Rozdział 34

42.2K 2.3K 70
                                    


Ruszyliśmy obydwoje do jego samochodu, który jak zawsze stał przed szkołą. Ciekawie się zapowiada. Wsiedliśmy oboje do środka, Brian na miejsce kierowcy, a ja jako pasażer. Jechaliśmy w ciszy. Nagle chłopak postanowił przerwać.

-Umiesz prowadzić auto? - spytał.

-Po twoim pytaniu mogę powiedzieć, że się strasznie nachlałeś. - mruknęła.

-Niby czemu? - nie mógł zrozumieć.

-Przecież wtedy pojechałam po Zayna i przy okazji podwiozłam cie do domu. - powiedziałam.

-Serio?

-No przecież mówię. - zaśmiałam się. - Prawko mam od roku, a za niedługo możliwe, że nawet auto dostanę. - ucieszyłam się w myślach.

-Nie masz jeszcze auta? - zdziwił się.

-No niestety. Rodzice uważają, że jestem za młoda na posiadanie swojego auta. - byłam tym faktem smutna. Przecież pełno dziewczyn w moim wieku miało.

-No to szkoda. - powiedział tylko. - Mogę cię o coś zapytać? - zapytał niepewnie.

-No pytaj śmiało, w końcu mamy szczere rozmowy w aucie Briana. - zaśmiałam się. Lecz on był poważny. Może coś podejrzewa.

-Bo byłaś zła o to, co zrobiłem, gdy byłem z Zaynem w barze. Co to było? - nie odrywał wzroku od drogi.

-Jak ci to powiedzieć...Nie powiesz nikomu? - zapytałam go szeptem.

-Nie powiem. To co zrobiłam. - Wtedy na moment oderwał się od jazdy i popatrzył na mnie.

-Patrz na drogę. - Upomniałam go.

-Dobrze. Ale mów.

-No więc tak, gdy chcieliśmy jechać z Zaynem do domu, ty poszedłeś pijany do auta i chciałeś nim pojechać.

-Ale mnie zatrzymałaś? - upewnił się.

-Nie. - powiedziałam szczerze.

-Jak to!? Przecież byłem pijany i mogłem spowodować wypadek! - był zły.

-I byłeś taki pijany, że nie dałeś rady wejść do auta, na co ja się zlitowałam i cię odwiozłam do domu. - powiedziałam oschle.

-Sory nie wiedziałem. - powiedział.

-Wiem, bo nic kompletnie nie pamiętasz. - burknęłam.

-Ale o to byłaś zła? Bo musiałaś mnie odwieźć? - zdziwił się. Nie byłam taka, żeby obrażać się o takie drobnostki.

-Nie o to. Po prostu nie lubię pijanych, przystawiających się do mnie mężczyzn. -- powiedziałam oschle.

-Pamiętam! W barze był ten typek co... - nie pozwoliłam mu dokończyć.

-Chodzi o ciebie. - szybko wyprowadziłam go z błędu.

-O mnie? - mocno się zdziwił. - No może wypiłem za dużo, ale ciebie bym nawet nie dotknął. - spojrzał na mnie, po czym zrozumiał znaczenie swoich słów.

-Po pierwsze, zacząłeś mnie całować i czym prędzej poszedłeś do domu. I po drugie, też nie jestem tobą zainteresowana. Nigdy nie byłam i nie będę. I jeszcze jedno. Stój na minutkę. - zatrzymał się.

-Kendall, nie o to mi chodziło. - zaczął. Ale nie skończył, gdyż wyszłam z auta i skierowałam się w jakąś uliczkę. Dokąd szłam? Sama nie wiem. Ale daleko od Briana.

Brian vovJechaliśmy w ciszy już kilka minut. Postanowiłem zacząć jakąś rozmowę.

-Umiesz prowadzić auto? - spytałem nagle.

-Po twoim pytaniu mogę powiedzieć, że się strasznie nachlałeś. - mruknęła złośliwie.

-Niby czemu? - nie mogłem zrozumieć o co jej chodzi.

-Przecież wtedy pojechałam po Zayna i przy okazji podwiozłam cie do domu. - powiedziała.

-Serio? - nie pamiętam kompletnie nic.

-No przecież mówię, prawko mam od roku, a za niedługo możliwe, że nawet auto dostanę.

-Nie masz jeszcze auta? - zdziwiłem się. Wiele osób już miała w jej wieku. W tym ja.

-Niestety. Rodzice uważają, że jestem za młoda na posiadanie swojego auta.

-No to szkoda. - powiedziałem. - Mogę cię o coś zapytać?

-No pytaj śmiało, w końcu mamy szczere rozmowy w aucie Briana. - zaśmiała się.

-Bo byłaś zła o to, co zrobiłem, gdy byłem z Zaynem w barze. Co to było?

-Jak ci to powiedzieć...Nie powiesz nikomu? - zapytała mnie bezgłośnie.

-Nie powiem. To co zrobiłam. - Wtedy na moment oderwałem się od jazdy i popatrzyłem na nią. Miała piękne, czarne włosy, delikatnie opadające na jej ramiona. Ale szczególnie w niej podobały mi się jej wielkie, różowe usta. Takie delikatne.

-Patrz na drogę. - Upomniała mnie.

-Dobrze. Ale mów.

-No więc tak, gdy chcieliśmy jechać z Zaynem do domu, ty poszedłeś pijany do auta i chciałeś nim pojechać.

-Ale mnie zatrzymałaś? - chciałem się upewnić, że nie pozwoliła mi jechać gdy byłem pijany.

-Nie. - powiedziała.

-Jak to!? Przecież byłem pijany i mogłem spowodować wypadek! - byłem zły. Ona wie, do czego mogło dojść.

-I byłeś taki pijany, że nie dałeś rady wejść do auta, na co ja się zlitowałam i cię odwiozłam do domu. - powiedziała oschle.

-Sory nie wiedziałem. - powiedziałem. Ona jednak nie jest taka zła.

-Wiem, bo nic kompletnie nie pamiętasz. - burknęła.

-Ale o to byłaś zła? Bo musiałaś mnie odwieźć?

-Nie o to. Po prostu nie lubię pijanych, przystawiających się do mnie mężczyzn. -- powiedziała, trochę zakłopotana.

-Pamiętam! W barze był ten typek co... - przypomniałem sobie incydent z baru, ale Kendall nie pozwoliła mi skończyć..

-Chodzi o ciebie.

-O mnie? - mocno się zdziwiłem. - No może wypiłem za dużo, ale ciebie bym nawet nie dotknął. - spojrzałem na nią ze złością, po czym zobaczyłem na jej twarzy delikatne zły. Cholera, co ja powiedziałem.

-Po pierwsze, zacząłeś mnie całować i czym prędzej poszedłeś do domu. I po drugie, też nie jestem tobą zainteresowana. Nigdy nie byłam i nie będę. I jeszcze jedno. Stój na minutkę. - zatrzymałem się.

-Kendall, nie o to mi chodziło. - zacząłem. Chciałem wszystko wyjaśnić. Ale nie mogłam dokończyć, bo Kendall poszła gdzieś, w jakąś nieznaną uliczkę. 

~~~~~~~~~

Przepraszam za brak rozdziału wczoraj, coś mi się zepsuło na komputerze i nie mogłam wejść an internet :/ Ale dzisiaj za to troszkę dłuższy (900 słów) rozdzialik. <3 

Będziemy razem, zobaczysz. ✔Where stories live. Discover now