Rozdział 63

45.6K 2.2K 220
                                    



Poszedłem znów do salony, gdzie było już więcej osób i powiedziałem, że muszę już jechać. Rzuciłem szybkie cześć i idąc do mojego samochodu, który stał na podjeździe. Myślałem co jest teraz pomiędzy mną, a Kendall. Ja mam swoją Kendall, tą od SMS-ów, a Malik ma tego całego George. Ciekawi mnie, jak wygląda moja Kendall. Może jest taka jak Malik? Może.Wsiadłem do samochodu i włączyłem jak najgłośniej najnowsze hity Green Day. Chcę się jak najszybciej znaleźć u rodziców i jak najszybciej pojechać. To prawda, kocham moich rodziców,ale jak większość nastolatków, jakoś nie przepadam, jak spędzamy razem czas (czyt. wspólny obiad 1-2 razy w miesiącu). Zawsze wtedy przepytują mnie co słychać, jak nauka. Wiedzą, że nie jestem jakimś geniuszem, ale też do najgorszych nie powinni mnie porównywać. Nawet pani Snow, najwredniejsza nauczycielka w szkole, uczy nas fizyki, mówi, że świetni mi idzie. Ale jak to oni, uważają, że pewnie ściągam. Nawet gdybym się uczył tak jak Kendall, to byłbym zawsze na drugim miejscu. Na pierwszym znajduję się Chloe, moja młodsza, 15-letnia siostra, która w oczach moich starych jest po prostu ideałem. Nie było by spotkanie, gdzie nie padnie jej imię, jak ona się świetnie uczy, jakiego ma świetnego chłopaka, jaka jest ogólnie świetna!

Kendall pov.

Jeszcze z jakieś 2 godziny dość dużą grupą siedzieliśmy w salonie, oglądając jakiś serial. Większość imprezowiczów była całkiem skonana po wieczorze i nocy. Niektórzy przygotowali dla siebie śniadania, inni szukali po szafkach tabletki na ból głowy, by choć trochę zmniejszyć kaca.Po godzinie 10 rano prawie wszyscy poszli już do domu, dziękując za świetną domówkę. W domu zostałam ja, Emma, George oraz Matt. Powiedziałam, że musimy się już zbierać do mieszkania koleżanki, a chłopaków możemy podrzucić po drodze do ich domów. Przystanęli z ochoczą na propozycję.W samochodzie wesoło rozmawialiśmy, nie oszczędzaliśmy się od żartów co do drugiej osoby. Ale muszę powiedzieć, że było naprawdę śmiesznie, szczególnie wtedy, gdy Matt rzucał w powietrzu krówki i tak kręcił głową, by złapać je prosto do ust, w t pewnym momencie wpadł na Emmę, która o mało co, nie rozbiła samochodu. Gdy podrzuciliśmy tę dwójkę dzików skierowałyśmy się w kierunku, w którym mieszkała Emma. Już z daleka można było podziwiać ten duży, biły budynek. Jednak najbardziej mnie zauroczył duży, bardzo duży ogród, ciągnący się chyba po całej posiadłości. Posadzone tam były wszelakie drzewa, a krzewy były tak ucięte w różne kształty, przypominające zwierzęta. Na środku tego był ogromny taras, na którym na pewno odbyłaby się niejedna niezapomniana imprezka.Emma wjechała na posiadłość, parkując koło garażu. Nie było potrzeby by go chować, słońce już pięknie świeciło, nie było możliwości by przyszedł deszcz.Dziewczyna zaprowadziła mnie do środka domu, w którym słyszałam ciche dźwięki muzyki klasycznej. Był to Mozart. Cóż, Pan Obama ma bardzo ciekawy gust muzyczny. To prawda, nasz dyrektor był z natury bardzo spokojnym człowiekiem, którego trudno doprowadzić do wybuchu gniewu. Powiem szczerze, że chyba jeszcze nie widziałam, by podnosił głos na jakiegoś ucznia. Był to człowiek, który potrafił każdą, dosłownie każdą sytuację uspokoić, nie zależnie co by z tego wynikło.Wchodząc wgłąb domu muzyka robiła się coraz głośniejsza. Gdy znalazłyśmy się już w salonie zauważyłyśmy tatę Emmy siedzącego na kanapie, powoli popijając poranną kawę. Gdy usłyszał kroki odwrócił się w naszą stronę, witając się szerokim uśmiechem.

-Emmo, kochanie. - przytulił córkę, na co ona coś burknęła pod nosem. Następnie popatrzył się na mnie, naprawdę szeroko się uśmiechając.

-Ohh, Kendall Malik, to ty jesteś przyjaciółką mojej córki?

-Tak, proszę pana.

-Jak się ciesze, że moja córka wreszcie znalazła taką miłą osóbkę, a zarazem tak porządną jako przyjaciela. - powiedział, na co obydwie się zarumieniłyśmy.

Będziemy razem, zobaczysz. ✔Where stories live. Discover now