Rozdział 61

37.6K 2K 119
                                    


-To chodź do mojego pokoju. Tam nikt nie będzie nam przeszkadzać. - wstałam chwytając go za rękę. Szatyn pochylił się i znów złożył delikatny pocałunek na moim policzku. Gdy się odwróciłam zobaczyłam Briana ze spuszczonym wzrokiem i mocno zaciśniętymi pięściami. Co się stało?

-Kendall! - zaczął się drzeć mój kuzyn.

-Co?

-Chcę spać!

-Czekaj, nie? Musimy dojść do pokoju.

-A w czym mam spać?

-W tym co masz?

-Śmierdzę.

-Jezu! To idź się wykąp, a pożyczę od Zayna jakąś koszulkę, bo w bokserkach wstydzisz się spać.

-Nie wstydzę, tylko nie chcę cię kusić. - puścił mi oczko, śmiejąc się.

-Tak, słuszna racja. Nie chcemy popełnić kazirodztwa.

-Dokładnie kuzyneczko. To byłoby nieodpowiedzialne. - powiedział dość poważnie.

-Szkoda, że jak wypijesz jesteś taki mądry i dorosły.

-A widzisz. Powinienem być cały czas nachlany.

-Matt, Matt. Jak ty coś powiesz, nie wiadomo czy śmiać się czy płakać.

-Trzeba mieć talent, by powiedzieć coś, co może spowodować dwa całkiem przeciwne uczucia.

-To było mocne. Gdy masz trochę procentów to naprawdę zamieniasz się w jakiegoś filozofa.

-Sama widzisz. Dużo ludzi mówi pod wpływem alkoholu to, czego by nie powiedziało na trzeźwo.

-Czyli mam rozumieć, że na trzeźwo nie mówisz mądrych rzeczy? - zaśmiałam się z jego słów.

-Nie, gdy wypijemy, nie myślimy zbytnio, sama widzisz i mówimy różne rzeczy. Niektóre po prostu się wstydziliśmy powiedzieć czy też nie umiemy.

-Może i masz rację.

-Mam. Jestem tego przykładem.

-Wiem, słyszałam.

-Nie, nie. Nie chodzi o naszą rozmowę kochaniutka.

-Nie mów tak, proszę.

-Ok, to jest zarezerwowane dla kogoś innego. - puścił mi oczko.

-Nie? Dla kogo niby?

-Kendall, jesteś jeszcze młoda, tyle lat przed tobą...

-Matt, cholera, jesteś starszy tylko o 3 lata.

-Ale wiem o życiu więcej. Byłem pijany wiele razy więcej, zdążyłem przeżyć więcej chwil, mam większe doświadczenie w życiu.

-Do czego zmierzasz filozofie?

-Korzystaj z życia, ale i uważaj, by kogoś nie zranić. Mów to, co uważasz, ale też niektóre słowa mogą bardziej zranić, niż jakiś czyn. Ale też nam trudno mówić otwarcie o tym co uważamy, 

czujemy.

-Najlepiej nic nie mówić w takim razie.

-Mylisz się moja droga. Niekiedy lepiej powiedzieć coś złego, smutnego, niż milczeć. Sama o tym się kiedyś przekonasz.

-Może masz rację. Ale dziękuję, nikt jeszcze nie mówił takich rzeczy. - zwróciłam się do Matta, lecz on już spał, opierając się przy ścianie. Nie mogłam się powstrzymać i zrobiłam mu zdjęcie a następnie ustawiłam na tapecie. Podniosłam mojego kuzyna, trzymając jego barki i wniosłam go do pokoju, kładąc na moim łóżku. Nie chciałam przeszkadzać Zaynowi, nie wiadomo co tam robił tyle czasu. I jakoś nie chcę tego sprawdzać.Ułożyłam dokładnie Matta w moim łóżku, a sama poszłam jeszcze na dół. Miałam niesamowitą ochotę potańczyć, co rzadko się zdarza w moim przypadku. Nigdy nie tańczę na imprezach.. Dlaczego? Bo nie umiem. Śmieszne, nie? Nie lubię przebywać między mokrymi od potu ludźmi, którzy mówią, że tańczą, a tak bardziej to przypomina ocieranie się o siebie nawzajem. Tak jakby pocierać się o coś szorstkiego, bo plecy swędzą. Dziwne porównanie, ale prawdziwe. Z punktu innych osób tak to właśnie wygląda.Gdy byłam już w salonie mogłam bez problemu zauważyć, że większość osób już poszła do domu. Cóż, trudno się dziwić. Była już 5 rano, chociaż z 50 osób tu jeszcze na pewno było. W tle leciała piosenka Justina Biebera ,,What do you mean?". Bardzo lubię tę piosenkę, więc bez większych namysłów weszłam między tańczący tłum i sama zaczęłam się delikatnie poruszać. Z czasem moje ruchy robiły się większe, a ja wprost oddawałam się nutom muzyki. Nagle poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach. Odwróciłam się w tamtym kierunku. Ujrzałam Briana z głupkowatym uśmiechem. Miałam wielką ochotę z nim potańczyć, ale postanowiłam, że niech się pieprzy! Szczególnie z tą sukowatą Madison. Wystawiłam mu środkowy palec, a następnie poszłam w kierunku kuchni, by napić się wody. Głowa już mnie niemiłosiernie bolała. Poczułam się delikatnie lepiej. Wchodząc znów do salonu spostrzegłam, że większość osób śpi na kanapie czy tej ziemi. Wyłączyłam muzykę i oznajmiłam, że jak ktoś chcę, na górze jest kilka wolnych pokoi, w których mogą spać, ale muszą się zmieścić w kilka osób. Kilkanaście osób podziękowała za propozycję i poszła we wskazanym przeze mnie kierunku, a inni poszli już do domu.

