Rozdział 72

35.6K 1.8K 82
                                    

-To nie moja matka.

-Na pewno? Niech się pani dokładnie przyjrzy. - zaczął lekarz nerwowo, ale mu skutecznie przerwałam.

-Proszę pana, widziałam moją mamę 17 lat i wiem jak wygląda. Chyba nie pomyliłabym młodej blondynki z starszą już szatynką, która mnie wychowywała? - zgromadziłam go wzrokiem.

-Tak, tak, rozumiem. Więc będę musiał powiadomić rodzinę pani Alice.

-Dobrze, a co z moim ojcem, jest lepiej?

-Tak, jak wspominałem, po operacji jeszcze śpi, ale jak na razie nie ma żadnych kłopotów, oddycha umiarkowanie.

-Czyli będę mogła go po południu odwiedzić już?

-Myślę, że tak. Jednak powinnaś być przygotowana na to, że jeszcze się nie obudzi.

-Dobrze, rozumiem. Dziękuję. Będę się zbierać. - wysiliłam się na uśmiech, choć przez całą tą sytuację nie było mi do śmiechu.

-To dobranoc panienko Malik. Miłej nocy.

-Dziękuję. Wzajemnie. - odpowiedziałam i na pięcie wyszłam z gabinetu i od razu skierowałam się na parking przed szpitalem. Gdy znalazłam się już w środku auta zaczęłam gwałtownie oddychać. Uderzyłam głową o kierownicę, aż nacisnęłam klakson.Szybko się podniosłam i oparłam głowę o zagłówek siedzenia, zamykając oczy. W jednej chwili, gdy zachowuję stoicki spokój. Chyba każdy płakał na filmie ,,Zielona mila". Ja nie płakałam, ale wprost ryczałam, jestem bardzo emocjonalna. Jednak w tej chwili mój płacz był o wiele silniejszy.Nie mogłam przestać płakać, to po prostu mnie przerastało. Wypadek, śmierć mamy, a potem wiadomość, że to nie ona, tylko prawdopodobnie kochanka ojca... Nie, tego jest za dużo, o wiele.

Odpaliłam samochód. Z początku chciałam jechać do domu, pójść do swojego pokoju i już całkiem się rozkleić. W samotności. Nie wytrzymywałabym tych wszystkich spojrzeń, chociaż myślę, że samym też nie byłoby łatwo. Dla wszystkich jest to trudne.

Dojeżdżając już do domu nie zauważyłam auta Maddy. Musiała pewnie już pojechać do domu. Szkoda, mogła zostać jeszcze z nami, powiedziałabym wszystko przy niej. A czy w ogóle jest sens to mówić? Z jednej strony mój brat powinien mieć świadomość, że jednak nasza mama żyje, chociaż nie wiemy gdzie ona jest. Na pewno się ucieszy, tak samo jak ja, ale jednak boję się tej drugiej strony medalu. Bo to nie ona zginęła, tylko ta asystentka ojca. A w tym czasie miał być przecież z mamą, sam tak mówił.To tylko na jedno wskazuje. Może lepiej poczekać do jutra z tym? Tak, jutro, na spokojnie, wszystko mu powiem. Może powinnam od razu, ale nie chcę całkiem rozmięknąć.

Weszłam do domu najciszej jak umiałam, nie chciałam powiadomić nikogo o mojej obecności. Chciałam znów być trochę sama. Poukładać sobie wszystko w głowie, plan działania.

Powoli ściągnęłam tenisówki, niezgrabnie wyrzucając je w kąt. Wyjrzałam głową do salonu, by sprawdzić czy tam znajduję się mój brat. Moje przypuszczenia były słuszne, siedział na kanapie, ze smutnym wzrokiem i patrzył się na czarny ekran telewizora. Może nie było by nic dziwnego w obecnej sytuacji, gdyby nie to, że koło niego siedział Brian i tak samo jak on nie śmierdziało od niego radością.

Na palcach podążyłam do swojego pokoju, uważając by nie narobić żadnego huku. Chłopaki posiedzą sobie jeszcze chwilę i pójdą do siebie. Zayn będzie musiał się przygotować do pracy, bo jutro już poniedziałek, a ja z Brianem na powrót do szkoły. Szczerze powiedziawszy nie mam żadnej ochoty tam wracać. Do tego jeszcze będę musiała się przygotować na ten cały konkurs z chemii, na który mnie namówił nauczyciel. Nic nie zrobiłam w tym kierunku, żadnych ćwiczeń, powtórzeń. Miałam ważniejsze rzeczy na głowie, niż udręka nad jakimś głupim konkursem.

Będziemy razem, zobaczysz. ✔Where stories live. Discover now