Epilog

34.6K 2K 465
                                    


*Komuś jeszcze sie wyświetla ucięty epilog?*

Brain POV

Jak ona mogła! Ja nie wierzę! Ufałem jej do cholery! Myślałam, że to co mówiłem jej ,,kuzynce'' zostaje między nami, a się dowiaduję, ze przez te kilka tygodni to był ona? I po co to zrobiła? W jednej minucie zadaję sobie miliony pytań związanej z tą kobietą. Nie wiedziałem, że jest aż tak fałszywa. Zawiodła mnie, zyskała moje zaufanie, ale teraz je bezpowrotnie straciła. Nienawidzę jej z czystego serca!

Cały zdenerwowany tą sytuacją prowadziłem auto, modliłem się w duchu, by przez moje nerwy nie stał się żaden wypadek. Gdy usłyszałem dźwięk mojego telefonu chciałem to zignorować, ale ta beznadziejna muzyczka tak mnie wkurwiała, a do tego ta osoba która dzwoniła. Gdy Zayn zadzwonił po raz drugi niechętnie odebrałem.

-Czego?! - warknąłem.

-Stary! Przyjeżdżaj szybko do szpitala! - zignorował moje zimne przywitanie, ale krzyczał, żebym przyjeżdżał.

-Po jaką cholerę?!

-Kendall wracała z parku i została potrącona, nie wiadomo czy przeżyję. - powiedział szeptem, a ja się rozłączyłem i zjechałem gwałtownie na pobocze. Słyszałem z tyłu klaksony aut, ale miałem szczerze to gdzieś. Uderzyłem głową o kierownicę, plącząc. Tak, ja, Brain Horan płaczę z tej małej dziewcz6yny, która mnie w okropny sposób oszukała, ale jest jedno, zależy mi na niej. Jak cholera.

Znów wjechałem na drogę, ledwo co powstrzymując wszystkie emocje, które mną targały. Jednak bez złamania paru przepisów się nie obyło, ale zależało mi na przybyciu jak najwcześniej, oby nie było za późno.

Będąc już na parkingu przed szpitalem wysiadłem ze swojego jeepa jak strzała. Szybkim ruchem, a można nawet powiedzieć, ze biegiem znalazłem się w szpitalu i od razu przeszedłem do recepcji, ciężko dysząc.

-Gdzie jest Kendall Malik? Miała wypadek. - wysapałem.

-Ktoś z rodziny? - zapytała beznamiętnie, na co się nie mało wkurwiłem. Nienawidziłem tego, ze zawsze pytali,,czy pan ktoś z rodziny, bo jak nie, to nie udzielam informacji''.

-Jestem jej chłopakiem. - powiedziałem pierwsze, co przyszło mi na myśl.

-Sala 343, piętro 3. - gdy to usłyszałam od razu sunąłem po długich schodach, wprost do wyznaczonej sali. Otworzyłem drzwi i ujrzałem Zayna, oraz jego rodziców i ją. Leżała tam, cała blada, przykryta białą kołdrą i podłączona do aparatury. Wpatrywałem się w nią, nie okrywając się z tym, ze po prawym policzku zaczęła mi lecieć mała, lecz widoczna łza. Państwo Malik gdy mnie zauważyli powiedzieli, ze na chwilę wyjdą, bym mógł się dowiedzieć od Zayna co się dokładnie stało. Pewnie mieli dalej do mnie uraz za niektóre momenty w dzieciństwie.

Gdy zostaliśmy sami podszedłem do dziewczyny, kucając na kolanach i złapałem ją za dłoń, gładząc kciukiem po powierzchni jej dłoni.

-Wychodziła z parku i nie zauważyła, gdy nadjechało jakiejś auto z naprzeciwka, tak nagle nie zdążyła odskoczyć. potrąciło ją. I to mocno. Nie wiadomo czy wyjdzie z tego. - powiedział, pozwalając kilku łzom, by uszły z jego oczu.

-To moja wina. - powiedziałem szeptem, chowając głowę w dłoniach. -Byłem z nią w tym parku i się z nią pokłóciłem. Pobiegłam do auto i odjechałem, ale ona chciała mnie zatrzymać. Była tak zajęta mną, że nie zauważyła tego cholernego auta. To moja wina! - ostanie zdanie krzyknąłem, przez co Malik podniósł głowę i spojrzał na mnie smutno.

-To nie twoja wina. To wina tego skurwiela, który w nią wjechał. Znajdziemy go. - wysyczał.

-Zabiję skurwysyna. Obiecuję ci to. - powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Popatrzyłem chwilę na Kendall, która miała zamknięte oczy. Nagle cała maszyna, która utrzymywała ją przy życiu zaczęła gwałtownie wydawać dźwięki, a ekran niebezpiecznie migał. W jednym momencie do pokoju wparowały pielęgniarki, prosząc szybko, byśmy wyszli. Będąc na korytarzu podeszliśmy do okna, przez które obserwowaliśmy razem z Zaynem i jego rodzicami, jak lekarze próbowali ratować życie Kendall.

Zayn POV

Moje postanowienie, które muszę spełnić, to znaleźć tego skurwiela, który wjechał w moją stroną i do tego jeszcze uciekł z miejsca wypadku. Obiecuję, że zginie w pierdlu. Ja tego dopilnuję.

Uważnie obserwowaliśmy akcję ratunkową Kendall, w duchu modląc się, aby wyszła z tego cała. To moja jedyna, ale też najukochańsza siostra na świecie. Drugiej takiej nie ma na świecie. Ona jest jedyna.

Zamarłem, widząc ekran komputera, na którym było widać, ze serce pracuje. Teraz była to jedna, prosta linia. Zatrzymanie akcji serca. Mama wybuchła płaczem, wtulając się w tatę, który ją obejmował sam nie ukrywając uczuć. Upadłem na kolana, chowając twarz w dłoń. Nie płakałem, nie miałem już siły, choć łzy cisnęły mi się do oczu. Nie żyje. Zatrzymana akcja serca. Te słowa powtarzały mi się w głowie. Kątem oka zauważyłem Braina, który siedział na krześle, chowając głowę w kolanach. Po jego rękach było widać sunącą, słoną ciecz. Wszyscy byliśmy zrozpaczeni. Po chwili chłopak wstał, mówiąc, ze to jego wina, choć mu powtarzałem parę razy, ze to nie jego wina. Ale in dalej nalegał, że to wszystko, cały ten wypadek, śmierć, to tylko i wyłącznie jego wina. Wyszedł ze szpitala, ledwo trzymając się na nogach. Ja natomiast wszedłem do sali i przypatrywałem się nieprzytomnej, martwej Kendall. Nie mogłem przyjąć myśli, ze ona nie żyje.

Gdy miałem już wyjść z sali zatrzymać z sali stanąłem. Usłyszałem za sobą dźwięk aparatury, która została ponownie uruchomiona. Wznowiona akcja serca.

~~~~~~~~~~~~~~~~

Mamy za sobą epilog! Yeah! Dobra, mozecie bić,w yklinać, biorę to na klatę! Na dnaich p0ojawi sie jeszcze post z podziękowaniami. + Nie usuwajcie tej ksiązki z bibliotek, gdy wstawię II część automatycznie napiszę tu o tym. :) 

Będziemy razem, zobaczysz. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz