mojej sąsiadki.
-No pewka! Podobno masz takiego przystojnego brata, że ja nie mogę! - zaśmiała się, a ja razem z nią.
-Widać że Maliki mają to rodzinne, nie Kenia? - puścił do mnie oczko Lou, na co dostał mroczne spojrzenie od Briana.
-Taa, my najładniejsze bliźniaki jesteśmy. - powiedziałam.
-Wy jesteście bliźniakami? - krzyknęli razem Harry i Louis.
-Taa, on starszy ode mnie o 2 lata. - zaczęłam się śmiać.
-Nie słyszałem o tym. - rzekł z pewną powagą Harold.
-Matko! Jaja sobie z was robię - rzekłam w ich strone.
-Serio?
-Nie, na niby. - po czym strzeliłam sobie otwartą dłonią facepalma. Wszyscy wtedy wybuchnęliśmy śmiechem, aż zadzwonił dzwonek. Cała nasza piątka ruszyła w stronę szatni męskich i żeńskich. Po przerwie mieliśmy mieć W-F, który powiem szczerze, lubiłam, gdyby nie inne dziewczyny, których spodenki przypominały bardziej majtki , a ich podkoszulki były niczym crop topy skrócone podwójnie tak, że ich pępek mógł podziwiać ten piękny świat.
We dwójkę weszłyśmy do damskiej szatni, w której znajdowała się grupka dziewczyn, które od razu po naszym wejściu swoją uwagę skierowały na nas. Przebierałyśmy się, czując kilka par oczu skierowanych na nas. Nie wytrzymałam i spytałam wprost.
-Chcecie czegoś? Po cholerę się na mnie patrzycie jak na lustro?!
-Gdybyśmy na ciebie patrzyły jak na lustro, to byśmy zobaczyły w odbicia mwaaa! - zaczęła jakąś blond plastik, a po ostatnich słowach wskazała na siebie.
-To plastiku mój kochany, jedź sobie do domciu, do swojego różowego pokoiku i przeglądaj się w tym lustereczku, które i tak pęknie na twój wygląd. - powiedziałam przybijając piątkę z Emmą.
-Co!? Ty śmiesz mnie obrażać? - zaczęła piszczeć.
-Ohh, jak mi przykro, żebyś się nie roztopiła z tego gorąca, plastiki są łatwopalne. -puściłam do niej oczko.
-Co w ogóle Briaini w tobie widzi? - prychnęła.
-Briaini? Ale mu wymyślacie słodkie przezwiska. I Briaini widzi we mnie kogoś lepszego niż jakiś kawałek różowego plastiku.
Już miała coś powiedzieć, ale zdążyłam złapać moją towarzyszkę za ramię, wyciągając ją z tego pomieszczenia, które już powoli śmierdziało sztucznością.
-Kendall, nie wiem czy już ci to mówiłam, ale kocham cię za ten twój cięty język. - powiedziała zaraz po wyjściu.
-Haha, dzięki.
-Ciekawe, czy umie też robić jeszcze inne rzeczy. - usłyszałyśmy za sobą. Obydwie odwróciłyśmy się, napotykając Briana, któremu uśmiech nie zniknął z twarzy.
-Oj, naprawdę wiele Horan, szkoda, że ty się o tym nigdy nie dowiesz.
-Co taka pewna jesteś. - uniósł lewą brew.
-Nie jestem taka jak myślisz. Albo jak były twoje inne ,,przyjaciółeczki". - po czym poszła w kierunku sali gimnastycznej, na której zaczęłam wraz z innymi już gotowymi osobami na rozgrzewkę. Po niecałych 10 minutach staliśmy w dwuszeregu. Harry, Luke, Alex i Leo. Zostałam wybrana przez lokowatego wraz z Niallem, Madison i Diego. Byliśmy całkiem niezłą drużyną. Graliśmy w koszykówkę, wygrywając każdy mecz.
-Brawo Styles, Malik, Horan, Moon i Hunter! Jak dotąd jesteście najlepszymi osobami i chciałabym was widzieć na najbliższych zawodach w koszykówkę. - powiedziała pani Blake. Cicho podziękowaliśmy i znów ruszyliśmy do swoich szatni. Niestety znów spotkałam tą nędzną imitację człowieka.
-Jeszcze nie skończyłyśmy! - wysydziła przez zęby ta dziewczyna, która przedtem na mnie naskoczyła.
-Ale ja już skończyłam i chcę się przebrać i iść na lekcję, by móc być kimś w przyszłości, a nie jak ty dziwką na zachowanie.
-Co ty powiedziałaś?! - rzuciła się na mnie, wbijając swoje kilkunastocentymetrowe pazury we mnie.
-Kobieto, ogarnij downa! - zaczęłam się jej wyrywać.
-Kendall! Nie obrażaj ludzi z downem, nie są tacy jak ona. - Emma prychnęła w jej kierunku, odciągając ją ode mnie. Razem poszłyśmy pod salę matematyczną, w której prawdopodobnie zaczęła się lekcja. Byłyśmy spóźnione, pierwszy raz. Przynajmniej ja.
-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. - weszłam razem z Emmą do sali. Wszyscy się na nas spojrzeli.
-Kendall, co się stało? - zapytał zmartwiony Pan Flack.
-A nic tylko jakaś idiotka się na mnie rzuciła. - prychnęłam.
-Matko! Co to za słownictwo? - zapytał oburzony.
-No normalne. Przepraszam? Mogę usiąść?
-Nie, niech Emma zaprowadzi cię do pielęgniarki.
-Dobrze. - powiedziałyśmy obydwie, kierując się w stronę gabinetu pielęgniarki. Gdy tam weszłyśmy, wyjaśniłyśmy co się stało, na co ona tylko przytaknęła i obmyła rany. Przykleiła jeszcze w niektórych miejscach plastry i pozwoliła mi iść do domu. Na co z ochotą się zgodziłam. A Emma jako moja nowa przyjaciółka zaoferowała, że pojedzie ze mną. Cóż, może nawet lepiej? Będziemy miały więcej czasu by przygotować imprezę.

~~~~~~~~~~~~~~~

Sprawdzam rozdziały, te pierwsze już mam poprawione przez ze mnei ale i tak są oburzenia, ze pełno błędów ;_; W takim razie poszukuje miłej duszyczki, która by mogła mi poprawiać te rozdziały. Jak ktoś chetny, to pisac na priv. :) Aaaa, i dzisiaj taki dłuzszy rozdzialik, ponad tysiąc słów. :D 

Będziemy razem, zobaczysz. ✔Where stories live. Discover now