-To Kendall, gdzie mogę spać? - uśmiechnął się do mnie Brian.

-Na górze, obok mojego pokoju, albo tu na kanapie.

-A ja? - powiedziała piskliwym głosikiem Madison.

-A dziwki na polu. Nie chcę potem słyszeć, że ktoś zaraził się od ciebie HIVem. - mruknęłam.

-Braini się nie zaraził, prawda? - zwróciła się do niego, robiąc minę szczeniaczka.

-Nie wiem. Ale dla pewności też może spać na dworze.

-Ale... - zaczął Brian.

-Żadnych ale, jeśli chcesz pieprzyć taką dziwkę jak ona, to nie rób tego pod moim dachem, bo naprawdę, nie chcę mieć potem skarg, że ktoś ma jakieś od niej choroby. - warknęłam ciągnąc ich w kierunku drzwi.

-Ty tak serio Kendall? - spytał Brian.

-Nie na niby. - i wyrzuciłam ich na dwór. Czy zrobiłam źle? Chyba za bardzo dałam się ponieść emocjom.

Sprawdzając jeszcze raz wszystko poszłam do góry, by wreszcie zaznać snu po tym wszystkim. Wchodząc do pokoju od razu do moich uszu dotarły głośne chrapania mojego kuzyna. I ja miałam z nim spać w jednym łóżku. Dlaczego się na to zgodziłam. Sama nie wiem.

Ściągnęłam wszystkie ubrania, a potem ubrałam jakąś starą koszulkę Zayna, która była w moim pokoju. Przy okazji potknęłam się o coś, a dokładnie o kogoś. Gdy spojrzałam w tamtym kierunku zobaczyłam George i Emme, którzy spali na dywanie. Zaśmiałam się pod nosem. Ale nie chciałam, żeby spali tak, więc migiem poszłam do garderoby, gdzie miałam kilka par pościeli, kołder i poduszek. Rozłożyłam to na ziemi u mnie w pokoju, ciągnąc tam tamtą dwójkę. Coś tam mruczeli pod nosem, ale jakoś zbytnio się tym nie przejmowałam. Położyłam się koło Matta, natychmiastowo zasypiając.

*DRYYYŃ*

Do moich uszu dochodzi głośny dźwięk mojego telefonu. Kto normalny dzwoni nad ranem? Jest dopiero 7 godzina! A spałam jedynie gdzieś dwie godziny.

-Haloo? - mówię ściszonym głosem.


-Kotku? Coś się stało? - usłyszałam zmartwiony głos ojca.

-Nie tato. Po co dzwonisz?

-Chciałem wiedzieć, jak się czujecie. I powiedzieć, że będziemy w niedzielę wieczorem.

-A wszystko dobrze, a co u was?

-Też dobrze. To nie będę przeszkadzać. Śpij dziecko.

-Taa, ok. Cześć.

-Cześć.

-Cześć. - rozłączył się, a ja próbowałam dalej spać, ale coś mi nie dawało. Postanowiłam, że zejdę na dół. Gdy znalazłam się już w kuchni sięgnełam do szafki, biorąc do ręki tabletki na ból głowy, a do szklanki nalałam wodę. Drzwiami od tarasu wyszłam przed dom, patrząc na wschód słońca. Gdy odwróciłam głowę aż złapałam się za serce, widząc kto znajduję się na leżaku w ogródku. Podeszłam delikatnie i postanowiłam go obudzić.~~~~~~~~Jak myślicie, kto został na noc na podwórku Kendall? :D

Będziemy razem, zobaczysz. ✔Where stories live. Discover now