Rozdział 82

32.4K 1.8K 145
                                    



Przez zasłony zaczęły dobijać mnie słoneczne promyki słońca. Z wielką niechęcią otworzyłam jeszcze zaspane oczy, wstając spod kołdry.Jednak gdy chciałam się podnieść, moje ciało automatycznie opadło z powrotem. Gdy poczułam że coś lub bardziej ktoś coraz bardziej mocniej mnie do siebie przyciska, gwałtownie się odwróciłam i napotkałam Briana. Trzymał mnie w talii. Bardzo mocno.

To nie tak że zapomniałam, że tu zasnął ze mną. Tylko chyba bardziej o to, że się spodziewałam, że wyjdzie w nocy lub choć nad ranem do siebie. Nie ma przecież powodu, by ze mną zostawać.

Delikatnie podniosłam jego ramię i położyłam trochę dalej. W odpowiedzi usłyszałam niezadowolony pomruk. Mimowolnie uśmiechnęłam się i wstałam z łóżka, by się umyć i przebrać. Zanim jeszcze weszłam do łazienki, odwróciłam się sprawdzając czy chłopak śpi. Spał jak zabity.

Umyta i zawinięta jedynie w biały, puchowy ręcznik przebiegłam na palcach po czarne spodnie, czerwoną koszulę w kratę i czystą bieliznę na przebranie. Mając wszystko co trzeba poszłam z powrotem do łazienki, by założyć świeże ubrania i wykonać codzienny makijaż.

Wychodząc z łazienki zauważyłam, że Brian już się obudził. Siedział po turecku na moim łóżku, przeglądając coś na telefonie. Gdy zamknęłam drzwi, które zaskrzypiały podniósł na mnie wzrok, witając mnie porannym, szerokim uśmiechem.

-Dzień dobry Kendall.

-Dzień dobry Brian. Idę robić śniadanie jak coś, to potem zejdź.

-Oczywiście. - odpowiedział mi. Poszłam na dół, wprost do kuchni. Wyjęłam z lodówki pomidory, sałatę, szynkę i ser, a z półki chleb tostowy i zabrałam się za robienie kanapek. W międzyczasie włączyłam czajnik na wodę.

Kończąc już ostatnie kanapki, usłyszałam za plecami stukot stóp z góry schodów. Spojrzałam w tamtym kierunku. Właśnie schodził po nich Brian, w samych dresach i jeszcze z mokrymi włosami.

-Co dzisiaj serwuje kucharz Malik?

-Kanapeks z pomidores, szynkes, serewes i salatelą. A do tego kawi. Pauje? - chłopak się zaśmiał z moich ,,profesjonalnych" nazw i usiadł przy stole.

-Wszystko przyrządzone przez ciebie będzie mi smakować. - odparł i zaczął jeść kanapki. Przyniosłam nasze kawy i zaczęliśmy jeść wspólnie śniadanie.

Gdy zjedliśmy kanapki wstawiłam brudne naczynia do zmywarki. Gdy się odwróciłam wpadłam wprost na tors Horana.

-Nie będzie to problem, jeśli po drodze do szkoły wpadniemy do mnie? Muszę się przebrać i wziąć plecak.

-No jasne, to już chodźmy. - powiedziałam i nie czekając na chłopaka skierowałam się do przedpokoju, wsuwając na stopy trampki i biorąc do ręki swoją torbę. Gdy do mnie dołączył Horan wyszłam z domu, zamykając je na klucz i ruszyłam w kierunku auta Briana. Chłopak otworzył mi drzwi, a potem obszedł samochód i wsiadł na miejsce kierowcy, ruszając w kierunku jego domu.

W samochodzie panowała absolutna cisza, słychać było tylko odgłos jeżdżących opon oraz pracujący silnik. Postanowiłam przerwać niekomfortową ciszę.

-I jakie plany na piątek z Kendall? - to było pierwsze co przyszło mi do głowy.

-A co? Zazdrosna? - zaśmiał się.

-Phii, jakbym miała jeszcze o co. Po prostu chcę wiedzieć czy moja kuzynka będzie miała ciekawą randkę. - ugryzłam się w język, patrząc chwilę na niego. Zacisnął delikatnie szczękę, bym nie zauważyła, lecz jednak było to widać.

-Tak, randka będzie super. W parku, gdzie się umówiliśmy mocną ją uściskam i wezmę ją na lody do pobliskiej lodziarni, a potem kto wie. - na jego twarz zawitał sztuczny, a zarazem chytry uśmieszek. Zrobiło mi się jakoś tak dziwnie na sercu, nie wiem skąd to uczucie. Popatrzyłam jeszcze raz na chłopaka, który bacznie obserwował drogę. Chyba zdenerwowałam go tym pytaniem, chociaż sama nie wiem dlaczego. Strasznie się cieszył z tego spotkania. Wreszcie spotka tą swoją Kendall.

Resztę drogi siedziałam już cicho, by nie palnąć cokolwiek głupiego, co mogło by zdenerwować chłopaka. Gdy dotarliśmy pod jego dom Brian wyszedł z auta, nic nie mówiąc. Postanowiłam, że poczekam na niego w środku pojazdu.

W między czasie, gdy czekałam wciąż na Horana dostałam nowego SMS-a.

~Nieznany Pamiętaj, dzisiaj po południu trening. :D

Ash xx

~Ja Jakbym miała zapomnieć :D Skąd masz mój numer?

~Ash :D W papierach na siłowni jest zapisany :*

~Ja Nie ładnie tak grzebać :D

-Z kim piszesz? - podskoczyłam wystraszona, napotykając przezywający mnie wzrok, Briana.

-Yhh, z Ashem. - odparłam, a on automatycznie zmarszczył brwi, uważnie mi się przyglądając.

-Po co?

-No tak po prostu. Nie mogę z moim trenerem pisać? - uniosłam jedną brew, obserwując go. Chłopak nie odrywał ode mnie wzroku.

-Nie możesz. Tak po prostu. - powiedział i ruszył z miejsca, wprost do szkoły. Całą drogę znów nie rozmawialiśmy. Za każdym razem gdy chciałam go o coś zapytać lub powiedzieć, zatykałam usta, by znów nie powiedzieć czegoś głupiego.

Dojeżdżając do szkoły mogłam zauważyć większość uczniów siedzących na podwórku. Popatrzyłam na zegarek. Zostało nam jeszcze jakieś 5 minut. Zaraz jak chłopak zaparkował na swoim stałym miejscu, wysiadłam z środka, szybko ruszyłam do środka szkoły. Przed lekcjami postanowiłam jeszcze skorzystać z łazienki. Wchodząc do środka usłyszałam cichy płacz. Pukałam do każdej kabiny, by dowiedzieć się kto płacze. Gdy otworzyłam ostatnią, ujrzałam zapłakaną Emmę. Uklęknęłam przy niej, biorąc jej twarz w moje dłonie.

-Co się stało?

-No.. bo George... - mówiła wciąż zapłakana.

-Co George?

~~~~~~

Czy tylko ja nie mogę się doczekać jak się skończy ta część? :D

Będziemy razem, zobaczysz. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz