Rozdział 47

38.8K 2.2K 116
                                    


  Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do auta. Siadłam za kierownicą i pojechałam w kierunku najbliższego sklepu spożywczego. Kupię Zaynowi obiecany jakiś smakołyk. Sobie też coś kupię, jak szaleć, to szaleć!

Jechałam w ciszy. Nagle przypomniałam sobie, że dziś czwartek, a miałam pomóc Zaynowi przy imprezie w weekend. Przez tą chorobę całkiem sobie o niej zapomniałam. Patrząc cały czas na drogę wyciągnęłam jedną rękę do tyłu samochodu, gdzie znajdowała się moja torebka. Po dłuższej chwili grzebania wreszcie znalazłam mojego smartfona. Od razu wybrałam numer mojego brata.

-Halo? - odebrał po drugim sygnale.

-Hej Zayn, pamiętasz o tej imprezie co miałeś robić w weekend/

-Tak, tak, a co?

-To aktualne nadal, co nie?

-No tak.

-No bo miałam ci pomóc to pomyślałam, że jak jadę do sklepu to kupię coś. - mruknęłam do słuchawki.

-Nie chcę ci robić problemu.

-Jakiego problemu? - zaśmiałam się.

-No nie wiem. Mówiłaś, że jesteś zajęta.

-Ale wszystko już załatwiłam i mogę zrobić zakupy. To co kupić? - uśmiechnęłam się.

-No ok młoda. To kup z kilkanaście paczek chipsów, różne smaki, jakieś chrupki, paluszki, kilka opakowań coli i nie masz jeszcze 18 lat, no nie? - zapytał trochę zawstydzony.

-Własny brat nie wie ile jego siostra ma lat? - udawałam pogardę w głosie.

-No nie wiem właśnie, ale wiem, że gdzieś w pobliżu 18, co nie?

-Taa, dokładnie to 16 Zayni. - zaśmiałam się.

-Dobra, dobra. Nie przyglądajmy się szczegółom. To alkohol sam kupię. - odparł.

-Ok. To lecę, pa. - pożegnałam się.

-No pa. - powiedział i się rozłączył.

Do sklepu dojechałam w niecałe 10 minut. Wjechałam na parking i zaparkowałam blisko wejścia, by jak będę miała zakupy szybko je wnieść.Weszłam do środka biorąc wózek na zakupy. Po kolei wrzucałam jedzenie, napoje. Gdy już byłam niedaleko kasy ledwo co pchałam ten cholerny pojazd, który był opchany od każdej strony jakimś jedzeniem. Szybciutko zapłaciłam za całe zakupy i wyszłam, ledwo co trzymając się, ze sklepu. Gdy włożyłam wszystkie rzeczy do samochodu wróciłam do sklepu, by odwieść wózek, który wzięłam. Po drodze spotkałam kilka osób ze szkoły, które gadały o wielkiej imprezie u Malików. Zayn szybko to rozpowiedział.

-Kendall? - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i spotkałam z trzema parami oczu.

-Tak? - spojrzałam na trójkę chłopaków, Harrego, Luke i Adama.

-To jak z tą imprezą u was? - zapytał lokowaty.

-No odwołana. - powiedziałam z udawanym grymasem.

-Serio??! - we trójkę zaczęli jęczeć. - Jeszcze wczoraj Zayn mówił że będzie.

-No bo będzie haha. Żartuję sobie z wami. - zaśmiałam się z nimi.

-Aaa, to dobra. Zapowiada się świetna zabawa! - powiedział ucieszony Adam.

-To prawda. Ok, ja spadam, muszę zawieźć jedzenie na imprezę do domu.

-Ale domówka jest dopiero jutro. - zdziwili się.

-No ale trzeba wszystko przygotować. A i muszę jeszcze jutro iść do szkoły.

-No racja. No to do zobaczenia. - podeszli do mnie i mnie przytulili. Zdziwiłam się troszkę, ale odwzajemniłam gest i poszłam z powrotem do auta i pojechałam do domu. 

Wena mnie opuszcza. :C 

Będziemy razem, zobaczysz. ✔Where stories live. Discover now