Rozdział 46

40.2K 2.2K 64
                                    


 Włożyłam kluczki do stacyjki i odpaliłam samochód. Ruszyłam spod pojazdu i skierowałam się do centrum miasta. Musiałam w ciągu kilku minut zdecydować do jakiej siłowni się zapiszę. Na Florydzie znajdują się jedynie albo i może aż 4 siłownie. Kompletnie nie wiedziałam którą wybrać. Nie znałam nikogo kto chodził na siłownie i by mógł mi doradzić. Oprócz Zayna. On chodził do FITNESS BEACH*. Ale tam nie będę chodziła, nie chcę by mój brat wiedział, że zaczynam ćwiczyć. Nawet gdyby się dowiedział nie byłoby mi jakoś fajnie, gdy ćwiczę, a on się na mnie gapi albo dodaje jakieś głupie uwagi.

Po dłuższej chwili zastanowienia, postanowiłam że wybiorę fitness club Fuberly Five. Będzie to idealne miejsce dla mnie. Znajduję się on w centrum Florydy, ale nie jest jakoś zbytnio oblężane przez amatorów ćwiczeń. Tym lepiej, że ktoś mnie tam zobaczy. Dlaczego się tak boję? Nie chcę, by inni mówili, że chodzę ćwiczyć, bo jestem niedowartościowana. Chociaż i może mają rację? Sama tego nie wiem. Po 20 minutach znajdowałam się już przed dużym, szklanym budynkiem. Nad wejściem wisiało logo klubu. Od razu weszłam do środka uważnie przyglądając się wnętrzu. Ściany były w odcieniach szarości oraz bieli. Ściany zdobiły duże zdjęcia wysportowanych i szczupłych sylwetek. Pewnie są to osoby, które tutaj ćwiczą i chcą być motywacją dla innych. Idąc dalej dochodzę do poczekalni, gdzie jak widzę, znajduję się recepcja przy której stała kolejka młodych osób. Większość niosła w ręce duże torby sportowe, pewnie idą już ćwiczyć. Reszta, tak jak ja, stała bez niczego. Chcieli wykupić karnet, tylko pytanie na jak długo? Sama nie wiem. Nic nie wiem. Co ja w ogóle tu robię? Już chciałam wrócić, ale zatrzymał mnie ciepły głos.

-A gdzie to panienka się wybiera? - zapytał recepcjonista.

-Do domu. - odpowiedziała. szybko.

-Myślałem że chcesz się zapisać na siłownie. - mruknął do mnie.

-Chciałam, ale zmieniłam zdanie. - burknęłam troszkę niegrzecznie. Chciałam stąd wyjść jak najszybciej.

-A dlaczego to? - zaciekawił się.

-Po prostu się rozmyśliłam.

-To nie dobrze. - zaśmiał się.

-Czemu? - byłam zdezorientowana.

-Bo nie będziesz miała okazji ćwiczyć z takim ciachem jak ja. - rzuci do mnie duży, szczery uśmiech.

-Taa, bo zmienię zdanie. - zaśmiałam się cicho.

-O to właśnie chodzi. - wyszczerzył zęby.

-Ahh, bo się zarumienię. - zaczęłam się chichrać.

-Hihihi, No to co? Zmieniłaś zdanie?

-Może... - uśmiechnęłam się do niego delikatnie. - To zakupię miesięczny karnet.

-Proszę bardzo. - podał mi formularz, który szybko wypełniłam. Podałam mu go, a on jedynie się uśmiechnął.

-Dobrze. Tu masz karnet wstępu. No do zobaczenia niedługo... - ciągnął, chciał pewnie poznać moje imię.

-Kendall. - odpowiedziałam.

-Eric.

-No do zobaczenia Eric.

-Do zobaczenia Kendall.


~~~~~~~~~~

*Nazwa wymyślona


Yee! #6 miejsce <3 

Będziemy razem, zobaczysz. ✔Where stories live. Discover now